Czy Brytyjczycy naprawdę wierzą, że lepiej im się będzie powodzić w świecie, na który nie będą mieli żadnego wpływu?

 

Czerwone piętrowe autobusy nadal kursują po Strandzie, gwardziści prężą się przed pałacem Buckingham. Królowa co roku wyjeżdża karetą zaprzężoną w konie na pierwszą sesję parlamentu. Ale pod tą niezmienną powłoką Wielka Brytania zmienia się w zdumiewającym tempie.

Niezadowolenie z polityki "establishmentu", które wstrząsało tak wieloma krajami europejskimi, w końcu dotarło na Wyspy. Nie było tu żadnych masowych marszów, jak w Hiszpanii, ani rozruchów, jak w Grecji. Za to wielu Brytyjczyków niefrasobliwie mówi ankieterom, że nie zamierza głosować na Partię Konserwatywną w majowych wyborach powszechnych; że nie lubi też ani Partii Pracy, ani Liberalnych Demokratów. Jeżeli są Szkotami, być może zagłosują na Szkocką Partię Narodową, która ma nadzieję, że ożywi swą kampanię na rzecz niepodległości Szkocji. Jeżeli są Anglikami, być może zagłosują na antyeuropejską i antyimigracyjną Partię Niepodległości (UKIP) albo na Zielonych.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze