Codziennie zostawiamy ślad węglowy – śniadanie, dojazd do pracy, obiad, zabawki dla dzieci, rozrywki, kolacja, kąpiel, nawet seks. Trujemy. Potem idziemy spać, ogrzewamy nasze sypialnie. Trujemy.
Nie dziwi, że naukowcy nazwali zmiany klimatyczne „podłym problemem".
Wiemy, że te nasze mordercze całodobowe działania to głównie emisje gazów cieplarnianych. Jak to zmienić? Wystarczy ponoć aplikacja w smartfonie do obliczenia śladu węglowego i rachunek sumienia.
A co z nierównościami społecznymi, wyzyskiem kapitału, z wydobyciem paliw kopalnych – bo to kolejne diagnozy złego stanu naszej planety. Czy można to zmienić w pojedynkę? Czy takie starania mają sens?
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Pragnę zauważyć, że freeganizm nie polega na jedzeniu ZEPSUTEJ żywności, tylko takiej, która jest zdatna do spożycia, ale MIMO TO z jakichś powodów trafia na śmietnik. Bardzo proszę nie wprowadzać Czytelników w błąd.
To niejedyna nieścisłość w tym tekście. Podobnie ze zrzucaniem winy na osoby wege (jedzenie soi -> wycinanie lasów), podczas gdy zdecydowana większość soi z Am. Płd. trafia na pasze dla zwierząt.
Ty myslisz ze greta sama na to wpadła i zaden rodzic i ich koledzy za tym nie stoja...
" Greta Thunberg byłaby niezłym kandydatem na proroka nowej religii."
Prorokinię! Bluźnierco! ;)
Bardzo dobre wyjaśnienie. Jakoś już tak z naszym mózgiem jest, że szuka ułatwień, gotowych rozwiązań, które ktoś wymyślił już wcześniej. Może jest po prostu za duży i zbyt skomplikowany? I szuka momentów, w których nie musi działać z pełną wydajnością?
" greta Thunberg byłaby niezłym kandydatem na Proroka nowej religi "... już był tutaj o niej taki artykuł:" Prorokini..."
Może nie mieszajmy tego upośledzonego dziecka do poważnych spraw.
Sam mam na co dzień podobne dylematy.
Bo staram się szanować przyrodę, uczyć tego dzieci. Całą rodziną nie jemy mięsa, żyjemy "ekologicznie" ale przecież autem też jeździmy i kupujemy detergenty.
Aha - codziennie przeżywamy też przedziwną i zaskakującą agresję wielu zwolenników tradycyjnej tłustej polskiej kuchni. To oczywiście ogromna mniejszość mięsożerców ale i tak jest ich sporo.
Ja Cię na pewno nie potępię. Zakładam, że dbasz o dzieci i podajesz im też białko zwierzęce, bo akurat one się bez tego nie będą dobrze rozwijać. Przy czym wcale nie musi być z mięsa, może być z ryb lub jaj.
Natomiast ja spotkałem się z niechęcią i krytyką ze strony wegan - jak ja mam czelność jeść mięso. Ten artykuł dobrze pokazuje, że to musieli być wyznawcy nowej religii. A z takimi się nie dyskutuje.
My też podobnie. Najgorzej mamy z babciami - są dość niereformowalne ;)
A co do tradycyjnej polskiej kuchni - jest przepyszna w wersji wege. Na wigilię jemy sobie smażoną rybę z tofu - smakuje nawet babciom ;) Wczoraj mieliśmy "schabowe" z boczniaka (mniam mniam) z pieczonymi ziemniaczkami, a dzisiaj mielone z okary i warzyw z kaszą.
Ale bardzo lubimy też makaron z sosem "bolognese" (też z okarą), tofu w sosie Korma lub Tikka Masala, pasta con fagioli bez mięsa... Długo mogłabym wymieniać :)
Jeśli ekologia jest nauką, to jest na drugim końcu (geometrycznej) prostej wobec wiary, wszystko pomiędzy jest stopniowalne i możemy swobodne wskazywać "granicę".
Ekologia jest nauką, a więc nie religią. Natomiast ludzkie podejście do tez ekologii może być zbliżone do wiary w dogmat
religią będzie indywidualne podejmowanie różnych wyrzeczeń w celu ograniczenia swojego wpływu na środowisko. Ja od lat mówię, że ekologizm może być nową religią bo to jest asceza i samoogarniczenie które ma jakiś aktualny i rzeczywisty cel. Cele ascezy ze średniowiecza dzisiaj się wydają idiotyczne, bo były aktualne i sensowne ale dla ludzi dekady temu.
wieki temu
Seks też codziennie?
Ej, jest weekend, troche optymizmu nie zaszkodzi! ;)
widocznie takie ma zapotrzebowanie.
A Ty nie ?
Neandertalczycy też zostawiali ślad węglowy. Tyle, że było ich niewielu. Ograniczmy prokreację, bez wojen i ludobójstwa zmniejszmy populację homo sapuwns do 2-3 miliardów i problemy znikną. Co więce, każdy niemal z tych 2-3 miliardów będzie o wiele szczęśliwszy, niż gdyby żył na Ziemi na granicy wydolności produkcji żywnościowej, dostępności czystej wody, energii.
Z punktu widzenia kognitywistyki i neuropsychologii nie ma oczywiście żadnego przypadku w tym, że Greta Thunberg jest bardziej przekonująca niż naukowcy mówiący o zmianach klimatu - ośrodki odpowiedzialne za odczuwanie emocji są niejako wcześniejsze od tych, które odpowiadają za racjonalne myślenie, dlatego też do ludzi bardziej przemawia nacechowana emocjonalnie narracja, pewna opowieść, a nie choćby najsłuszniejsza argumentacja. Co do zasady nie zmienia to jednak istoty kwestii - wierzyć to można w św. Mikołaja, a nie w zmiany klimatu.
Ciekawe, co za dureń zminusował tak merytoryczny wpis?
Tym samym udowadnia, że ekologizm jednak jest religią.
Koniecznie dureń?Może komuś paluch się omsknoł? Zawsze trafiasz, indywidualismusie?