Do Rosji wciąż jedzie wszystko. Oprócz tego, co można byłoby użyć do produkcji bomb i czołgów, i to, na co Putin nie odpowiedział embargiem w 2014 roku.
Karol Rychlik, przewoźnik z Siedlec, mówi, że pieniądze się najeżdża. Jeździ się kilka tygodni za nic, zleceniodawca nie daje nawet euro, a dopiero potem firma przewozowa wystawia fakturę z odroczonym terminem płatności – od 30 do 90 dni.
– Ze stycznia zaczynają nam spływać pieniądze za wykonane usługi w Rosji i Białorusi. Banki rosyjskie robią przelewy, ale pieniądze nie trafiają na nasze konta, bo polskie i europejskie banki zazwyczaj nie obsługują rosyjskich. Tak jest z bankiem PKO SA, który teraz zwraca pieniądze rosyjskiemu bankowi, nie księguje ich na naszych kontach. Próbowaliśmy się dowiedzieć w Ministerstwie Finansów, co dalej, i nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Próbowaliśmy się dowiedzieć w Komisji Nadzoru Finansowego i również nie mamy odpowiedzi.
Wszystkie komentarze
A tak to będzie jak było. Byle dutki się zgadzały...
Ciekawe podejście?To dziwne że się dziwisz,to podejście szofera!
A ja rozumiem!!!!! Bo ten kierowca wybiera putina a jak putin morduje to siedzi cicho! Nie mozna miec ciasto i zjesc ciastko