Jedzenie karczochów nie ma większego sensu. Prędzej człowiek zgłodnieje, niż się naje. Ale choć raz warto z karczochami się zmierzyć

Na naszych talerzach najczęściej lądują główki karczocha zwyczajnego (Cynara scolymus ). Wywodzą się od dziko rosnących kardów o mniejszych główkach. Kardami zajadali już starożytni Rzymianie. Z czasem zastąpiły je dorodniejsze karczochy. Dziś to warzywo popularne w krajach basenu Morza Śródziemnego, np. we Włoszech i Francji. W naszych sklepach najczęściej można kupić karczochy marynowane w oliwie, choć od pewnego czasu tu i ówdzie pojawiają się także świeże główki. Od kilku sezonów w karczochy "idą" właściciele lokalnych gospodarstw, więc można je znaleźć na cyklicznych bazarkach i w lepiej zaopatrzonych supermarketach. Moimi karczochowymi dostawcami od dwóch lat są Jola i Ludwik Majlertowie, właściciele gospodarstwa na warszawskiej Białołęce, którzy wśród różnych warzyw uprawiają właśnie krzaczaste karczochy - w tym sezonie cztery odmiany.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze