"Pół godzinki dla rodzinki" to tak zwana reanimacja dla prokuratora. Głównie ze strachu, żeby nie oskarżono nas o zaniedbania. I dla rodzinki, żeby uspokoić krewnych.
W maju słyszę od znajomego bioetyka, Kuby: „wiesz, czym jest zasada pół godzinki dla rodzinki?". Nie mam pojęcia. „Pół godzinki dla rodzinki jest wtedy, kiedy lekarz reanimuje zwłoki, żeby uspokoić krewnych". Pytam o to kilku medyków. Każdy o tym słyszał. Każdy twierdzi, że tego nie robi. Chociaż, po krótkim zastanowieniu, jedna lekarka przyznaje: – Nawet ostatnio miałam taką pacjentkę. Dyżur, noc, mało czasu na decyzję. To była staruszka. Leżała u nas długo. Tygodniami. Nikt nie uprzedzał, żeby dać jej spokój. Zaczęłam reanimację, połamałam jej żebra. Przeżyła. Ile potem żyła? Parę dni.
Wszystkie komentarze
Straszne ,czytac to wszystko.
mam 75 lat.
Wszystko się kończy szkoda ,że nie bezboleśnie :( Kiedy szłam pod nóż prosiłam anestezjologa o wpisanie do karty ,że gdyby coś poszło nie tak w czasie operacji proszę o odstąpienie od uporczywego ratowania życia .Jest to decyzja którą każdy z nas może podjąć sam nie narażając siebie na niepotrzebne cierpienie i zwalniające lekarza od odpowiedzialności .
Też byłem przy umieraniu starszego człowieka, którego pokonał rak. Jego wnukowi, gby zapytał się, czy nie trzeba go zabrać do szpitala, powiedziałem, że teraz musimy pozwolić umrzeć mu w spokoju, bez bólu i wśród rodziny. To przykre, ale okazuje się że śmierć bez bólu jest luksusem.
No co ty, tak na poważnie ?
Mój ojciec chciał sam umierać w domu, zmarł w trakcie snu
Bał się szpitala i tego bólu podczas ratowania
Prawiestuletnia seniorka rodu nie mogła odejść, bo jedna z córek uporczywie wielokrotnie próbowała przywracać ją do życia. Kosztem zespołów ratunkowych i miejsc na OIOM, a organizm po prostu już powiedział "stop".
Nie dała sobie przetłumaczyć, że jej mama potrzebuje spokojnego kąta z opieką by na własnych warunkach godnie, we własnym łóżku, odejść
Koszty oceniać łatwo po czasie i fakcie. Umierające dziecko, które przepraszam prowadzi życie, którego nie da się uratować, ledwo egzystując, co nie do końca da się zbadać przy znacznie ograniczonej świadomości - a zbiórki na leki warte miliony złotych ?
Dopóki rodziny będą ścigać lekarzy za zaniechanie takiego postępowania, tak długo to będzie trwało.
Dokładnie tak.
prawda pewnie leży po środku.
Niech ci uczciwi lekarze nie dziwią się ludziom, skoro ci wiedzą, że wśród lekarzy są tacy, którzy nie umieli pomóc, zignorowali, zaniechali pomocy ludziom, którzy w innych warunkach, przy pomocy innego specjalisty mogli jeszcze w miarę normalnie żyć. Nie chodzi o ostatni tydzień czy miesiąc życia. Chodzi o szukanie na własną rękę kogoś kto uratuje 5-10-15 lat życia, bo jeden z drugim stwierdza, że nic się już nie da.
Albo nie potrafi postawić diagnozy, jak w przypadku mojej mamy. Aż w końcu było za późno.
Bo to tak po chrzescijansku...
Ale chyba nie w momencie agonii?
a któż może wiedzieć, czy to już jest agonia, czy jeszcze nie.
Dopóki lekarze będą popełniali błędy i arogancko ignorowali wiedzę medyczną i zatroskaną rodzinę, dopóty rodzina będzie martwiła się o los swoich chorych.
Oby.
Znajdziesz wzorzec w internecie. Trochę dopasuj do swojej sytuacji. Ja jeszcze dodałam "Ustawę o Prawach Pacjenta Dz.U. z 2020r.. poz.849". Znajdź i poczytaj, jest tam mowa o prawie do odmowy.
Dodam, że napisałam odręcznie, że jestem w pełni władz umysłowych itd. i podpis z danymi z dowodu.
Bardzo potrzeby artykuł, dobry na początek. Bo na razie wypowiedzieli się tylko ci lekarze, którzy są przeciw uporczywemu podtrzymywaniu życia. Przydałoby się też dowiedzieć co mówi Ci, którzy je podtrzymują, jak mocne lub jak słabe mają argumenty i motywację.
Jakiś przykład „absurdalnego, bezrefleksyjnego wyroku”?
Nie znam takiego wyroku
Znana sprawa z gorzowa w tym roku zastosowanie przez sąd aresztu dla lekarza który odłączył pacjenta bez szans na przeżycie od aparatury podtrzymującej życie.
to nawet jest w artykule:
"Został aresztowany po donosie kolegi, dziś jest już na wolności."
Oskarżenie może złożyć każdy, nawet w najbardziej absurdalnej sytuacji.
Znasz mechanika samochodowego ktorego aresztowano?
To są efekty działania Ziobry & Co
W dodatku to był bodajże lekarz bez pełni uprawnień (rezydent czy coś). Podjął decyzję do której nie był uprawniony - powinien był pójść po tę decyzję do szefa.
Lekarz po skończeniu stażu to pełnoprawny lekarz. Dopisek rezydent to zwyczajowe określenie osoby w trakcie specjalizacji realizowanej w formie rezydentury. Nie istnieje taki tytuł lekarz rezydent. Jest to po prostu lekarz, czasem nawet dr n. med. lek.
Każdy lekarz z pełnym prawem wykonywania zawodu może stwierdzać zgon, czy też odstąpić o uporczywej terapii.
Widziałam jak mój ojciec cierpi przez rozsianego raka. Śmierć była dla niego wybawieniem. W głosie lekarza, z którym rozmawiałam przez telefon (czasy Covidu) o jego stanie poczułam ulgę, gdy powiedziałam mu, że zdaję sobie sprawę ze stanu ojca i dziękuję mu za opiekę.
Trochę naiwnie jest sądzić, że łatwo jest o opiekę instytucjonalną. To sfera bardzo zaniedbana, niedofinansowana i trudno tam o miejsce.
A dlaczego opieka instytucjonalna? Dzieci powinny mieć obowiązki wobec rodziców, a nie traktować ich tylko jak źródło słoików.
Czy mamy prawo samodzielnie zdecydować o tym, że nie chcemy obciążać dzieci, czy uważasz nas za zbyt ograniczonych, żeby podejmować takie decyzje? Może zwyczajnie zabronisz nam tego?
tak może mówić tylko ktoś, kto nigdy nie widział jak w rzeczywistości wygląda opieka domowa nad chorym krewnym. Dramaty, czasem ciche, czasem głośne; załamania psychiczne, walące się życia, trauma na resztę życia często wielu członków rodziny.
Winne za to jest właśnie nasze rodzime przekonanie, że "jak to tak mamusie do domu opieki". A no takto, w specjalistycznym ośrodku jest całodobowa opieka wyszkolonego personelu, i mamusi naprawdę będzie dużo lepiej. Wszystkim będzie dużo lepiej - może poza tym sąsiadem spod czwórki, Robikiem, który spod sumiastych wąsów (rzeczywistych bądź mentalnych) będzie się burzył, jak to tak można, toć to nie uchodzi.
Gwarantuje Ci, ze pielęgniarka tez widziala bezsens sytuacji. Ale bez advanced directives tak to wyglada. Akurat chyba Wy rozsadnie do sytuacji podeszliacie, ale w lrzypadku kiedy z pacjentem nie pogadasz, bo np jest po udarze, to niejedna rodzina leci do sadu zaraz jak skonczy usmiechy do medyka.
To okrutne... i dla babci i dla dzieci. :/
Moja mama na ostatnie miesiące trafiła do hospicjum, ale to był nowotwór, który nie do końca "wyczyszczony" odnowił się. Musiała być na morfinie cały czas.
Kiedy pana profesora ze szpitala na Solcu pytałyśmy, czy nie jest potrzebna radio- lub chemioterapia, zapewniał, że nie.
W kilka miesięcy później, mama i tak trafiła na radioterapię, ale już w specjalistycznym szpitalu... I to już nie pomogło. :/
Czyli jeden szpital oszczędził, drugi wydał więcej, niż pewnie było by wcześniej, a mama cierpiała z tego powodu.
Polska to naprawdę dziki kraj i nie jest to tylko wynik 8 lat pissss...