Jeśli chcemy uratować nasz kontynent, jego kulturę i gospodarkę, musimy pomagać Afrykanom w edukacji, zapewniać rozwój technologiczny. Kształcić ich w Europie, by poznawali nasze języki, kulturę, technikę

Michel Camdessus – ur. w 1933 r., francuski ekonomista, były dyrektor wykonawczy Międzynarodowego Funduszu Walutowego w latach 1987-2000, szef Banku Francji w latach 1984-87. Wkrótce ukaże się nakładem Wydawnictwa Nieoczywiste polskie wydanie jego książki „Rok 2050. Wyzwania i prognozy”

Witold Gadomski: Zacznę od anegdoty. Na początku 1990 roku jako zastępca naczelnego „Gazety Bankowej” miałem przeprowadzić rozmowę z panem. Był pan wówczas dosyć częstym gościem w Warszawie. Ale informacja dotarła do mnie za późno – nie było jeszcze telefonów komórkowych – i nie wykonałem zadania. Dopiero teraz mi się udaje, po 29 latach.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Pan Camdessus zatrzymał się na poziomie lat 90-tych i ówczesnej, zachodniej dominacji w technice, handlu i tym samym w miękkich wartościach. Jej wyrazem był w ekonomii konsensus waszyngtoński. Ale już teraz to Chiny są największą gospodarką świata i za 15 lat będą większe niż cały Zachód (UE+Anglosasi). Kraje rozwijające w coraz mniejszym stopniu będą polegać na opinii Zachodu, bo w sferze gospodarczej inwestycje i kredyty chińskie będą znacznie łatwiejsze w pozyskaniu niż zachodnie - nie wiążą się bowiem z koneksjami politycznymi. Model chiński będzie bardziej atrakcyjny niż zachodni. W takim kontekście, migracja afrykańska do Europy będzie nie tyle szansą odrodzenia Zachodu, co będzie destabilizować wewnętrznie zachodnie państwa. Jak pokazują bowiem doświadczenia niemieckie z ostatnich kilku lat, tylko mniejszość imigrantów jest w stanie dopasować się do zachodnich reguł, reszta zaś popada w apatię, albo agresję. Uboczną ceną zaś jest wzrost nastrojów antyliberalnych.
    @Azzo

    Tu jest ten fragment wywiadu, którego nie doczytałeś:

    "Przewiduje pan przesunięcie środka ciężkości światowej gospodarki. Około roku 2050 gospodarki wschodzące będą dostarczać między 65 a 75 proc. produktu globalnego, a dzisiejsze państwa G7, czyli najbogatsze gospodarki – tylko 15 proc. Największy wzrost nastąpi w Azji. Jak to wpłynie na rozkład sił politycznych?

    – Trudno przewidywać, co się wydarzy w ciągu 30 lat. Pewne procesy zachodzą już teraz, po cichu, więc ich nie dostrzegamy. Wręcz następuje przesunięcie płyt tektonicznych. Główne ośrodki władzy wciąż są na Zachodzie i Północy, ale przesuwają się na Wschód i Południe. Tylko my, mieszkańcy bogatszej części świata, jeszcze przez pewien czas będziemy się łudzić, że nic ważnego się nie dzieje."

    Nawiasem mówiąć rozmowa skupia się na Afryce a nie na Chinach.

    - TomiK
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @Azzo
    Panie Azzo, pan raczy żartować. Kredyty chińskie nie będą wiązały się z koneksjami politycznymi? Otóż informuję Pana, że jeżeli Chiny staną się globalnym kredytowawcą, to z pewnością nie dla tych, którzy będą powątpiewać w ich model polityczny czy też gospodarczy. Od polityki się nie ucieknie.

    Moja prognoza jest taka: państwa jako kreatorzy rzeczywistości będą powoli schodzić ze sceny. Rzeczywistość coraz bardziej będzie kształtowana przez kapitał, który coraz bardziej będzie gardził państwami i ich próbami regulacji otoczenia. Dlatego też, prędzej dożyjemy czasów w których rządzi kryptowaluta sterowana przez ALPHABET, niezależna od Banku Światowego, USA, czy Chin, niż jakiś globalny pieniądz pod egidą ONZ czy MFW. A nawet jeżeli tradycyjne systemy monetarne się utrzymają, to kapitał prędzej będzie lgnął do walut pokroju Dolara, Euro, Jena czy Funta. Przede wszystkim dlatego, że będą to waluty świata wolnego (niczego oczywiście nie możemy być pewni, ale prędzej tradycyjny zachód pozostanie wolny niż Chiny się zliberalizują). A świat wolny to wiarygodne wskaźniki gospodarcze, to ochrona własności intelektualnej, to prawo do nieskrępowanej wymiany myśli i relatywnie wydajny system wymiaru sprawiedlowości oraz relatywnie wydajny aparat urzędniczy. Porównajcie to teraz z Chinami. One są wielkie, ale tylko tym pierdyliardem dolarów, które zarobili przez 4 dekady robocizny taniej jak barszcz. Tymczasem Chiny również mają ogromne problemy i dziwi mnie, że nasz francuski kolega ich nie porusza. Taniość ich pracy się kończy. To społeczeństwo starzeje się równie dramatycznie co polskie, a nie ma kompletnie żadnych systemów emerytalnych. Mają zdwastowane środowisko. Symptomatyczne jest to, że każdy średnio ogarnięty Chińczyk, jeżeli tylko może, wysyła swoje dzieciaki na uniwerstety świata zachodniego a kasę chomikuje w Szwajcarii. Najbardziej kreatywne umysły uciekają do Stanów, Japonii, Australii. I dochodzimy tutaj do kolejnej kwestii zadziwiająco pominiętej w tej rozmowie. Kreatywność. Wynalzasczość. Innowacje. Moim zdaniem, dopóki Chiny czy Indie będą pozostawać nieliberalnymi i skorumpowanymi reżimami lub pseudodemokracjami, ich wkład w rozwój świata będzie odtwórczy. Może i wymyślą jakiegoś Huawei'a, ale będzie to tylko tańsza wersja amerykańskiego Iphone'a. I nic więcej.

    Nie mamy zielonego pojęcia jak będzie wyglądał świat za 30 lat. Ale moim zdaniem Chiny są wielkie tylko skalą. Niczym więcej. Jeżeli zachód utrzyma kurs liberalny, a jego społeczeństwa nie dadza sobie narzucić kagańca, to nie będzie tak źle.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0