Dzwonią gdzieś dzwony dziś, od razu wiem, w którym kościele. Tym w samym środku Kędzierzyna. Sto metrów? Może nawet bliżej był, jest do dziś dom z czerwonej cegły.
Pamiętam sąsiada z dołu, a nie pamiętam rodziców. Odkryłem, że pamiętam wszystko, co pamiętam, a nie pamiętam nic z tego, czego nie pamiętam. A chciałbym, żeby było odwrotnie. Pamiętam, że wtedy nie było co do garnka włożyć, nie było nawet garnka.
Sąsiad z dołu wyglądał jak strach na wróble i trzymał świnie na podwórku. Gotował dla nich kartofle w skórkach i tak pachniało, że chciałem zostać jedną z nich, to było pierwsze moje marzenie, zostać świnią. Co za różnica, i tak żyliśmy wtedy wszyscy jak w chlewie. Raz poprosiłem go o jeden kartofel, powiedział, a po co ci jeść, jak i tak będziesz znowu głodny. Wszyscy byliśmy wtedy głodni, jedyne, czego można się było najeść, to wstydu.
Wszystkie komentarze
Ekonomiczny doradca Donalda Tuska ma dla każdego miskę ryzu.
TomiK
Widzę kolejny Pana tekst w GW. Miał Pan 100% racji w tekście o Kosińskim-Lewinkopfie. Ale potwornej nagonki nie wytrzymał i przepraszał... Lepiej najeść się wstydu niż nie najeść się w ogóle
O czym to w ogóle jest
wstyd ci?