Kiki nie cierpiała kalendarzy, oszczędzania i przymusu. Nie dbała o karierę ani o stabilizację. Kiedy jej znajomi zaczęli wchodzić w poważniejsze związki, mówiła: "Małżeństwo to jakaś epidemia, ospa albo żółta febra".

Gorszyła, narkotyzowała się i przebierała w mężczyznach. Była ucieleśnieniem wszelkich wad i grzechów swojej epoki, wychowanicą jednej z najgorszych dzielnic Paryża, ale nadal uroczą, wielkoduszną i jedyną w swoim rodzaju Kiki.

Jedni ją uwielbiali, jak Jean Cocteau, który mówił o niej "Królowa Cyganów", a inni nie cierpieli – jak André Breton, który uważał ją za paryską prostaczkę i omijał dużym łukiem.

Mogła być bardzo bogata i żyć bez trosk.

Dom pod sześcioma bękartami

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    living-on-the-edge
    już oceniałe(a)ś
    11
    1
    Spalić wiedźmę na stosie
    @nick_psik
    srutututu bum bum
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    @nick_psik
    KOSZ, przygłupie
    już oceniałe(a)ś
    0
    0