Zbigniew Mentzel - ur. w 1951 r., pisarz, felietonista. Autor m.in. powieści „Wszystkie języki świata” (finał Nike). Opublikował dwa tomy rozmów z Leszkiem Kołakowskim „Czas ciekawy, czas niespokojny”. Właśnie nakładem Znaku ukazała się napisana przez niego biografia „Kołakowski. Czytanie świata”
„Pan ma dwadzieścia pięć lat – czytamy w jednym z opowiadań Izaaka Babla. – Gdyby do nieba i ziemi przytwierdzone były uchwyty, to pan mógłby za te uchwyty złapać i przyciągnąć niebo do ziemi”.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Tego mistrza z mieszkania za komuny można było w każdej chwili wyrzucić, więc argument to żadny,żyłem dostatecznie długo w tym ustroju aby wiedzieć iż ludzie błądzili, wielu konformistów było ale takich co miel odwagę przejrzeć na oczy jak Kołakowski było zaprawdę niewielu.Studentom na uczelni/byłem jednym z nich/ wykładano marksizm- leninizm, często robiono to stosunkowo mądrze,przynajmniej na mojej uczelni i wielu z nich przez pewien okres wierzyło w świetlaną przyszłość, a "Społeczeństwa otwartego" Poppera raczej nie można było kupić w księgarni ani wypożyczyc w uczelnianej biblotece,trzeba było żyć w tych czasach aby to dogłębnie ocenić
Żadnego z dysydentów z mieszkania nie wyrzucano. Ryzyko było zatem nieistniejące.
A w przypadku mistrza nie mówimy o tym, że mu było z komuną po drodze, jak milionom innych - bo modernizowała kraj, podnosiła z ruin, tworzyła przemysł, dawała wykształcenie etc. - ale o aktywnym działaniu w pierwszym szeregu i niszczeniu ludzi. Za zwykły poputczizm nie dawano mieszkań, a już na pewno nie studentom.
Ojca A Holland nie wyrzucono z mieszkania tylko przez okno tego mieszkania, Kisiela dotkliwie pobito, Wańkowicza,Modzelewskiego , Szpotańskiego , Iredyńskiego i wielu innych posadzono, więc nie było tak różowo, pewnie tu nie ma jednoznacznych ocen, tylko różne odcienie szarości jak to w życiu zwykle bywa
OK, ale mówimy o eksmisjach - no to nikogo nie eksmitowano. A pana Hollanda zabito wyrzucając z okna pogotowia, a nie mieszkania, czyż nie?
Żadnego z dysydentów nie eksmitowano do Ustrzyk czy Bytomia czy w inne mało pociągające miejsce...
Proszę zajrzeć do warszawskiej książki telefonicznej tak AD 1966 i sprawdzić, jakie adresy mieli ówcześni wrogowie reżimu.