Dlaczego w rok 2015 polski kibic piłkarski od lat pogrążony w permanentnej depresji wejdzie w sensacyjnym nastroju

Kiedy dobiegał końca rok poprzedni, jedyną sensowną ideą dla naszego futbolu wydawała się jego ostateczna i nieodwołalna delegalizacja.

Drużyna narodowa w zawstydzającym stylu przegrała eliminacje mundialu, umiała wygrywać już tylko z amatorami z San Marino, i stoczyła się do ósmej dziesiątki światowego rankingu, czyli na historyczne dno. I dopiero uwalnialiśmy ją od trenera Waldemara Fornalika - przeciętniaka bez sukcesów i doświadczenia międzynarodowego, zatrudnionego dzięki protekcji niestrudzenie promującego śląską piłkę Antoniego Piechniczka. Natomiast najbogatsze polskie kluby wywoływały zażenowanie swoimi popisami w rozgrywkach pucharowych. Legia Warszawa w przegrywanych seryjnie meczach Ligi Europejskiej - imprezy przeznaczonej dla drużyn niegodnych lukratywnej Ligi Mistrzów - nie umiała wycisnąć z siebie choćby pojedynczych, "honorowych" goli. A Lech Poznań nie tylko uległ wyraźnie biedniejszemu, nawet w skali regionu, prowincjonalnemu Žalgirisowi Wilno, lecz jeszcze skompromitował się osławionym, rozpostartym przez kiboli transparentem: "Litewski chamie, klęknij przed polskim panem". Degrengolada totalna.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze