Początkowo wydawał się kandydatem bez szans, nie był znany, nie stało za nim żadne liczące się środowisko polityczne, a w pierwszej turze otrzymał zaledwie 11 proc. głosów, podczas gdy wysunięty przez prawicę hrabia Maurycy Zamoyski ponad 40 proc. i wydawał się niemal pewniakiem.
Arytmetyka wyborcza sprawiła, że prawica miała zbyt mało głosów, a arystokratyczny kandydat okazał się jednak nie do przełknięcia dla chłopów, lewicy, mniejszości narodowych. Ten klincz otworzył drogę do prezydentury Narutowicza, który mógł być mężem opatrznościowym polskiej polityki – umiarkowany państwowiec, profesor szwajcarskiego uniwersytetu z międzynarodowymi kontaktami, a jednocześnie patriota żyjący w kulcie powstania styczniowego, z otwartą głową i – jak przyznawali wszyscy, którzy go znali – ujmujący człowiek.
Wszystkie komentarze