Zamiast wzdychać, że olimpiada straciła swego sportowego ducha, zobacz paraolimpiadę
Radość ze zdobycia biletów na "prawie olimpiadę" trwała niecałe trzy sekundy. Bo jak tu skakać z radości, gdy w perspektywie ma się godziny śledzenia chyba najnudniejszego sportu świata, czyli szermierki, i to jeszcze w wersji na wózkach. Ale odszczekuję wszystko, co powiedziałam tamtego dnia w drodze do londyńskiej ExCeL Arena. W życiu nie pomyślałabym, że z zapartym tchem będę śledziła kolejne pojedynki i wrzeszczała na całe gardło "Polska biało-czerwoni", gdy tylko pojawił się któryś z naszych reprezentantów (to i tak nic w porównaniu z francuskimi kibicami, którzy zachowywali się, jakby pod szermierczą maską kryła się przynajmniej gwiazda rocka). Nie tylko ja się zachwyciłam: następnego dnia ''The Guardian'' poświęcił szermierce na wózkach prawie rozkładówkę. Skupił się głównie na świętowaniu zwycięstwa w eliminacjach przez Polaka Stefana Makowskiego, który po pokonaniu Rosjanina Artura Jusupowa z radości wywijał oberki na swoim wózku.
Wszystkie komentarze