Dzieciaki u Niziurskiego mogłyby wkuć, zdać i byłoby OK, ale mają w sobie ducha oporu. Idą pod wiatr. A nie tak, jak śpiewają idole dzisiejszej młodzieży: "Nie chcę iść pod wiatr, gdy wieje w dobrą stronę".

Jarek Szubrycht: Twoja książka jest wyznaniem miłości czy raczej spłatą długu?

Krzysztof Varga: Jedno i drugie. Na pewno jest to miłość, ale jednocześnie spłacam dług, bo Edmund Niziurski w jakiś sposób mnie wychował. Nie tylko mnie zresztą. Który ty jesteś rocznik?

1974.

– Mogłeś się jeszcze załapać.

Oczywiście, „Siódme wtajemniczenie" jest jedną z moich ulubionych książek czasu dorastania.

– Wspaniała! Bo Niziurski to kwestia generacyjna, dotycząca facetów dzisiaj 40-, 50-, nawet 60-letnich. Swego czasu napisałem o nim felieton, po którym podeszła do mnie na ulicy pani, przedstawiła się jako wnuczka pisarza. Powiedziała, że rodzina czytała mój tekst i dziękuje. A kiedy Niziurski umarł, odezwał się do mnie Marcin, jego syn, i zapytał, czy mógłbym wygłosić mowę nad trumną w imieniu czytelników. To była jedyna mowa pogrzebowa, pomijając pogrzeb mojego ojca, którą wygłosiłem.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Niziurski to był mój ulubiony pisarz.Przeczytalem wszystkie jego książki.
    Te starsze były lepsze, A te dla dorosłych też niezłe.
    Jestem niestety z tych dużo starszych czytelników.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    No właśnie.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0