Piękne jest niebo, gdy lecą ku niemu kolorowe balony. A co zrobić, gdy kolory znikają i wszystko robi się szare? Trzeba wędrować z uporem choćby do dalekich krain, by znaleźć źródło zła. I przywrócić światu radość.

Było sobie kiedyś miasteczko w środku wielkiego, pachnącego lasu. Zwało się ono Furaha. Ludzie żyli szczęśliwie i nie było tam smutku ani trosk. Każdego roku, w wielkie święto kolorów, wszyscy zbierali się na dziedzińcu i puszczali kolorowe balony. Było ich tak wiele, że zasłaniały słońce. Wtedy wielka tęcza opadała na miasto. Ludzie się cieszyli i świętowali.

Pewnego dnia, tego właśnie dnia, gdy mieszkańcy mieli świętować puszczanie balonów, czarna smuga przeszła przez świat. Nagle kwiaty stały się szare, piękne drzewa poczerniały, a wszystkie kolorowe balony zrobiły się białe. Nawet motyle, niegdyś trzepoczące radośnie błękitnymi skrzydłami, straciły swoją barwę. Czarna smuga odebrała światu kolory! Mówiono, że to Władca Wszystkich Kolorów Rangiriusz stał się zły i odmienił świat.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze