W Górach Czarnych w Dakocie Południowej, pod miasteczkiem Keystone znajduje się jeden z najsłynniejszych pomników świata. W sezonie wakacyjnym odwiedza go codziennie 20 tys. osób. W skalnym urwisku zwanym przez białych Rushmore, a przez Indian Lakotów Sześciomi Dziadkami w latach 1927-41 wykuto głowy czterech prezydentów: George’a Washingtona, Thomasa Jeffersona, Theodore’a Roosevelta i Abrahama Lincolna. Są potężne. Ich twórca Gutzon Borglum mówił, że rozmiar dzieła ma oddać wielkość cywilizacji, jakiej składa hołd. Chciał przebić egipskie piramidy i grecki Akropol. „Gdy nasz czas przeminie i za tysiące lat archeolodzy nowej ery odkryją cztery wielkie na 60 stóp (18 m) głowy naszych prezydentów, pojmą, czym była Ameryka” – pisał.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Nasz bezzębny kawaler jest przecież tylko posłem :)
Już nie, od pewnego czasu jest także wicepremierem.
Z drugiej strony najwybitniejszy (albo jeden z dwóch najwybitniejszych) cesarz bizantyjski Bazyli II, na ten przykład, też nigdy się nie ożenił.
On jednak został cesarzem zanim został STARYM kawalerem :)
Oby to bydlę zajmowało w nim wszystkie miejsca na wieki wieków aman!
to optymista jesteś z tym jednym liderem :)
ale zgadzam się, że kandydatów do ostatniego miejsca aż nadto. Ale chyba szło by to jakoś tak:
Miejsca 1-3 - pusto
Miejsce 4. Kwachu
Miejsce 5. Wałęsa
Miejsce 6. Bronek
Miejsca 7-98 - pusto
a na dnie Kaczor i depczący mu po piętach obecny
Myślę że najgorszy ten , który łamał konstytucję. Przedostatni ten, który zginął na własne życzenie a wraz z nim wszyscy dowódcy wojsk. Komorowskiego dałbym jednak nad Wałęsę. Pierwszy to Kwaśniewski, na którego nawiasem mówiąc nigdy nie głosowałem. Z perspektywy czasu jednak on
to myślimy podobnie. Nie trawiłem Kwacha gdy był u władzy lecz z perspektywy czasu zyskał w moich oczach, ale to nie tyle jego zasługa co miernej konkurencji. Wtedy wydawało się, że po Kwaśniewskim może być tylko lepiej, niestety było tylko gorzej.
A Wałęsę dałem wyżej od Bronka bo urzędował w zdecydowanie trudniejszych czasach, orłem wprawdzie nie był lecz parę sukcesów zaliczył - przede wszystkim zbliżył nas do Europy, przyjmowano go jako symbol. Po latach Wałęsę będzie się pamiętało (w większości z czasu sprzed prezydentury), a Bronka historia zapomni. Komorowski prezydenturę przespał i przyczynił się w równym stopniu z Tuskiem do tego, że do władzy doszła obecna horda. To jego niemrawość i lenistwo oraz ruch wywołany przez Kukiza dały sygnał do zwycięstwa ciemnogrodowi.
PS. Nie trawię w narracji polityków tzw. opozycji opowiadania jaki to Lech K. był mężem stanu (gdy krytykują Du.ę) i świetnym prezydentem. Lech K. był drobnostkowym, zakompleksiałym, ksenofobicznym politykiem III ligi i gdyby nie śmierć w tragicznym wypadku zapomniano by o tej kadencji już dawno temu.
Rzeczywiście myślimy podobnie. Wałęsę opuściłem ze względu na te codzienne msze w piwnicy Belwederu i śniadanie z owsianka w towarzystwie kapciowego Wachowskiego i ponurego księdza pedofila i podobnego do trupa rzecznika. Brrr... I jeszcze za obiad drawski.
Mam podobne odczucia. Nie potrafiłem poprzeć Kwaśniewskiego, bo za świeże było jeszcze wspomnienie rządów PZPR, z której, jakby nie było, się wywodził. To jednak za jego prezydentury Polska weszła do NATO i UE, a z perspektywy czasu widać, że ówcześni "postkomuniści" zmienili się w normalną, akceptującą porządek demokratyczny, partię. Wałęsa - symbol obalenia komuny - zaczął fatalnie, od pierwszej wojny na górze, a skończył też nie najlepiej: "temu panu mogę podać nogę", na debacie przedwyborczej z Kwaśniewskim. Ale to przy nim wyszło ostatecznie z Polski radzieckie wojsko. Na Komorowskiego prezydentura spadła, chyba wcale nie chciana, po katastrofie smoleńskiej. Zaraz potem stanął do wyborów, bo był najbardziej "rozpoznawalny", jako już urzędujący prezydent i obronił Polskę przed rozedrganym Kaczyńskim, za co mu chwała. Poza tym rzeczywiście, niewiele dało się z jego urzędowania zapamiętać.
Lech Kaczyński - miał świetną żonę i nie klękał przed Rydzykiem, gdy ten ją obraził. W Gruzji wypowiedział słowa, o Rosji, które okazały się prorocze. Poza tym - "panie prezesie, melduję wykonanie zadania". Do tych słów można sprowadzić resztę jego urzędowania, a ostatnie zadanie od prezesa, okazało się ostatnie w życiu. No i wreszcie obecny, Duda. Oj.
A, no i oczywiście Jaruzelski. Aż się prosi o bon mot Leszka Millera: "prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, tylko jak kończy". Krótka była jego prezydentura, ale trzeba mu przyznać, że ten polityczny koniec był dobry. Z klasą. Nie próbował przeszkadzać w przebudowie ustroju państwa, a potem pokazał, że nie jest przyśrubowany do stołka. Niech spoczywa w pokoju.
jasnowidzowi Jackowskiemu też pewnie w swoich bredniach udaje się czasem powiedzieć prawdę. Zresztą całą eskapadę Kaczora do Gruzji uważam za awanturnictwo, które nie tylko nie pomogło w wygaszeniu konfliktu ale groziło poważnym jego zaostrzeniem.
Na prezydenturę Wałęsy trzeba patrzeć trochę inaczej. To prosty chłop, który odegrał swoją rolę, ego wystrzeliło mu pod sufit i nagle stał się Głową Państwa. Bez szkół, doświadczenia i obycia. No więc rządził w swój prostacki sposób i gadał co mu ślina na język przynosiła. A że wiedzy brakowało to nadrabiał gorliwością religijną. No niestety nie był to Havel. Ale na pocieszenie dodam, ze i Havel nie miał nieskazitelnej prezydentury, a i jego następcy to równia pochyła...
A wspomniany Jaruzelski, choć formalnie prezydent RP to jednak kandydat do innego rankingu. W sumie Schetyna i Borusewicz też pełnili obowiązki Prezydenta RP.
Duda nie jest prezydentem. Przynajmniej moim
Jaruzelski chyba na pierwszym miejscu. Za to, że wiedział, kiedy że sceny zejść.
1. Kwaśniewski
2. Jaruzelski (oceniam tylko okres prezydentury)
3. Komorowski
4. Wałęsa
5. Kaczyński
6. Duda
Ale mężów stanu na miarę Lincolna to chyba szybko nie zobaczymy u nas. Może nie te czasy, na szczęście.
Tyle, że to nie jest ranking prezydentów USA najbliższych zbolałemu sercu Polaka, tylko ranking najlepszych prezydentów USA.
Niestety ale bycie pacynką Stalina zaważyło nie tylko na naszej historii. Na historii Europy a może i całego świata również.
FDR nie był pacynką Stalina, tylko realistą. Co miał zrobić, spuści nuke'a na Moskwę?
Nie zgadzać się w Teheranie na wszystko, co Wujek Joe mu proponował.
W sumie mógł, kiedy jeszcze była pora
Sprzedał nas Moskwie, nie słuchał Churchilla a w sprawie mordowania Żydów w Polsce nie zrobił nic, za co Żydzi do dzisiaj mają żal do Polaków.