Marek Bieńczyk – ur. w 1956 r., pisarz, historyk literatury, znawca literatury francuskiej, enolog, laureat Nike
Pies leżał nieruchomo na dziedzińcu włoskiej willi od wielu godzin, może od rana; wieczór był ciepły i leżał tam jeszcze parę godzin później, gdy goście opuszczali dom. Zostało mu już niewiele życia, powiedziano nam, był bardzo stary i chory. Ludzie pochylali się nad nim z czułością, jakiej by nie umieli doznać ani ukazać, gdyby pochylali się nad łożem nieznanego konającego. Czułość, litość, współczucie, żal; to biło z ich gestów, z ich zgiętych sylwetek, z ich dotknięć dłonią zanurzoną w sierści, z cichych słów w różnych językach. Mówiono pieszczotliwie po angielsku, duńsku, francusku, niderlandzku, włosku, polsku, prawdziwa międzynarodówka bliskości i użalenia. W tej gęstości pieszczot aż intrygująca: dlaczego odchodzenie czyjegoś psa wywoływało taki solidarny lament?
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Serdecznie dziękuję za ten piękny i głęboki tekst. Będę wdzięczna za kolejne tak mądre artykuły.
Nie.
Ok.