22 czerwca, w ramach obchodów 80-lecia napadu Niemiec na Związek Sowiecki, rosyjska telewizja państwowa pokazała film fabularny "Zoja". Ta najnowsza koprodukcja Rosji i Białorusi wyreżyserowana przez Maksyma Briusa i Leonida Plaskina miała swoją kinową premierę w styczniu tego roku. Opowiada historię dzielnej komsomołki Zoi Kosmodemianskiej, która schwytana i stracona przez Niemców w końcu 1941 r. stała się symbolem poświęcenia i ofiarnej walki w obronie ojczyzny.
Pamięć o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej jest bodaj najważniejszą częścią współczesnej rosyjskiej tożsamości. Jak pokazują badania socjologiczne, ponad 80 proc. Rosjan czuje dumę ze zwycięstwa ZSRR w II wojnie światowej, uznając je za najważniejsze wydarzenie XX w. Władze starannie pielęgnują te nastroje, siłą rzeczy więc film musiał mieć charakter mitotwórczy, bez mała hagiograficzny.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
No cóż - jedni myśleli tak, inni inaczej - złapał ją kolaborant, członek wiejskiej straży, inne chłopki-pogorzelki ją lżyły (za co później same zostały zabite). Natomiast żaden z chłopów nie chciał współpracować z Niemcami by udzielić jakiś informacji na temat oddziału, a na egzekucję trzeba ich było pędzić pod strażą. Decyzja o taktyce "spalonej ziemi" jest oczywiście kontrowersyjna, ale niestety to jest skuteczna taktyka - ci chłopi co byli bardziej patriotyczni czy ideowi nie raz sami palili swoje chałupy uchodząc, a ci co byli bardziej interesowni czy strachliwi, albo nastawieni antyradziecko - czasem witali Niemców kwiatami. Ilu ludzi tyle postaw, a wtedy ZSRR liczył koło 200 mln obywateli.
W pewnych kręgach Stalin jest uznawany za nieco kontrowersyjnego, ale wybitnego przywódcę walecznego proletariatu.
Bo dla nich liczy się to że wygrał i był silny.
Kiedyś słyszałem takie powiedzenie, że Izrael i Izraelczycy wciąż istnieją mimo że nigdy nie byli wielkim rozległym imperium ani nie byli szczególnie liczni bo przed wpakowaniem się w jakąś awanturę czy wielki projekt zadają sobie pytanie ile to będzie kosztować i czy ich stać na coś takiego.
Entuzjaści wielkorosyjskiego i innych imperializmów nigdy nie pytają o koszty. A potem zdziwienie że imperia się sypią.
Ciekawa amerykańska relacja z lądowania w Południowym Wietnamie, oczywiście bez poinformowania miejscowego rządu, kiedy marines wychodzą z karabinami na brzeg, a naprzeciw w kolorowych ukwieconych wiankach witają ich młode Wietnamki. A przecież spodziewali się komunistów. Po latach przyszła refleksja, ale napalm spadał na głowy brodzących po ryżowych polach rolników.
Doświadczenia Afganistanu pokazały, że w wojnie domowej pojęcie wroga jest relatywne. Gina, jak na wszystkich wojnach, głownie cywile.