Czwartek, tuż przed świętami. Galeria Wroclavia, jedna z największych w mieście, odmieniła – wciąż trwa dyskusja, czy na lepsze, czy gorsze – okolice zabiedzonego dotąd dworca autobusowego. Tłum zaskakująco duży, nawet zważywszy na świąteczne przeceny – jest przecież godzina 11 w zwykły roboczy dzień. Na drugim piętrze w jednej z kawiarni spotykam się z dr. Michałem Dębkiem z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Badacz miejskich przestrzeni handlowo-usługowych, znawca mechanizmów reklamy i psychologii konsumenta nie tylko w teorii – nim zajął się pracą naukową, przez ponad dziesięć lat przeszedł szczeble kariery od animatora promocji w hipermarketach, przez specjalistę i menedżera, do dyrektora marketingu – wydaje się odpowiednim kandydatem do rozmowy o nadciągających ograniczeniach w handlu.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Sądzisz że dzieci dobrowolnie chodzą na "lekcje religii" czy dlatego że rodzice ze strachu im każą ?
(bo sąsiedzi poskarżą księdzu i jak przyjdzie po kolędzie....)
Problem w tym, że większość ludzi chce chodzić, a mniejszość nie. A ta mniejszość ma teraz władzę.
To nie pij tyle
To ta większość mogła iść w niedzielę na wybory, a nie na zakupy.
Czy jesteś pewny że to twoje dzieci?
Odpowiedź znajdziesz w tekście. W skrócie: to się odbija na reszcie społeczeństwa, bo to, jak dziś wychowujemy swoje dzieci, kształtuje świat za 20 czy 30 lat, a my w tym świecie będziemy żyć na starość. Więc to niekoniecznie jest tak, że „nikomu nic do tego”.
Przecież mowa jest o długofalowych skutkach społecznych i to, jak postępujesz ze swoimi dziećmi, będzie miało wpływ na całe społeczeństwo. Chyba warto temu poświęcić chwilę refleksji, nawet jeśli zakaz handlu w niedzielę jest nam nie w smak.
Czy żona także Ciebie tak pyta...?
Komu przeszkadzal handel w niedziele? Znaczy ja wiem, ze Kapociorzom i innym religiantom, ktorych razi handlowa aktywnosc w "dni swiete", kiedy nie powinno sie pracowac. I tu nagle pojawia sie taki niby wyksztalcony facet, ktory na ochotnika dmucha w koscielna traba, zapewniajac przy tym, ze nic podobnego.
Dodajac do tego uzasadnienia poza koscielne, ktore takze sa opiniami subiektywnymi, ktore ten glosi jako cos obiektywnego i absolutnego.
A ja po prostu chce miec sklepy otwarte w niedziele, chocby po to by miec tego swiadomosc i psychiczny komfort, ze jakbym czegos mial potrzebowac w niedziele, to po prostu pojde do sklepu i kupie. Pan Debek uwaza, ze nie ma takiej potrzeby, ale nikt, lacznie ze mna, nie zabrania mu aby w niedziele nie udawal sie do sklepu. Niech idzie na spacer, by nie zapomniec tego slowa. A ja lubie chodzic na spacery po sklepach, gdy mam na to ochote, wlasnie w niedziele. I nikomu nic do tego. Szczegolnie gdy caly tydzien tyram, takoz moja zona, i nie mamy kiedy porobic zakupow. Ale rozumem, ze pan Debek, tak jak kazdy ksiadz, nawiasem mowiac, ma sluzaca ktora zaopatruje kuchnie we wszystko co potrzeba w piatek, a pozniej nawet gotuje i pichci. A on sam nawet nie musi o tym pamietac, i nie pamieta, bo ma taki domowy stoliczek ktory sam sie nakrywa, wiec po co mu pamietac. W zamian lepiej myslec jakby tu pouszczesliwiac innych takim komfortem nie_martwienia sie o zakupy w niedziele, i poswiecaniu jej na spacery - najlepiej do kosciola. Do lba oczywiscie nie przyszlo mu, ze lud pracujacy zdecydowanie nie posiada sluzacych i gosposi, przez co ma szanse na dokonanie zakupow wlasnie w niedziele.
jak najbardziej, cukier i wyroby cukrowe powinny być zakazane, bo to trucizna