Anna Machcewicz - historyczka dziejów najnowszych, pracuje w Instytucie Studiów Politycznych PAN
Niedawny incydent z oblaniem farbą pomnika czczącego żołnierzy Armii Czerwonej na warszawskiej Pradze przypomina wciąż, że historia nigdy się nie kończy. Nigdy też nie jest niestety czarno-biała. Wprawdzie ciała poległych i pochowanych w tym miejscu żołnierzy ekshumowano w latach 60., ale nie można zapomnieć, że naprawdę oddali oni życie w walce ze wspólnym wrogiem. Niezależnie od paktu Ribbentrop-Mołotow, deportacji i zsyłek polskich obywateli, likwidacji członków AK, braku efektywnej pomocy dla powstania warszawskiego ci konkretni ludzie mieli w tym miejscu swoje groby. Pytanie o sposób ich upamiętnienia pozostaje wciąż nierozstrzygnięte. Może wystarczyłaby tablica informująca o niejednoznacznej roli jednoczesnych wyzwolicieli i prześladowców? Węgierski pisarz Sándor Márai napisał przenikliwie o tych, którzy wolności nie mogli nikomu przynieść, bo sami jej nie mieli.
Wszystkie komentarze
"patrzy na równy tłumów marsz
milczy wsłuchany w kroków huk
a mury rosną, rosną ,rosną
łańcuch kołysze się u nóg"
To tak jak w PRL. Pani w szkole wzywa Jasia do odpowiedzi: kto jest największym przyjacielem ludzkości? Jasio głośno wypala – towarzysz Stalin! I dostaje bardzo dobry. A potem pod pulpitem głaszcze książkę Karola Maja i ciszej dodaje: przepraszam Winetu, ale biznes is biznes.
pewnie nie maja dywanu....