Wraz z upływem czasu „zwycięski remis" naszej reprezentacji w meczu z Anglikami na Wembley stawał się coraz bardziej znaczący. Aż w końcu został wielkim sportowym mitem. Polacy są z niego tak dumni jak Izraelczycy ze zwycięskiej wojny Jom Kippur, którą tak interesował się nasz trener.
„Jak to się stało, że jeden mecz piłkarski w dwóch krajach rozbudził emocje nieporównywalne z jakimkolwiek wydarzeniem publicznym? Dlaczego przysłonił kilkudziesięciu milionom widzów inne wydarzenia? Dlaczego spowodował w Polsce narodową euforię, a w Anglii poczucie klęski?" - pytał przed laty Wiktor Osiatyński we wstępie do książki pt. „Przez Wembley do Monachium". Dziś te pytania nadal są aktualne. A transmisja tego meczu w pokoleniowej pamięci znajduje się obok lądowania na Księżycu statku Apollo 11 i pierwszego kroku człowieka na srebrnym globie.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Nikt go nie sfaulował, Farland go nawet nie dotknął
(można obejrzeć na jutubie ze stopklatkami w dowolnym momencie)
Zwykła kontuzja przeciążeniowa bez kontaktu z przeciwnikiem - takie są najgorsze (to samo miał Iwan w Hiszpanii'82)
A co do całego "cudu na Wembley" - to nie był żaden cud
Owszem, Polacy mieli sporo szczęścia w końcówce, ale wcześniej nieźle kontratakowali, strzelili na 1:0, a potem już się głównie bronili - bo było czego bronić
Po prostu graliśmy z WIELKĄ ANGLIĄ!
Z mistrzami świata sprzed 7 lat, których 4 lata później pozbawiła półfinału JEDYNIE głupia decyzja trenera (zdjął ich lidera Charltona przy stanie 2:0, żeby go oszczędzać na półfinał... a to był mecz z Niemcami...)
Wyobrażacie sobie dzisiaj, że JAKAKOLWIEK reprezentacja w Europie remisuje na wyjeździe z ekipą, która przed chwilą umiała wygrać Z AUSTRIĄ!!! 7:0?
Z Austrią, nie z San Marino...
No a nasi to właśnie wtedy zrobili
A ja nie pamiętam tego meczu:(
Dopiero Polska - Haiti 7:0 rok później...
Też się nie załapałem
Ale i tak obejrzałem z 10 razy :)
I jeszcze dwie uwagi - historyczne. Pyrrus prawdopodobnie nic takiego nie powiedział. Łoił skórę Rzymianom aż miło. No ale historię napisali Rzymianie. Obrona Częstochowy - ta historyczna - polegała na tym, że obrońcy mieli sporą przewagę w artylerii nad oblegającymi. Żadnych kolubryn Szwedzi tam nie mieli, a my nie mieliśmy Skrzetuskiego.
Ani nawet Kmicica :-)
Polska Haiti mial potem przykre nastepstwa. Na Haiti mieszkala (no i do tej pory mieszka) spora mniejszosc "polska"...potomkowie legionistow ktorzy przeszli na strone miejscowych podczas powstania antyfrancuskiego (gdzie byli wyslani jako ekspedycja karna)... po tym meczu byli przesladowani i wywlaszczani...zdarzaly sie tez gwalty, rabunki a nawet zabojstwa
Tak było, nie trzeba nawet stop klatki. Było widać jak na dłoni. Oglądałem ten mecz. Mc Farland nie sfaulował Lubańskiego.
oj szkoda
Największe sukcesy przyszły później : dwukrotne III miejsca na Mistrzostwach Świata.
Komuno wróć!!!
Szczerze pisząc to miałem tej historii po dziuki w nosie i w zasadzie to nadal mam.
Już nigdy nie będzie takiego lata. Już nigdy polska reprezentacja w piłkę nożną nie będzie tak pięknie grała. Już nigdy...