W pobliżu Brodnicy granicę Królestwa Kongresowego z Prusami przekroczyły główne siły armii polskiej pod dowództwem gen. Macieja Rybińskiego, ostatniego wodza powstania listopadowego. Po pruskiej stronie 20 tys. 219 oficerów i żołnierzy złożyło broń. Sytuacja osamotnionej armii była beznadziejna, a walka z przeważającymi siłami rosyjskimi gen. Iwana Paskiewicza i idącym z innego kierunku korpusem gen. Piotra Pahlena z góry skazana była na porażkę. Wraz z Rybińskim do Prus przeszedł ostatni prezes Rządu Narodowego Bonawentura Niemojowski. Żołnierze zostali internowani w klasztorze Franciszkanów w Brodnicy. Większość znalazła się później we Francji, Rybiński zmarł w Paryżu w 1874 r.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Oj, to tylko jedna, ta ładniejsza strona medalu; szara rzeczywistość była dużo mniej piękna :-/
www.konflikty.pl/historia/1815-1918/pobyt-powstancow-listopadowych-w-zaborze-pruskim/
Czyli w sumie...trochę jak z przyjmowaniem milionów uchodźców wojennych z Ukrainy: najpierw entuzjazm, niemal " wydzieranie ich sobie z rąk ", jak wspominał pewien wolontariusz...a potem różnie było.
Niesamowite, nie wiedziałem w ogóle o tym. Rewelacyjny, genialny plan - w sumie można było podejrzewać, że Hitler będzie się snuł po zdobytej Warszawie.
Szkoda, że nie wyszło, ależ byłby to koniec wojny - prawie zanim się zaczęła...
>Szkoda, że nie wyszło, ależ byłby to koniec wojny - prawie zanim się zaczęła...
Nie no czemu? Przecież to nie Hitler osobiście prowadził wojne, tylko państwo niemieckie. Po śmierci przywódcy jego stanowisko i obowiązki przejąłby ktoś inny i wojna trwałaby nadal. Kto wie, może z mniej szalonym i psychopatycznym wodzem na czele Niemcom poszłoby lepiej...?
Mimo wszystko historia opiera się na jednostkach wybitnych - może nie znalazłby się już taki porywacz tłumów, jak Adolf Schicklgruber?