XXI wiek uwidocznił rozdźwięk między uniwersytecką humanistyką a praktykowaniem jej idei, między przestrzenią naukową i przestrzenią publiczną. Kiedy rośnie liczba państw znajdujących się na drodze do autorytaryzmu, do głosu dochodzą populiści, radykalnie nacjonalistyczne partie i ruchy społeczne, narasta przemoc i przyzwolenie na nią, postępuje podmywanie wartości Unii Europejskiej, nie da się nie zauważyć bezradności nauki. Warto więc poszerzyć refleksję wokół roli humanistyki zaangażowanej i możliwości jej sprawstwa w obronie wartości demokratycznych.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Kiedyś podobny tekst o tym, że nazizm to tylko drobny element w ponad tysiącletniej historii narodu niemieckiego wygłosił polityk z AfD. Był niewyobrażalny skandal.
Twój przedmówca bynajmniej nie napisał "drobny element."
Nie napisałem, że drobny, tylko że znaczący. Takoż samo polski antysemityzm nie jest drobny, a znaczący. Podobnie postępowanie polskiej szlachty z Rusinami, o czym pisze Daniel Beauvois w "Trójkącie ukraińskim", nie było drobne, a bardzo znaczące. Czy Pana zdaniem mamy z powodu nazizmu zakopać Kanał Oberlandzki, zburzyć pałace i zaporę w Pilchowicach na Dolnym Śląsku, rozebrać zamek w Łagowie? Wyciąć resztę drzew w zdewastowanych parkach podworskich? Zniszczyć do cna nędzne pozostałości cmentarzy ewangelickich? Spalić skansen w Olsztynku, bo założyli go Niemcy? Zaorać drogi i wytyczyć nowe? Zapomnieć o Kancie, Herderze, Hauptmannie? Niechże się Pan zastanowi. Ludzie przemijają, zostaje ziemia, lasy, jeziora, groby, architektura.
Proszę nie robić ze mnie niemcożercy. W polskiej liberalnej narracji dostrzegam po prostu tendencje do relatywizowania niemieckich zbrodni w stopniu, który dzięki Bogu, wciąż nie jest jeszcze akceptowalny w samych Niemczech.
Prof. Bartoszewski stwierdził kiedyś, że niemiecka historia to naprzemienne okresy sadyzmu i masochizmu, po czym dodał, że w naszym polskim interesie jest by obecny okres masochizmu trwał jak najdłużej. Tylko tyle.
A propos profesora Trąby, jest współautorem 4 tomowego zbioru esejów Polsko niemieckie miejsca pamięci. Fantastyczne kompendium wiedzy na temat relacji polsko-niemieckich. Gorąco polecam.
Jeśli jesteśmy ludźmi myślącymi, potrafiącymi rozróżniać różne aspekty życia,
to w przypadku kiedy jakiś zły polityk (dyktator) czyni nam bezpośrednio zło,
a następnie przejmujemy jakieś dobra należące do wyznawców w jego narodzie,
które sprawiają poprawę bytu naszego, to nie możemy całego jego narodu uważać
za zło, bo jest to nie logiczne. Oskarżać możemy tylko bezpośredniego sprawcę zła,
oraz osoby z nim współpracujące, które działały w celu uzyskania bezpośredniego
zysku z tej działalności. Takie samo zło odbywa się i w naszym narodowym gronie,
gdzie jedna grupa niszczy inną grupę która nie chce się podporządkować dyktaturze.
Drobny element .... rozpętanie wojny i w jej wyniku śmierć milionów ludzi ?
No, akurat ten tekst wywylal skandal, bo byl wygloszony w zupelniem innym kontescie. AfD (tak, ta partia, ktore j przdstawicieli PiS do Polski zapraszal jeszcze niedawno) chce od lat ograniczenia w progamie szkolnym czasów III Rzeszy. Tak pod haslem dosc pedagogiki wstydu". Co innego twierdzic, ze nie nalezy na Niemcy patrzec tylko przez pryzmat 13 lat nazizmu, a co innego, ze ten nazizm powinien byc zapomniany, bo to tylko 13 lat.
100/100
I dziś Polska upomina się by niepokoić zmarłych i wyciągać ich resztki z grobów.
A co z mordowanymi oficerami przez Stalina?
A co z bohaterami spod Monte Casino? Tam całkiem spory cmentarz.
No, a we Lwowie jest cmentarz Orląt. Dlaczego ich pozostawiać w spokoju?
Nie rozumiem potrzeby likwidowania dawnych grobów i szukania im miejsca właściwego.
Czy nie lepiej postawić tam pomnik upamiętniający zdarzenie?
Bo w tym działaniu widzę pewną analogię do zachowań niejakiego Kaczyńskiego, który każdego 10 dnia miesiąca idzie "czcić" brata. A że przy okazji zachowuje się jak prostak, to uchybia wszystkim, którzy zginęli.
I nie widzę w tym żadnej żałoby, a szukanie sposobności by na kościach zmarłych robić karierę.
Fałsz i obłuda są paskudne.
A kłamstwa, przemilczenia, niedopowiedzenia lub zmiany "na swoją historię" są najpaskudniejsze i szkodliwe
W tek samej GW jest wzmianka o Fryderyku II, ktory ograniczyl okres załoby ze wzgledu na koszty uroczystosci. Rodzenstwo mozna bylo opłakiwac do 3 miesięcy, a wìec bylyby tylko 3 miesięcznice :-)
Nie niepokoić. Chodzi o godny pochówek, to wszystko.
Lenin, Stalin, Mao, oni wszyscy wymordowali takie miliony, że w dziejach świata nikt ich jeszcze nie prześcignął.
Można, ale po co? Jaki sens ma relatywizowanie zbrodni hitlerowskich?
Holokaust to jednak cos innego niz "normalne" ludobojstwo. Szkoda, ze tego nie rozumiesz. Roznice sa ewidentne.
To akurat chyba nie do mnie uwaga.
To mialo byc do Marka. Przepraszam
Trzeba było to powiedzieć ludziom świeżo po wojenie
Po wojnie nikt tak nie mówił, ale teraz jest prawie 80 lat później.
A profanacja zwłok i zdemolowanie mauzoleum marszalka Bluechera w Krobielowicach? Dokonali tego Rosjanie, ja rozumiem ze nienawidzili hitlerowców, ale Bluecher byl sojusznikiem Rosji w wojnie z Napoleonem. My zreszta przyłaczylismy sie, niszczac napis w mauzoleum. Ojciec mi opowiedzial, ze przetrwało we Wrocławiu popiersie podpisane Suarez. Po latach ktos sie zorientował, że nie byl to Hiszpan ale mieszkaniec Świdnicy - i popiersie zniknęło :-)
Może nie Suarez ale Svarez - ojciec Allegemeines Landrecht - wybitnej kodyfikacji opartej na idei prawa natury, podobnej w duchu do austriackiego ABGB. Jeden z kroków milowych w rozwoju kultury prawodawstwa. Troche zapomnana kodyfikacja, bo w znacznej mierze zastąpiona przez BGB (w wyniku zjednoczenia Niemiec w 1870 r.), ale też trochę epigoniczna, bo reglamentująca i troche utrwalająca społęczeństwo stanowe - w dobie trwajacej już rewolucji francuskiej. Nie zmienia to faktu, że była to chyba pierwsza kodyfikacja regulująca prawem pisanym ogół stosunków społecznych - i w tym znaczeniu prawdziwy pomnik europejskiej kultury prawniczej. A pomnik Svareza, mocno związanego Wrocławiem (egzamin prawniczy we Wrocławiu i początek kariery zawodowej, reorganizacja administracji Prownicji Sląskiej)), dobrze by pasował do miasta (tak samo do Świdnicy). Może przed gmachem Wydziału Prawa?
dałbym dwa plusy :)
Zgoda, można było. W mojej małej mieścinie na Pomorzu próbowano nawet zachować niemiecką nazwę miejscowości nadając jej jedynie bardziej słowiańskie brzmienie, choć ostateczne zwyciężyła obca regionalnie nazwa narzucona przez ludowego komisarza.
Można było, bo w jedynej w tej miejscowości szkole w latach 70-tych był nauczyciel, który trochę poza programem, ale w ramach lekcji opowiadał, gdzie stała synagoga (i dlaczego nie ma po niej śladu; dzisiaj na tej działce stoi „Dino”), a gdzie drugi kościół, bo ewangelicki ma się rozumieć zajęli katolicy. Pokazywał miejsca, w których przetrwały ślady niemieckie. Potrafił nawiązać kontakt z niemieckimi rodzinami wywiezionymi nad Ren. A owocem tych starań była książka o historii miejscowości „Dzieje miasta i gminy…”, która ukazała sie w 2014 r. głównie dzięki staraniom Polaków, którzy zalewie 1 pokolenie spędzili na tej ziemi, ale potrafili to miejsce docenić.
Niemiecki i żydowskie cmentarze po wojnie niszczono prawie wszędzie. W Białymstoku urządzono w tym miejscu park. W Warszawie na Bródnie pozostał lasek - macewy gdzieś wywieziono, chyba na budowę jakiś dróg. I tak w wielu miejscach. Z pomników na ziemiach zachodnich wykuwano niemiecki napisy - tak było np w Szklarskiej Porębie...
Dlaczego to się działo? Moim zdaniem to skutek silnego nacjonalizmu, który powoli się nasilał w Europie od końca XIX wieku, eksplodował w latach '30 i w czasie wojny i nie wygasł po wojnie. W końcu pod koniec lat '30 zniszczono w Polsce setki kościołów prawosławnych i grekokatolickich, sekowano praktycznie wszystkie mniejszości narodowe. Komuna, która wtedy doszła do władzy, była w wielu swoich frakcjach równie nacjonalistyczna. Taki był wówczas trend chyba w całej Europie a na pewno w w Europie Wschodniej. Np gdzieś 1948-50 rozwiązano praktycznie wszystkie organizacje żydowskie, zakazano nauki języka niemieckiego, wysiedlono Ukraińców z południa Polski, potem wyrzucano Żydów z Polski itd. To samo działo się w Czechosłowacji i wielu jeszcze miejscach.
IMHO komuna w Polsce miała charakter zbliżony do onr
Zaraz, zaraz.
To stare groby niemieckie mają zostać a polskie mają 20 lat 'życia' i bez opłat znikają?
>W mojej małej mieścinie na Pomorzu próbowano nawet zachować niemiecką nazwę
Zaraz, zaraz, czy możesz potwierdzić że przed niemiecką nazwą ta mieścina nie miała słowiańskiej nazwy?
Podaj nazwę mieściny i zobaczymy.
Zobacz, jest Bautzen a do drugiej połowy XIX wieku miał słowiańską nazwę Budyšin.
"do drugiej połowy XIX wieku miał słowiańską nazwę Budyšin"
Dla mieszkających tam Serbołużyczan dalej ma.
Taki był przepis. Władze PRL nakazały usuwanie wszelkich pozostałości po niemieckich mieszkańcach w postaci napisów, pomników itp.
Daj spokój. To jakiś mały "Kazio" marzyciel.
Bywało. Na Pomorzu wiele wsi zakładali niemieccy osadnicy bo to były ziemie stosunkowo mało zaludnione.
Sporo wsi zakładano na pniu (te z końcówką -hagen np).
Oj, masz rację, przepraszam. W akcie lokacyjnym z listopada 1354 r., wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego Winrych von Kniprode (przywilej lokacyjny nadali Krzyżacy) wyraźnie kazał zanotować: -unsir stat Chrząszczyrzewoszyce...-
"...dlaczego wysiedlono Ukraincow z południa?..."
To stale ten sam problem. Nacjonalizm ukraiński, który był pewnie jeszcze bardziej agresywny niż polski (im dalej na wschód tym gorzej), postanowiono zwalczyć nacjonalizmem polskim i tak rozproszyć Ukraińców, by znikli jako mniejszość narodowa w Polsce. Z resztą z pozostałymi w Polsce Niemcami zrobiono to samo, choć nieco innymi środkami np zakazano nauki języka, wprowadzono takie programy nauczania, by przekonać ich do tez władców PRL o 1000 letnich polskich Ziemiach Zachodnich. Właściwie każdą mniejszość tak potraktowano. I efekt był: 95% ludzi teraz to etniczni Polacy. Może dlatego tak się boimy masowej imigracji.
No i co z tego.
Lepiej wytłumacz czytelnikom czemu Niemcy nadali temu miastu germańską nazwę.
Przed Wydziałem Prawa troszkę mało miejsca, ale może przed budynkiem dawnej Rejencji Prowincji Śląskiej (obecne Muzeum Narodowe)?
pomnik stał przed Filologią Polską (przed 1945 jakiś pruski sąd), więc raczej tam, szczególnie, że placyk tamże nosił również jego imię.
w zasadzie chyba nawet miała oenerowy skład, bo ci popierający obóz londyński i AK odpadali, jako, że komuna ich ustawowo niemal prześladowała, zostawał więc tylko "zdrowy, ludowy element" plus nieco tzw. Żydów, ale to jakieś resztki, bo jednak większość, jak przeżyła okpację i późniejsze pogromy, to starała się jak najszybciej czmychnąć stąd; i chyba tylko nielicznych można uznać za autentycznych, większość to byli ludzie zasymilowani, jak się wydaje; ci często na kierowniczych posadach na samej górze (bo na więcej nie starczało); ale generalnie był to jednak ONR, co wydało się w 1968.
te katolickie to faktycznie były bez szans, ale na tzw. "ziemiach odzyskanych" z połowa cmentarzy (a może nawet "większa połowa") to były cmentarze ewangelickie i te przerobiono za pomocą buldożerów na parki; a były to czasem obiekty z grubsza tej wartości co np. stary cmentarz żydowski we Wrocławiu (który przetrwał z powodu jednego swojego lokatora, niejakiego Lassalle'a), więc przynajmniej w części można by było je ocalić;
osobny problem, to los mienia gmin ewangelickich (i bardziej generalnie, nie katolickich), których nacjonalizacja mienia III Rzeszy przecież nie obejmowała.
Prawdziwa rzadkość, tym bardziej doceniamy.
>Nic nie tlumaczy niszczenia grobów
Brak opłaty po 20 latach.
W Wielowsi koło Tarnowskich Gór jest kirkut założony w XVII. Cmentarz ten przetrzymał hitlerowską okupację.
Sporo macew zniszczyli dopiero polacy po roku 2000 podpalając przy nich ogniska do spowodowało zniszczenie napisów.
Ot, polska kultura.
Bibliotekę. Amfiteatr jest tam gdzie była strzelnica.
To przesadne uproszczenie. Wyobrażam sobie swoich dziadków, którzy po wojnie nagle musieli się przemieścić. Za Bugiem zostawili "gospodarkę", wraz z tym wszystkim co było im znane. Nie tylko tak wzniosłe rzeczy jak krajobrazy, drzewa, pola, strumyki, sąsiedzi i słońce, czy chociażby groby bliskich, w tym grób swojego zmarłego zaraz po urodzeniu syna, ale także meble czy wszystkie te rzeczy, których nie byli w stanie zapakować i ze sobą zabrać.
Dostali wówczas dwupokojowe mieszkanie w Krakowie. W środku zapewne zastali wszystko to, czego nie rozszabrowano od chwili, gdy poprzedni mieszkańcy to mieszkanie opuścili, do momentu, gdy je zajęli. To dość oczywiste, że pierwsze co w takiej sytuacji się robi, to wyrzuca wszystko to, co jest niepotrzebne. Na śmietniku wylądowały wszystkie zdjęcia, dokumenty czy inne osobiste rzeczy poprzednich lokatorów. I chociaż dziadkowie byli ledwo piśmienni, to i ja, chociaż mam wyższe wykształcenie, podobnie bym postąpił. Bo i po co mi artefakty obcych mi ludzi?
Myślę, że ten mechanizm zadziałał także na Ziemiach Odzyskanych. Ludzie nie wyrzucali z nowo zajętego domu zdjęć dlatego, że przedstawiały Niemców. Wyrzucali je dlatego, że przedstawiały obcych im ludzi. Wyrzucano cudze świadectwa szkolne, bo jaki można zrobić z nich użytek. Wyrzucano często książki, bo w jakim celu trzymać w domu książki w języku, którego się nie rozumie, często samemu będąc ledwo piśmiennym.
Nie neguję rzecz jasna tego, że "odniemczanie" przestrzeni odbywało się programowo z nakazu władzy. Ale to dotyczyło przestrzeni publicznej. W przypadku przestrzeni prywatnej to "odniemczanie" jest po prostu skutkiem ubocznym przesunięcia się naszych granic na zachód.
Na ziemiach wyzyskanych, czasem wynosili te graty na strych.
Rodzina chłopska zza Buga dostała przydział na mieszkanie w Krakowie? Po kim? Po Żydach?
Repatriacja odbywała się w sposób zorganizowany i pociągi z ludźmi z kresowych wsi i ich dobytkiem kierowano do konkretnych miejscowości na Ziemiach Odzyskanych (jak je wtedy nazwano). Gospodarze dostawali stosowne do pozostawionego mienia poniemieckie gospodarki, biedota, która zjeżdżała się także z innych regionów Polski (np. kieleckie, Podkarpacie) trafiała do majątków junkierskich, z których porobiono niebawem PGR-y.
Mieszczan ze Lwowa kierowano do Wrocławia itd.
Film "Sami swoi" nie jest zmyśloną bajką, choć to też wspaniała komedia...
Kiedy moi krewni z Kresów dotarli na miejsce swojego przeznaczenia, zastali domy już wyszabrowane przez Polaków z tzw. Centrali, choć był dopiero maj 1945 i akurat zdobyto Berlin.
>> Rodzina chłopska zza Buga dostała przydział na mieszkanie w Krakowie? Po kim? Po Żydach?
Podejrzewam, że właśnie po Żydach, jakkolwiek dziadkowie nigdy na ten temat nie rozmawiali, ani ze mną, ani ze swoimi dziećmi, ani z innymi wnukami.
Moja mama, która zostawiła willę z dużym ogrodem we Lwowie, została przesiedlona do Gdańska, gdzie dostała pokój w mieszkaniu podzielonym na kilka kwater. Potem, kiedy starała się o jakieś zadośćuczynienie, mogła otrzymać niewielkie gospodarstwo na ziemiach odzyskanych, czego nie przyjęła (była urodzona i wychowana w mieście, nie znała się na roli). Powiedziano jej, że skoro odmówiła, nic jej się nie należy. Nie zwrócono też aktu własności.