Przemek na zastrzykach z cortizonu,
Ja na kofeinie i kamforze.
Wszystko, byleby nie spuścić z tonu,
Wszystko, by odzyskać zdolność tworzeń.
Zbyszek w orgii swej zastępczej pasji –
Szczęściarz klawiatury czarno-białej.
Rozsądkowi wbrew, wbrew wszelkiej racji –
Byle to, co w szczątkach –
Było całe.
24.10.1991
Monachijskie buki
Z szarych powiek łzy
Nie utoczą, póki
Jesteś z nami – Ty.
Lecz gdy Cię wśród nas zabraknie –
Kto zapragnie, kto załaknie,
By
Wróciły dni… wróciły dni… wróciły dni?
Ty – to metafora
I wspomnienie dni,
Które – ledwie wczoraj –
Upływały w krwi.
Kogo zechcesz – proś do tańca,
Przecież prawem jest Powstańca,
By
Mógł ziścić sny… mógł ziścić sny… mógł ziścić sny.
Spójrz na żółte zdjęcie:
Sama czerń i biel –
Miałeś przecież wzięcie,
Miałeś przecież cel!
Zgódź się, że do tego celu
Dziś następców strzela wielu
Twych:
Na przykład ja, na przykład on, na przykład Zdzich.
Dziś, śpiewając „sto lat”,
Myśleć trzeba wprost:
Braknie nam Gogola,
By opisał „Nos”;
Próżne moje twórcze męki
Wobec zaciśniętej szczęki,
W której
polski głos i polski los… i polski los.
Monachijskie buki
Zamykają cykl;
Tej akurat sztuki
Nie powtórzy nikt.
Wacku, w liści tych szeleście
Zdałoby się lat – ze dwieście,
By
Pociągnąć łyk, Ojczyzny łyk, Wolności łyk!
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze