Możemy sobie, przy pewnym wysiłku, wyobrazić tę scenę. Lato 1621 r., 27 przywódców powstania czeskiej szlachty na rynku staromiejskim w Pradze. Rynek wyglądał inaczej niż teraz, nie było na nim ani wielkiego pomnika Jana Husa, ani przepięknego kościoła św. Mikołaja, który dziś należy do husyckiej wspólnoty religijnej, a który wielki architekt Kilian Ignaz Dientzenhofer zbudował mniej więcej sto lat po interesującym nas wydarzeniu. Więcej zabudowań było na rynku niż dzisiaj, ale staromiejski ratusz stał i tak samo znad kamienic wystawały wieże kościoła tyńskiego, najpiękniejszego z gotyckich kościołów Pragi. Właśnie przed ratuszem ustawiono podium i po kolei ścięto 27 przywódców czeskiego powstania – szlachty i mieszczan.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
korzystano z zapisów języka dolnołużyckiego i polskiego, z ksiąg wydawanych i przechowywanych we Wrocławiu. Język dolnołużycki jest bardzo podobny do polskiego, polski i dolnołużycki są bliższe sobie niż którykolwiek z nich z czeskim (łużyczanie podobnie jak my mają spółgłoskę "ł". A we Wrocławiu w czasach do roku 1870 - do wygranej Prus z Austrią wydawano wiele książek w języku polskim, i polski był szeroko używany np. Górnym Śląsku. Polski, nie Śląski, sami Niemcy tak to określali. Niemiecki lekarz Julius Roger po przyjeździe na Górny Śląsk (1847, okolice Gliwic, Raciborza) nie mógł się porozumieć z mieszkańcami okolicznych wiosek, nauczył się więc polskiego. W 1863 wydał we Wrocławiu książkę "Pieśni Ludu Polskiego na Górnym Szląsku", polsku, z tytułem tak jak napisałem.
Podkreślam - to nie ja określam język Górnego Śląska w XIX w. jako polski, to sami Niemcy ten język tak określali. I po wygranej Prus z Austrią (1870) na Dolnym i Górnym Śląsku następuje germanizacja podobnie jak w Czechach po bitwie na Białej Górze.
przepraszam, pisałem nieco za szybko. Odtworzenie czeskiego języka pisanego zaczęło się wcześniej, od około 1780, głównie w kulturze, od Wiosny Ludów język czeski odradza się w całym kraju.
Co więcej w opowieściach podróżników w rejony Karkonoszy znajdują się wzmianki że język tamtego ludu (W XIX wieku) nosił znamiona wpływów polskich, czeskich i niemieckich. Także nawet na Dolnym Śląsku dość długo znajdowały się ślady ludów słowiańskich
" I po wygranej Prus z Austrią (1870) na Dolnym i Górnym Śląsku następuje germanizacja "
Niezupełnie. Prusy odebrały Habsburgom Sląsk w wyniku I Wojny Sląskiej (będącej fragmentem Wojny Siedmioletniej. A ta miała miejsce 1740-42. I zakończyła siŁ tze. Pokojem Wrocławskim w 1742.
Odebranie Śląska Habsburgom przez Prusy nie były jeszcze tym znaczącym momentem. Germanizacja tych terenów nastąpiła po ostatecznym pokonaniu Austrii, dokładnie od 1781.
Ba język polski na Dolnym Śląsku zaczął zanikać na skutek germanizacji na przełomie XIX i XX wieku. Tej samej, która u nas owocowała dziećmi z Wrześni itp.
Potomkowie narodów słowiańskich zachowali się do dziś nawet na zachód od Odry - na Łużycach. Na terenie RFN mamy napisy dwujęzyczne, te serbołużyckie doskonale zrozumiałe dla nas. Są stacje radiowe nadające w języku serbołużyckim, polecam zwiedzenie klasztoru Marienstern, czyli Marijina hwězda. Niestety, kilka lat temu nastąpiła konsolidacja szkół podstawowych i te z serbołużyckim ledwo przetrwały. Jest taka miejscowość, Glauchau za Dreznem, jakieś 200km za Zgorzelcem. W małej kawiarni-galerii sztuki rozmawiałem z miejscowym pasjonatem historii. Lokal nazywał się "Art Głuchowe", byłem mocno zaskoczony.
Dzieki! Super i bardzo ciekawie to napisales! Szacun!
Dziękuję również! Dodam, że Czesi się czasem spierają o to, czy w jakimś obszarze granicznym Czech czy Polski miejscowa ludność mówi gwarą z korzeniami czeskimi czy polskimi. Np. w rejonie Zaolzia, Karwiny, Bogumina (Bohumina). Kawałek dalej jest Frydek Mistek i Lysa Hora. I miejscowy poeta i filolog i ogólnie bardzo ciekawa postać - Ondra Lysohorski zachował w swoich tekstach spółgłoskę "ł" laską (lacką) - po prostu polską.
W czeskim 'ł' nie występuje, Czesi mają nawet kłopot z jej wymówieniem. Spierać się można przyjaźnie, najlepiej przy piwie Radegast (rzut beretem od Lysej Hory mamy górę Radhośt - Radegast i dobry browar), I co do muzyki - polecam koncert zespołu Ćechomor Ewą Farną - dobrych kilka lat temu w Narodnym Divadle, koncert świąteczno-noworoczny. Zagrali przepiękną muzykę, folkową, śpiewaną po czesku, w gwarze cieszyńskiej, też i starośląskiej-staropolskiej. Jedna z piosenek - "Ławeczka" sprawiała nieco kłopotu wokaliście Czechomora, przez to nasze ( i łużyckie) 'ł'. Czechomor miał w swoim motto na jednym z koncertów coś w rodzaju "Wszyscy jestesmy Celtami" - "Všichni jsme Kelty" lub "Keltové".
Zwrócili w ten sposób uwagę na korzenie celtyckie muzyki czeskiej.
I w Czechach i na Słowacki zachowały się pewne tradycje celtyckie, choćby budowanie maika - słupa z wieńcem i wstążkami na początku lata. Ale to już materiał na kolejną dyskusję :)
Jeszcze raz dzieki, widze, ze ta malo znana tematyka to Twoje hobby i pasja. Czekam na kolejny wpis...
Najmocniej przepraszam, ale głupoty Pan wypisuje o tej kompletnej germanizacji. Zanim się zacznie coś pisać, to może warto sięgnąć do fachowych źródeł. Np. J. Lehár, A. Stich. J. Janáčková, J. Holý, Česká literatura od počátku k dnešku, Praha 1998, albo nawet do polskich prac Z. Tarajło-Lipowska, Historia literatury czeskiej, Wrocław 2010. O czeskim odrodzeniu narodowym też ma Pan raczej blade pojęcie, sądząc po tym, co Pan tutaj nawypisywał. Bzdurą jest, że czeski język mówiony zachował się tylko na Morawach, język literacki zaś jako forma kodu wysokiej komunikacji kulturowej odtwarzany był nie tyle z zapisów polskich i łużyckich, ale w oparciu o piśmiennictwo końca XVI wieku, tzw. "veleslavínskou češtinu", przede wszystkim zaś normę językową Biblii Králickiej. Polski i rosyjski stanowiły uzupełnienie tylko w zakresie leksyki dotyczącej nowszych terminów.
""Brakuje w tym artykule wyraźnego podkreślenia najistotniejszego skutku bitwy na Białej Górze - prawie całkowitego zniemczenia całych Czech""
- gdzie to przeczytales ???. "Polecam lekture "Wojny trzydziestoletniej 1618-1648, Tragedia Europy" - Peter H. Wilson. Ponad 850 dtron informacji.Strona 299 Bitwa na Bialej gorze i nastepstwa polityczne.
z konieczności pisałem skrótowo. Nie napisałem, że czeski mówiony zachował się tylko na Morawach. Tym niemniej to właśnie na katolickich Morawach czeski nie został tak silnie wyparty przez niemiecki jak w Czechach bliżej Pragi. O korzystaniu z zapisów polskich i łużyckich dowiedziałem się z artykułów czeskich, natomiast faktycznie ma Pan rację co do Biblii Kralickiej - nie tylko zresztą, zachowane teksty husyckie (kazania, pisma teologów) też były wykorzystywane jako wzorce gramatyki, ortografii. Odrodzenie czeskie to proces który nie nastąpił tak szybko jak wcześniejszy upadek języka czeskiego, w swoich wielu etapach zachodził niejednorodnie.
Czeski historyk Palacky tak to interpretował, ulicę Palackeho znajdziesz w każdym większym mieście w Czechach.
Przeczytałem też o tym choćby w takim artykule w "Polityce" :
polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1510502,1,bitwa-pod-biala-gora.read
Zresztą ten artykuł który komentujemy bardzo przypomina powyższy z "Polityki"
Co ciekawe, właśnie w tym artykule na końcu przedstawiono te i inne koncepcje, ale tu, w szybkiej polemice posłuże się bezpośrednim cytatem z początku artykułu:
"W bitwie pod Białą Górą, 8 listopada 1620 r., wyginęła czeska szlachta; zwyciężyli Habsburgowie, którzy zaczęli niemczyć Czechy. Ta swoista utrata niepodległości została – wedle czeskiej tradycji narodowej – wynagrodzona dopiero 28 października 1918 r., kiedy ogłoszono powstanie Czechosłowacji
Cała historia narodu czeskiego między 1620 a 1918 r. często sprowadzana jest do walki o narodowe odrodzenie i wielogeneracyjnego boju z Niemcami. Pamięć o tragedii pod Białą Górą (Bila Hora koło Pragi) miała mobilizować do pracy nad odbudową narodowego czeskiego życia społecznego, miała uwrażliwiać na niebezpieczeństwo germanizacji. Wedle ojców założycieli narodu (język czeski ma specjalne słowo buditele, czyli ci, którzy obudzili naród czeski), a z całą pewnością w koncepcji Franciszka Palackiego, twórcy czeskiej świadomości"
Rozmawiałem też na ten temat z moimi znajomymi Czechami.
sprawdź sobie sam jak to oceniał Franciszek Palacky, jeden z "buditeli" narodu czeskiego,
i dlaczego w jednej z pierwszych polemik (@ekumeniczna ortodoksja) pisałem o Wiośnie Ludów 1848 - jako dacie odrodzenia czeskiej świadomości narodowej - wystarczy przeczytać hasło Zjazd Słowiański, Praga 1848
W XIX wieku, w czasie odrodzenia czeskiej świadomości narodowej zniemczenie Czech było traktowane jako bezpośredni i najważniejszy skutek Bitwy na Białej Górze.
No i widzisz, to jest dowód, że do tego, żeby być czeskim patriotą niekoniecznie trzeba mówić po czesku. Z bardziej znanych narodów można wymienić Irlandczyków, Szkotów i innych Brytyjczyków, którzy posługują się głównie angielskim, Żydów, którzy dopiero od niedawna zaczęli używać hebrajskiego, Belgów, Szwajcarów, który zawsze używali różnych języków. Tak więc to "zniemczenie" to raczej pozór, istotniejsza dla narodowej destrukcji była rekatolicyzacja.
dziwne stwierdzenie, pewnie pół Śląska (pomijając Oberschlesien) to była ludność dość długo mówiąca słowiańskim językiem (polskim). Z czasem, jak rozwinął się najpierw pruski, potem niemiecki patriotyzm, język ten był coraz bardziej wypierany, tym bardziej, że zawsze był językiem *tylko* ludowym. Ostał się w końcu tylko w enklawach, wśród ludu, głownie na Górnym Śląsku.
Język i poczucie narodowe to trochę odrębne zjawiska. To, że w ogóle niektórzy Ślązacy uznali opcję polską za narodowo istotną, to tylko efekt polskiej propagandy pod koniec XX w., która była zresztą reakcją na nacjonalizm niemiecki. Śląsk I Polska to były długo nieprzystawalne byty polityczne.
część Szkotów stara się podtrzymać znajomość języka gaelickiego, w Walii mamy napisy w walijskim. Czy rekatolizacja była istotna dla tej destrukcji? Też bym polemizował. W katolickim Brnie ( w zasadzie w jego okolicach, na Morawach, ) które obroniło się gdzieś koło 1630 r wojskom szwedzkich protestantów właśnie dzięki trwaniu w katolicyzmie zachował się język czeski. Wszystko zależy od religii wyznawanej przez władców, polityki.
Czasem możemy być zaskoczeni np. tym, że arcypokojowi buddyści dokonują mordów na przeciwnikach politycznych jak to się zdarzyło niedawno na półwyspie Indyjskim, chyab w Bangladeszu. Najgorsi w dowolnych religiach byli zawsze i są fanatycy.
oczywiście - pod koniec XIX w.. Dodać można że w Królestwie Polskim język polski też długo był w zasadzie językiem nie najważniejszym. Długo nie był językiem urzędowym i literackim. Nawet jak Jan Kochanowski napisał swoje wiersze za wiele się nie zmieniło, dalej poezje i wszystko co uważano za ważne pisano po łacinie. Wielkie rzesze ludności używały do końca istnienia I RP swoich własnych języków. Miasta zaczęły się polonizować w XVI w.
ale akt unii polsko-litewskiej spisano w trzech językach - białoruskim, łacinie i polsku.
Taka ciekawostka, żeby nie ulegać uproszczeniom
to są propagandowe kalki, to nie tyle była germanizacja, bo Ślązakom mówiącym po polsku raczej nie tego nie zabraniano, co raczej na silnej fali nacjonalizmu niemieckiego po Zjednoczeniu zaczęto w szkołach narzucać niemiecki patriotyzm, polski język był tu oczywiście pewną zawadą i przy okazji starano się go eliminować ze sfery publicznej (zawsze znajdą się radykałowie), ale przecież mimo tego i potem nazizmu ostał się do 1945 nawet na Opolszczyźnie, która nigdy polskiej opcji nie wybrała i chyba nikt tam o tym poważnie nie myślał, nawet kiedy wokół buzował już nacjonalizm.
Nb. ta część Górnego Śląska, która jest obecnie w woj, śląskim, to są zupełne peryferie dawnego Śląska. Tamtejsza mowa z racji tej peryferyjności mogła zyskać formę, która uprawnia do traktowania jej jako osobny język. Ale generalnie przez cała historię nie niemiecką mowę Ślązaków określano jako język polski, choć oczywiście pewnie się różnił od tego polskiego w "macierzy". W księstwach opawskim i chyba częściowo w raciborskim, także występował język czeski, który nawet bywał tam językiem urzędowym.
język to tylko narzędzie komunikacji, więc dramat z nim jest tylko wtedy, kiedy z narodowych wartości tylko on pozostał. Ale te wspomniane narody, a także Czesi, mieli dużo bardziej złożona kulturę, więc w jakm narzeczu ją uprawiały to sprawa drugorzędna. Świetny przykład tego problemu to Żydzi, którzy pozostają Żydami bez względu na używany język. Aczkolwiek tzw. narodowy język to oczywiście ważna relikwia, dlatego Czesi swój w XIX w. poprawili a ci dawni brytyjscy Celtowie próbują ratować swoje.
Co do Czechów po Białej Górze, to język miał ograniczone znaczenie, tym bardziej, że lokalnie czeski pozostawał nawet językiem urzędowym.
My tego nie potrafimy ocenić właściwie, bo nigdy przez coś takiego nie przechodziliśmy, ale dla nich rekatolicyzacja to było wyparcie się samego siebie, bo wiara była wtedy bardzo ważna - wojna 30-letnia uważana jest za wojnę religijną i ma to sens, bo różnice konfesyjne do niej doprowadziły i były w dużym stopniu jej osią ideową. Dlatego tak wielu Czechów zdecydowało się emigrować. Wtedy sprawy wiary i wyznania były bardzo istotne. Czechów Habsburgowie złamali i to się bardzo na ich narodowej duszy odbiło.
Na Śląsku było zresztą podobnie, mimo, że tutejsze stany były bardziej giętkie i uznały po Białej Górze, że są wierne Habsburgom (choć Król Zimowy miał uroczysty wjazd do Wrocławia i Ślązacy walczyli też na Białej Górze). Mimo to, rekatolicyzacja tutaj była również brutalna, wspólnoty musiały oddawać katolikom swoje kościoły, płacić im na tacę za śluby itp. Sytuację ratowały księstwa piastowskie, których władcy byli protestantami i zachowali swoje prawa (ale ostatni z nich zmarł w 1675). Tu też - jak w Czechach - był to dziwny czas, i jak młody Fryc wkroczył tu w 1740 roku to przyjęto go jak swojego w zasadzie. Nikt tu za Habsburgów walczyć nie chciał, mimo ich niewątpliwej niemieckości.
faktycznie, coś w tym jest. Ale już po dojściu Hitlera do władzy (1933) to ten okres nazwałbym jednak i to zdecydowanie germanizacją (piszę o 1933 bo Pan wspomniał o roku nawet 1945). Od 1933 roku zamieniano polskie (śląskie, słowiańskie) nazwy miejscowości na niemieckie. To ważna chwila w historii - na podstawie umowy pomiędzy Polską i RFN (Mazowiecki-Kohl) dozwolone zostały dwujęzyczne (pol, niem) nazwy miejscowości, w których część mieszkańców przyznawała się do narodowości niemieckiej. Ważnym punktem tej umowy było ten, w którym nazwy niemieckie miały pochodzić z okresu przed 1933.
Czyli niezniemczone przez nazistów.
Język śląski na Górnym Śląsku do XX wieku był praktycznie językiem staropolskim, przynajmniej na wsiach. W miastach śląski był już mocno pod wpływem niemieckiego, choćby i z tego powodu, że nie istniały odpowiedniki terminów technicznych w języku polskim/śląskim.
Na Górnym Śląsku znane jest powiedzonko w języku śląskim:
"W antryju na byfyju stoi szolka tyju". Antryj to przedpokój, wejście ale wzięty wprost z ...francuskiego - entrée. Podobnie bufyj to kredens, również z francuskiego - buffet.
'W', 'na', i 'stoi" to oczywiście polski, podobnie jak cała składnia zdania. I zostaje niemiecka szolka czyli filiżanka i tyj - czyli herbata. To jest charakterystyczne dla języka śląskiego że składnia, odmiana przez przypadki, odmiana czasowników odbywa się jak w języku polskim, i nawet wprowadzone niemieckie rzeczowniki czy czasowniki odmieniane są według reguł polskich. Są pewne charakterystyczne odmienności, podobnie jak w innych regionalizmach.
Dobry przykład: To jest buda od psa od teścia od Gorzelików :) (to jest buda psa teścia Gorzelików)
dzięki za dużo informacji i polemik (za co dziękuję też innym komentującym) - odniosę się jedynie do "celtyckości" Czechów i Słowaków.
Otóż, oba te narody mają z Celtami tyle wspólnego co Polacy z Sarmatami (mówię o ludzie koczowniczym a nie XVIIw szlachcie). Jest to chwytliwy temat i szukanie na siłę swych starożytnych korzeni - nie tam gdzie one są (my jesteśmy nie lepsi - proponuję sprawdzić dyskusje o etnogenezie Słowian w polskiej literaturze).
Fakt, Celtowie żyli na terenie dzisiejszych Czech, Moraw i Słowacji - podobnie jak w Małopolsce i na Śląsku - ale było to przed n.e. (jedynie w Karpatach plemię Kotyngów przetrwało trochę dłużej) i po nich jedyne ślady jakie zostały (poza wykopaliskami) to kilka nazw miejscowych jak "Bohemia". Czyli zjawisko dość powszechne w historii Europy (np nasza Wisła nie ma bynajmniej słowiańskiego źródłosłowu).
Po Celtach żyli tam jeszcze Germanie, Sarmaci, Hunowie, Awarowie. Zapomniałbym o wpływach dackich na wsch Słowacji i regularnych najazdach Madziarów we wczesnym średniowieczu. I zanim na tereny te przyszli Słowianie około VII w n.e., z których później wyrośli Czesi i Słowacy był dwustuletni okres wędrówek ludów kiedy tereny te były okresowo całkowicie bezludne (co widać wyraźnie po pyłkach w osadach jeziornych). Tak wiec miedzy Słowianami a Celtami na ziemiach czeskich jest koło 500-700 lat burzliwych dziejów plemiennych i okresów całkowitej wymiany ludności. I czeska kultura, w tym muzyka nie ma nic wspólnego z celtycką poza klasycznym "wanna be". Na marginesie Czechomor znam i lubię od czasów Roku diabła.
A "stawianie Maja" (jak sama nazwa mówi robi się to w Maju a nie na początku lata) pojawia się i w Polsce pd i podobnie jak do Czech zostało przyniesione z Austrii w czasach Habsburgów. Prawdziwie stare tradycje przełomu wiosny i lata tak w Czechach jak i w Polsce to ogniska, kąpiele i okadzanie pól (w telegraficznym skrócie).
(ciekawsze są za to historie w druga stronę jak np czeski "talar" dzięki transferowi przez celtycką Szkocję, stał się amerykańskim "dolarem")
To wszystko razem z przykładami popisanymi przez przedmówców pokazuje tylko jak złożonym procesem jest powstawanie tożsamości narodowej, i jak często język czy bezpośrednia, spuścizna kulturowa nie są jedynym budulcem tej tożsamości. Bo to jest właśnie Europa Środkowa - tu nic nie jest jasne i proste. Tu wszystko się miesza i tworzy cudowny tygiel języków, kultury, tradycji, aspiracji itd.
Jasne, zgadza się. bardzo to wszystko ciekawe. W czeskiej świadomości narodowej istnieje też podanie o jakiejś wielkiej wędrówce z poprzedniej ojczyzny. Coś być może jak wędrówka Chorwatów z ... okolicy Limanowej (ogólnie - Małopolski) na południe, na tereny współczesnej Chorwacji. Małopolskę Chorwaci na swoich historycznych mapach określali jako "Białą Chorwację", przy czym należałoby pisać "Horwacja". "Horwaci" to ludzie zamieszkujący góry - hyrby, garby - to jedno z tłumaczeń. Jakieś 10-15 lat temu w jednej z parafii katolickich w Chorwacji umarł ksiądz. Szukano zastępcy, nie było wolnego w samej Chorwacji, szukano w Austrii (chyba w Styrii). A tymczasem okazało się, że polski ksiądz pochodzący spod Limanowej bez problemów się z miejscowymi dogadywał, jakbym się uparł to znalazłbym dokładne dane - opowiadała mi moja koleżanka, znająca dobrze m.in. chorwacki, dowiedziała się o tym od swoich chorwackich znajomych.
Aha, dla mnie maj jest początkiem lata, siedziałem sobie kiedyś pod maikiem na Słowacji patrząc jak się bawią pod nim dzieci, młodzież i też dorośli.
to była specyficzna germanizacja, bo tu germanizowano nazwy, nie ludzi; te zmiany nazw były chyba inicjatywami oddolnymi, przynajmniej część z nich. Chodziło o to, żeby wszystko było bardziej niemieckie - czasy Hitlera to apogeum niemieckiego amoku narodowego.
Nb. obecni nasi Niemcy z Opolszczyzny, którzy ostali się po 1945, ponieważ wybrali opcję, że są jednak Polakami (pod przymusem, oczywiście) i zostali z tego też powodu, że faktycznie byli mniej niemieccy niż reszta (na wschód od Odry jeszcze za Fryca Wielkiego na wsi mówiło się głównie po polsku), często wolą te nazistowskie nazwy niż te odwieczne. Bo są bardziej niemieckie a tubylczy Opolanie są też bardzo niemieccy.
Poza tym zmienianie nazw na Śląsku zaczęło się na większą skalę jeszcze za Republiki Weimarskiej (OIDP).
ogniska, kąpiele i okadzanie pól wyewoluowały nam natomiast w grille, chlanie wódy i okradanie ogródków działkowych
Masz rację. Zabrze stały się Hindenburgiem w 1915 roku, czyli nawet przed Republiką Weimarską. Świetnie opisałeś autochtonów z Opolszczyzny.
W Pradze w roku 1848 nikt nie mowil po czesku....Czechow nalezy podziwiac, ze jakos udalo im sie odtworzyc jezyk. Prosze zapoznac sie z losem Irlandczykow, Walijczykow i Szkotow - ilu z nich zna gaelic?
"Praktycznie język czeski mówiony zachował się częściowo w małych wioskach na Morawach, nie był używany w piśmie przez około 200 lat." To Pana zdanie nie wynika ze skrótowości, tylko z braku wiedzy. Obie części tego zdania są nieprawdziwe. Polecam pogłębić swoją wiedzę na temat czeskiej literatury barokowej, chociażby twórczości Jana Amosa Komeńskiego, Adama Michny z Otradovic czy też Fridricha Bridla. Czeszczyzna mówiona zaś była powszechnie używana w Czechach na terenach etnicznie czeskich od rejonu Domažlic, a nawet Klenčí, aż po Hronov, o Czechach Wschodnich na granicy z Morawami już nawet nie wspominam.
No to spytam o pierwszego z nich - gdzie przebywał i pisał swoje prace J.A. Komeński - w Czechach czy może na uchodźctwie? Wyjechał z Czech już 7 lat po Białej Górze, na fali może nie germanizowania ale prześladowań religijnych. Całą resztę życia spędził w większości Polsce (Leszno), w Szwecji, w Niderlandach.Ten przykład jest zupełnie nietrafiony.
Mogę nie mieć racji co do nieobecności języka czeskiego na czeskich terenach etnicznych, ale podkreślałem fakt zachowania się czeskiego mocniej na Morawach (i Śląsku), z różnych przyczyn. Dziękuje za MIchnę i Bridla, poczytam, O Komeńskim uczyłem się na studium pedagogicznym więc od razu zareagowałem.
Dziękuję za dyskusję, ze swojej strony muszę stwierdzić że zbytnio uległem interpretacji buditela Palackiego, który to zdecydowanie określał zmiany po Białej Górze jako utratę czeskiej świadomości, języka na ponad 200 lat. A jako że ulica Palackiego znajduje się chyba w każdym większym mieście czeskim taki mam punkt widzenia. Na pewno to co wydarzyło się na ziemiach czeskich nie miało charakteru tak ostrego jak germanizacja choćby naszej Wielkopolski. Pozdrawiam i zdecydowanie kończę - sine ira et ... ex animo :)
nie wytrzymałem :) Chcę coś jeszcze dodać. Autorem artykułu w którym przedstawiony jest pogląd Palackego na skutki Białej Góry polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1510502,1,bitwa-pod-biala-gora.read jest Andrzej Krawczyk, historyk, były ambasador polski w Pradze. Ma w dorobku kilka publikacji dotyczących historii Czech.
Z polskiego punktu widzenia to co nastąpiło w Czechach po Białej Górze to jakaś słaba germanizacja, tym niemniej dla Czechów łącznie z represjami religijnymi był to dramat i zagrożenie całkowitego wynarodowienia. Tak to przedstawia Palacky. Chyba podobne zagrożenie dla świadomości narodowej występowało na Słowacji jako kraju pod panowaniem Węgier. I w królestwie czeskim na węgierskiej de iure Słowacji języki narodowe były w odwrocie przez wiele lat, procesy germanizacji czy madziaryzacji postępowały słabiej lub silniej w zależności od mocy panujących, sytuacji politycznej, wojen itp. Każde wynarodowienie zaczyna się w dużych miastach, stolicach, na prowincji skutkuje z opóźnieniem. Podobnie było też w Polsce pod zaborem austriackim - monarchia austro-węgierska nie była dostatecznie silna i skonsolidowana żeby narzucać na siłę język niemiecki czy węgierski. W Wielkopolsce Prusacy robili to zdecydowanie skuteczniej.
Obie wypowiedzi pana Marcina Miedzeszyna opatrzyłem plusem
A jakie to ma znaczenie, gdzie pisał? Pisał po czesku, co przeczy Pana twierdzeniom.
Z tą germanizacją to też nie do końca tak, że ktoś to tak bardzo na siłę narzucał. To są polskie wyobrażenia rodem z Wrześni i Konopnickiej. Często była to autogermanizacja jako atrakcyjny projekt awansu społecznego i kulturowego. Bo umówmy się szczerze, Goethe i Schiller byli ciekawszymi autorami niż większość czeskiej rodzimej produkcji literackiej w I połowie XIX wieku. Jeżeli to Pana interesuje, to może Pan o tym przeczytać w mojej książce "Panowie bądźmy Czechami, ale nikt nie musi o tym wiedzieć ..." Wzorce męskości w kulturze czeskiej XIX wieku, Kraków: WUJ, 2013. Pozdrawiam
Bez przesady. Prus, Żeromski pisali po polsku i to ma oznaczać, że nie było rusyfikacji? Zgoda, Kameński wyemigrował z Czech z powodów religijnych, nie narodowych.
Zwracałem uwagę na różne odcienie germanizacji i w tym się chyba zgadzamy.
Postaram się znaleźć pańską książkę :)
uff, to już koniec, muszę się przygotować do pracy.
Pozdrawiam!
O świadomości narodowej w środkowej i wschodniej można mówić dopiero od połowy XIX w. Przedtem, jak komuś przyszło do głowy zmuszać poddanych do zmiany języka (bywały takie pomysły), to chodziło mu raczej o sprawy pragmatyczne - ułatwienie komunikacji z nimi.
Słowacja to do 1919 r. były Górne Węgry. Ludzie mówiący tam po słowiańsku to byli głownie chłopi. Słowacja, podobnie jak Rumunia była beneficjentem traktatu pokojowego z Trianon. Nacjonalizm stał się ogólnoeuropejskim ruchem politycznym po połowie XIX w. i spowodował ogólną rewolucję, powołał dożycia "narody", czyli polityczne byty, które wcześniej w ogóle nie istniały albo miały inną formę. Rozłożył imperium Habsburgów i w pewnym stopniu rosyjskie.
Co do "germanizacji" Czechów, to spowodowało ją to, o czym autor artykułu napisał - czeską szlachtę i arystokrację (też często mówiącą po niemiecku) zastąpiła wierna Habsburgom katolicka arystokracja z innych krajów Cesarstwa. Problem nie w języku a w religii i ustroju politycznym. Czechy stały się innym krajem w wyniku tych zmian, straciły swoją budowaną przez wieki tożsamość.
mądrego miło poczytać
wyrazy uznania
Byłem tam kilkanaście lat temu. Idąc ulicą słyszałem głównie słowiańską mowę. Ale kiedy odwiedziłem to miejsce kilka lat później, słyszałem już tylko niemiecki.
Bardzo ciekawie opowiadasz.
Nie sprowadzałbym „bytów” narodowych, czymkolwiek by one były, do wspólnego mianownika z bytami politycznymi n
Bangladesz nie leży na Półwyspie Indyjskim.
Skąd ta wiedza? Oczywiście, że polski był wówczas w Kongresówce najważniejszy. W końcu mówiła nim większość zamieszkujących je ludzi. I - wbrew temu, co piszesz - był językiem urzędowym. I oczywiście - literackim. Nie myl / nie łącz Kochanowskiego z Kongresówką. Nie ta epoka.
Może naucz się dwóch rzeczy zanim zaczniesz tu publikować: pisać po polsku i historii, o której chcesz pisać.
Bardzo zgrabne, skrótowe objaśnienie. Dzięki.
Dla mnie Chorwacja jest w Chorwacji, a maj podczas wiosny.
faktycznie! ciekawe, co było przyczyną? może też Radnicę odbudują?
Szkoda, że w PL mało się zwraca uwagi na historię regionów.
A jeszcze wieksza szkoda ze sie wogóle nie zwraca uwagi na historie naszych zachodnio-slowianskich sasiadów, ani Czechów ani Slowaków ani Serboluzyczan.
Zas o Slowianach Poludniowych (= Jugo-Slowianach) Chorwatach czy Serbach i najwspanialszych cywilizacyjnie Slowencach, juz nawet nie ma co mówic.
A wszystko to wina Unii Lubelskiej, kt skierowala polska kulture na wschód. Tragiczne…
Jasienica nie zyje!
A tak swoja droga, to za najwieksza katastrofa IRP stoi oczywiscie nasze zwrocenie sie na Zachod wlasnie i uwiklanie - jakkolwiek marginalne dla histori Europy, ale juz nie Polski w wojne 30 letnia, a pozniej spor o skucesje szwedzka, w porownaniu z konsekwencjami zdecydowania sie na ten kierunek ekspansji to kleska Dimitriad to maly pikus byl.
A ile my wiemy o historii pozostałych słowiańskich sąsiadów?
To też wina Unii Lubelskiej?
Wątpię, to raczej nasza ignorancja wyniesiona ze szkoły i brak takiej potrzeby uzupełnienia wiedzy (szacunek dla pasjonatów przedmówców ).
Odrodzenie narodowe czeskie w XIX wieku ułatwiał fakt, wcześniejszego iz na ziemiach polskich zniesienia pańszczyzny. Podobne odrodzenie można zaobserwować w Bułgarii po latach tureckiej niewoli.
Zachwycanie się barokiem w wykonaniu niemieckim nie może dziwić Polaka, zwiedzającego Zamek w Malborku, czy oglądającego Ołtarz Mariacki w Krakowie. Warto przy okazji wspomnieć wspaniale judaika, jakimi od tysiąca lat chlubi się Praha, ale w Polsce dziwnie o tym cicho.
>>Warto przy okazji wspomnieć wspaniale judaika, jakimi od tysiąca lat chlubi się Praha, ale w Polsce dziwnie o tym cicho.
Z tym chlubieniem sie od 1000 lat, praskimi judeikami tos wacpan/nna pohaftowal/a nieco. Byli oni z tego miasta wypedzani bodajze trzykrotnie. Poza tym tradycyjnie byly oczywiscie pogromy i przesladowania i rabunek, czasem panstwowy.
ci Czesi z Leszna i okolic też oberwali po głowie w czasie szwedzkiego najazdu, tak jak arianie. To heretycy byli a Rzeczpospolita stawała się właśnie ultrakatolicka. Zatem z tą gościnnością nie należy przesadzać, zwłaszcza, że to była zdaje się gościnność tylko jakiegoś magnata (Leszczyńskiego, bodajże).
Tak, rodzina późniejszego króla, wybranego pierwszy raz za protekcją Szwedów w czasach już kolejnego Karola XII. Z tymi heretykami to dziś modne, ale birżańska linia Radziwiłłów, kalwini, miała się dobrze. I zbory luterańskie, a później mennonitów też. Dopiero Hitler wszystkich zaliczał do Niemców i poszło. Jednak polscy luteranie przeżyli okupację i czasy PRL.