Rosyjski chłop czuł, że na jego barkach wznosi się jakieś społeczeństwo oświeceńsze od niego, a gnębiące go do spółki z państwem. Nienawidził go wraz z jego zbytkiem i kulturą.

Jarosław Bratkiewicz - ur. w 1955 r., politolog, absolwent Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych, działał w podziemnej „Solidarności”. Od 1992 r. w MSZ, w latach 1996-2001 ambasador na Łotwie, 2010-15 dyrektor polityczny ministerstwa. Autor m.in. książki „Zapętlenia modernizacji. Szkice o retradycjonalistycznej modernizacji w Rosji”. Wkrótce ostatni tekst z jego cyklu „Wojny domowe: dwie i pół” - o „połowicznej wojnie domowej” w Polsce

Popędziliśmy wojewodów/ Pogromiliśmy atamanów/ I nasz pochód bojowy/ na Pacyfiku przystanął - zawodzili miedzianogardłym zaśpiewem czerwonoarmiści początku lat 20. minionego wieku, dumnie przybijając krok na paradach na cześć zwycięstwa nad białymi.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    "Sowieci kontrolowali główne ośrodki przemysłowe, w tym zakłady zbrojeniowe. Wreszcie Armią Czerwoną kierowało scentralizowane przywództwo polityczne, podczas gdy w ruchu białogwardyjskim się sumowały regionalne, autonomiczne dyrektoriaty i komendy."

    No i pod kontrolą bolszewików była większość ludności rosyjskiej, podczas gdy biali organizowali się na peryferiach, z ludnością niezbyt liczną, mieszaną narodowościowo i sceptycznie nastawioną do białych. Nadto, biali rozrywani byli wewnętrznymi sporami pomiędzy zwolennikami caratu i liberałami. Z kolei nie-bolszewicka lewica (eserowcy i mienszewicy) albo solidaryzowała się z bolszewikami, albo uznawała, że obie strony są siebie warte. Do tego dodajmy, że bolszewicy po przewrocie październikowym mieli autorytet prawomocnego rządu i zaspokoili kluczowe oczekiwania ważnych grup społecznych: chłopom dali ziemię, robotnikom zarząd fabryk, żołnierzom koniec wojny, mniejszościom wolność albo autonomię. Na tym tle biali rysowali się jako ci, którzy raczej te zdobycze odbiorą. Dlatego też np. niemożliwa była współpraca Piłsudskiego z Denikinem - skoro ten kwestionował polską niepodległość.

    Ogólnie rzecz biorąc, opozycja wobec bolszewików przedstawiała się jak dzisiaj opozycja wobec pisu - cóż z tego, że opozycję )od Biedronia do Konfy) popiera łącznie 55% Polaków, skoro waśnie i wrogość wewnętrzna uniemożliwiają opozycji połączenie sił.
    @Azzo
    Jednakże Wrangel nie był już tak "pryncypialny" w kwestii niepodległości Polski jak Denikin. Wspólne z Polakami uderzenie na Moskwę mogło jeszcze pogrzebać bolszewizm. W tym momencie wojska polskie sięgały Berezyny. Lecz musiały się wycofać w efekcie postępków endeckich negocjatorów RP w Rydze. Sowiecki negocjator Joffe myślał, że śni. "Dawał" Polsce oniemal dowolne granice byle zaniechała dalszych działań zbrojnych, a Polska sama zaczęła się wycofywać z odbitych terenów (wbrew swoim żołnierzom i dowódcom wojsk). Na pastwę bolszewikom endecka (narodowa) Polska pozostawiła ok. 5 mln Polaków. Wszyscy do 1937 r. zostali wymordowani lub wywiezieni do łagrów.
    To był (traktat Ryski) największy udział jaki bolszewicy otrzymali od swoich wrogów (Polaków) w utrzymaniu władzy i zabezpieczeniu granic oraz pokonaniu ostatnich wojsk białych gen. Wranga. Ówczesnym "genialnym strategiem" nacjonalistów był Dmowski. Było to też zaproszeniem sowieckiej Rosji na 17 IX 1939 r. obowiązującym do 4 VI 1989 r. Post-endeckie koterie w wypraszaniu sowietów z Polski udziału nie brały.
    już oceniałe(a)ś
    14
    1
    @nobody_k
    Po traktacie ryskim repatriowano do Polski 1,1 mln osób. A co do dalszego przesuwania granic - Ukraińcy i Białorusini nie mogą nam wybaczyć i tych z pokoju ryskiego. Polscy negocjatorzy słusznie przy tym przyjęli, że kolejne miliony mniejszości narodowych nie są nam do szczęścia potrzebne.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    @nobody_k
    "Na pastwę bolszewikom endecka (narodowa) Polska pozostawiła ok. 5 mln Polaków. "
    Razem z tymi Polakami dostalibyśmy kolejne 10 milionów Rusinów. Polska w granicach przedrozbiorowych była totalną mrzonką, niemożliwą do utrzymania.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    @Azzo (Ogólnie rzecz biorąc, opozycja wobec bolszewików przedstawiała się jak dzisiaj opozycja wobec pisu):

    faktycznie, "dojna zmiana" to w zasadzie bolszewicy - w każdym razie analogii tu faktycznie dużo, zwłaszcza metoda i praktyka polityczna ich łączy. Być może dziś się przekonamy, czy analogia faktycznie rozciąga się na podobną mentalność społeczną. Może nie jest tak źle? A jak jak jest tak źle, to kto u nas okaże się Stalinem?

    Analogie między nami a Rosją są bowiem większe niż się skłonni jesteśmy przyznawać. Co prawda u nas ewolucja systemu politycznego inaczej przebiegała, ale przecież baza społeczna była podobna - chłopstwo łączył dość podobny układ z władzą, co się objawiło efektownie podczas rabacji w Galicji.

    Nawet fakt, że u nas władza państwowa przez długi okres ledwo wegetowała a proces zniewolenia chłopstwa wyższe warstwy już w XV w. rozpoczęły, nie wpłynął na radykalnie odmienny obraz społeczeństwa - chłopów faktycznie uwolnił z poddaństwa dopiero ruski car w 1863 r. (chłopi z zaboru pruskiego, to trochę osobna historia, ci galicyjscy też mieli swoją specyfikę).

    Tak czy owak, dzielimy z Rosjanami pewną nieprzystawalność do idei i praktyki demokracji. I do idei liberalnych. Nawet katolicyzm u nas jest trochę jak prawosławie u nich i swoją ważką we wzajemnych relacjach odegrał.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Fajny, ciekawy artykuł.,czuć, że autor zna dogłębnie temat. Mam jednak pewne wątpliwości, czy styl nie jest nieco przekombinowany, choć z drugiej strony, czyta się dość przyjemnie a sens jest jak najbardziej zrozumiały.

    "Chłopi wegetowali w topieli pierwotnego barbarzyństwa, w której rozbełtała się strużka bizantyńskiej pozłoty i którą obramowały tradycje ordyńskiego despotyzmu, jaki w spadku objął moskiewski carat."
    @Marcin__76
    Przeczytałam 3 artykuły autora z cyklu "Wojny domowe dwie i pół" i też uważam, że ich forma jest przekombinowana. Niektóre zdania musiałam czytać trzy razy, aby je zrozumieć.
    Ale może jestem tępa?
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Światu brakuje demokratycznej i praworządnej Rosji.
    @asinau
    Kiedy już Rosji zabraknie Świata, to snem okaże się demokracja i praworządność...
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @asinau
    Nigdy w historii nic takiego nie istniało jak demokratyczna i praworządna Rosja, więc trudno powiedzieć, czy światu jej brakuje.
    już oceniałe(a)ś
    9
    0
    Coż, świetny artykuł ale nie dla "ciemnego luda" niestety. To właśnie z Polską chce zrobić Kaczyński.
    @bigmaci
    A ty "jasny ludzie" tylko tyle z tego zrozumiałeś? Że to o Kaczyńskim? :D
    już oceniałe(a)ś
    1
    2
    Dziękuję za ten artykuł. Tak rzadko można przeczytać ostatnio tekst inteligentny, przy którym można się trochę oderwać od zarazy koronawirowo-kaczystowskiej. Natomiast ostatnie zdanie wydaje mi się trochę oderwane, w stylu Fukuyamy. Czyżby autor uwierzył, że Putin stworzy dynastię na podobieństwo Kimów?
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Temat ciekawy, ujęcie zaskakujące, ale język polski jest chyba dla autora językiem obcym.
    już oceniałe(a)ś
    4
    4
    Z rozmachem i swadą pisze p. Jarosław Bratkiewicz. Bardzo lubię czytać jego teksty. Ale jak ktoś z komentatorów zauważył - ich język jest może nie tyle obcy co pełen dziwnych zwrotów, rusycyzmów chyba.
    Np. "Nikt w Armii Czerwonej nie ceremonił się ..." - ceremonić podkreśla mi :-). Albo z poprzedniego artykułu o wojnie domowej w USA: "Tworzenie się narodu Stanów Zjednoczonych specyficzniało od jego zarania." Specyficznieć też chyba nie należy do słownika j. polskiego. Niech p. Jarosław przed publikacją da swój tekst do korekty obywatelskiej. :-)
    już oceniałe(a)ś
    0
    2