W Bitwie Warszawskiej nie brali udziału wyłącznie bohaterowie bez skazy, ale ludzie z krwi i kości, którzy strasznie się bali i kombinowali, jak przeżyć

Wojna o wolność 1920. Bitwa Warszawska
Opracowanie Agnieszka Knyt
Ośrodek Karta

„Trudną istotnie sprawą było pod silnym ogniem nieprzyjaciela zmusić moich młodzików, uczniaków przeważnie, do posuwania się naprzód. Chłopcy ci przywarci jak węże do ziemi, nie chcieli podnosić się do skoku, strzelając zaś, myśleli o tym, aby jak najmniej narazić się na śmierć, a więc celowanie przez nich do nieprzyjaciela było nadzwyczaj problematyczne. Większość trzęsła się ze strachu. […]

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    "W Bitwie Warszawskiej nie brali udziału wyłącznie bohaterowie bez skazy, ale ludzie z krwi i kości, którzy strasznie się bali i kombinowali, jak przeżyć"
    Na szczęście to tylko cytat. Jednak wbrew pozorom, to owe dzieciaki, warszawskie, dobrze wiedziały, że na wojnę nie idzie, żeby ginąć, tylko zabijać wroga i przeżyć. Obowiązkiem dowódcy jest szkolenie, aby potrafili się czołgać, atakować pochyleni, w tyralierze. Szarża husarii i ułańska tylko wtedy, gdy nie natrafi na czołgi. Do tej pory pamiętam owe zachwyty, jakimi karmiono w młodości. że sojusznicy pod Lenino chwalili Polaków idących na śmierć: "Idą ja marynarze", to znaczy wyprostowani. Wyprostowani, po przejściu bagnistej rzeczki, pod górę, na niemieckie cekaemy. A sami stali i podziwiali. Na szczęście pod Ossowem trochę cekaemów się znalazło. Niestety, wielu pozostało : "Jak kamienie przez Boga rzucone na szaniec".
    @qamyq
    Takie same opisy wyprostowanych w ataku na włoskie pozycje czytałem we wspomnieniach walk o Tobruk. I byli to żołnierze doświadczeni, weterani września , Narviku, wojny obronnej we Francji a nie w większości niedoświadczeni rekruci jak ci spod Lenino. Co ciekawe, wtedy w Tobruku atak się powiódł przy zadziwiająco małych stratach, Włosi spanikowali. Pod Lenino było jednak inaczej, straty były duże bo Polacy mieli przed sobą hitlerowskich weteranów nie tak skłonnych panice ulegać.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @qamyq
    PS. Wśród wielu z drogowskazów postawionych przez Polaków w ataku na Monte Cassino był ponoć i takiej treści: nie bądź głupi, nie daj się zabić. A mimo to, bitwa ta obfitowała w liczne przykłady niesamowitego bohaterstwa jak np. jeden z dowódców pododdziałów rzucił się na zaminowane zasieki własną śmiercią torując drogę swoim żołnierzom. No ale on wcześniej został ciężko ranny a oddział był w pułapce, odsłonięty na ostrzał bez możliwości ukrycia się i był skazany na wyginięcie. Nie była to głupia bohaterszczyzna tylko decyzja owszem bohaterska, ale też na swój sposób racjonalna. I w pewnym momencie, a właściwie zaraz po pierwszych niepowodzeniach Anders podjął decyzję równoczesnego zaatakowania wszystkich niemieckich pozycji wszystkimi dostępnymi siłami i to też była decyzja racjonalna, bo niemiecki system obronny działał tak, że każde atakowane wzgórze było równocześnie bronione ogniem z flanki i od tyłu przez kilka sąsiednich. Dzięki temu osiągnięto przełamanie, wszystkie wzgórza zostały zajęte i Niemcom zostały praktycznie tylko same ruiny klasztoru. To, że się z nich w nocy wycofali nie zmienia faktu, że ostatniej reduty by i tak nie utrzymali następnego dnia. I jeszcze jedno, straty Polaków w bitwie o Monte Cassino okazały się zadziwiająco MAŁE. Przed bitwą Anders i jego sztab szacowali ewentualne straty na 4 - 5 razy większe od faktycznie poniesionych. Może właśnie dlatego, że weterani Andersa (w tym także weterani z Wehrmachtu, tacy jak dziadek Tuska, którzy wzięci w kamasze przymusem uciekli lub dali się wziąć do niewoli i zgłosili swój akces do armii Andersa) nie byli głupi i nie dawali się zabić, przynajmniej bezsensownie niepotrzebnie.

    I jeszcze jedna ciekawostka. Klasyczne podręczniki wojskowości zakładają, że dobrze zorganizowana obrona zadaje atakującym straty co najmniej 3 razy większe niż sama ponosi. To wydaje się oczywiste nawet dla laika. W przypadku ataku na Monte Cassino Polacy ponieśli straty MNIEJSZE od Niemców. Fakt, zadecydował o tym przypadek. Polska artyleria wstrzelała się i rozstrzelała cały niemiecki pułk udający się na zluzowanie broniących jednostek. Wcześniej Monte Cassino bezskutecznie atakowali żołnierze najróżniejszych nacji przez kilka miesięcy i ponosili straty wielokrotnie większe od niemieckich. Ale nie byli dowodzeni przez geniusza na miarę Andersa, który potrzebował 1-2 dni na podjęcie jedynej racjonalnej decyzji. Dlatego ginęli miesiącami. Zresztą świadectwem "geniuszu" dowódców alianckich była np. decyzja zbombardowania klasztoru.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @pawelekok
    Obie wypowiedzi ciekawe i trafne. Najcenniejsza jest jednak uwaga o niższych stratach i wstrzelaniu sie artylerii. I takie przykłady warto propagować. Żadnych kamieni, nawet przez boga rzucanych na szaniec. Żołnierz może poświęcic swoje życie, rzucając sie nawet na druty kolczaste, jeśli to otworzy drogę do ataku, ale nie dla przykładu, że to powszechna metoda z rozpaczy. I dlatego wysyłanie w powstaniu warszawskim nieuzbrojonych chłopaków do ataku na przygotowanych Niemców to zbrodnia, bez względu, na motywy Bora Komorowskiego. i nie ma co wyciągać Montera, czy Okulickiego. Wódz Naczelny zawsze odpowiada. Za sukces i porażkę. W podanym przykładzie owego porucznika robił co mógł, mia przy tym fart, że jeszcze zdążył to opisać.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0