MAREK KAMIŃSKI: W dzieciństwie przeczytałem książkę o Fridtjofie Nansenie, norweskim oceanografie i badaczu polarnym. Nazwał swój statek "Fram", czyli "Naprzód". I ja się staram iść naprzód, ale też chcę, żeby ta moja droga coś oznaczała.
Tym razem to będzie dziwna podróż, bo moje wszystkie poprzednie wyprawy miał cel geograficzny, materialny - biegun północny, przepłynięcie Wisły, pustynia, Atlantyk. A teraz cel jest podwójny. Wyruszę z grobu Immanuela Kanta, z Kaliningradu, czyli dawnego Królewca. Chcę dojść do Santiago de Compostela, katedry, grobu świętego Jakuba. Ponad 4 tys. km, sześć krajów: Rosja, Polska, Niemcy, Belgia, Francja i Hiszpania. Więc niby to punkty na mapie, ale ważniejsza jest dla mnie symbolika tych miejsc i drogi pomiędzy nimi. To podróż od bieguna rozumu do bieguna wiary.
Wszystkie komentarze