Przychodzą mi na myśl przeróżne trendy, które w swej kalekiej formie stały się częścią naszego bycia. Cholerne buty Emu, kominiarki, świecące breloczki przy telefonach komórkowych, koralikowe obicia foteli w samochodach, pikolaki, męskie torebeczki przy pasku, ultradrogie garnki sprzedawane przez domokrążców czy choćby ice buckety i miliony filmów o przezabawnych igraszkach kotów na Facebooku. Uff! Jest tego więcej, ale wystarczy.
W gastronomii też nie uniknęliśmy ślepych zaułków, np.: łupków, z których jedzenie co drugiego przyprawia o dreszcze; sous vide - metody gotowania w niskich temperaturach, którą wykorzystujemy do przygotowania polędwicy wołowej (o zgrozo!); kiełków - w większości słonecznika, fasoli, rzodkiewki i lucerny z jej zatęchłym zapachem psującym każde danie; purée-manii - mielenia wszystkich składników na masę o kaszkowatej strukturze podpływającą wodą; sypania na oko wbrew przepisom naturalnych składników, takich jak lecytyna, agar, różnego rodzaju skrobie. Początek roku to idealny czas na wywoływanie wilka z lasu. Co teraz będzie trendy? Co stanie się kultową częścią tegorocznego menu?
Wszystkie komentarze