"My obaj jesteśmy największymi malarzami swoich czasów" - miał powiedzieć kiedyś do Picassa - "ty w stylu egipskim, ja w nowoczesnym". Anna Arno o wystawie "L'innocence archaique" Le Douanier Rousseau.

Jabłkowity konik ciągnie bryczkę na czerwonych kołach, rodzina wyjechała na niedzielną przejażdżkę: czarne surduty, białe sukienki, głowa rodziny w słomkowym kapeluszu. Postaci sztywno wyprostowane, na baczność stoją nawet drzewa. Pomiędzy kołami plącze się pudel. Z kolei przed powozem biegnie miniaturowy, czarny piesek. Oto świat taki, jaki być powinien, a może raczej, jaki przedstawia się w wyobraźni statecznych mieszkańców przedmieścia. Henri Rousseau każdy liść malował osobno: przyczepiony do szarej gałęzi, na gładkim, szarym pniu. Rozsypane na trawniku kwiaty układają się w "łączkę", symetryczny, biało-niebiesko-czerwony wzór.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze