W USA pojawił się pogląd, że w interesie Zachodu jest utrzymanie Związku Sowieckiego w innej, odnowionej formie. Jednym z pomysłów było przyłączenie Syberii do Stanów Zjednoczonych. Kilka bilionów dolarów miało przekształcić dawne imperium w liberalną demokrację. Fragment książki "Testament Prometeusza. Źródła polityki wschodniej III Rzeczypospolitej" Pawła Kowala.
Lata 1989-91 to geopolityczne trzęsienie ziemi, które zmieniło międzynarodowe otoczenie Polski. Wyłoniony w częściowo wolnych wyborach rząd musiał znaleźć receptę, jak postępować wobec niepodległościowych tendencji w republikach sowieckich oraz wobec samej Rosji, która pogrążała się w coraz większym chaosie. W książce „Testament Prometeusza. Źródła polityki wschodniej III Rzeczypospolitej” Paweł Kowal, historyk z politycznym doświadczeniem, wykorzystując niepublikowane dokumenty i dostęp do dyplomatów i urzędników wysokiego szczebla, zrekonstruował wyłanianie się idei neoprometeizmu. To połączenie myśli politycznej „Kultury” Jerzego Giedorycia, refleksji opozycji demokratycznej z lat 70. i 80. i poglądów Jana Pawła II w zetknięciu z planami amerykańskiej dyplomacji umożliwiło III RP odnalezienie się w nowych warunkach i prowadzenie aktywnej polityki na wschód od swych granic.
Wszystkie komentarze
Ostatnio to jakiś przykaz chyba jest. W książce do historii do 8-smej klasy też wszędzie Rosja Sowiecka, Związek Sowiecki.
Nazewnictwo ma podkreślać jak bardzo naukowiec nienawidzi tego o czym pisze :-) Bo boi się, że koledzy z PiS i IPN mogliby go nazwać komunistą, gdyby był za łagodny.
Dziękuję, już myślałam, że mam coś z oczami..
Fuczka
Nieprawda. W literaturze fachowej - historycznej - stosuje sie obie formy. Przymiotnik "Sowieckich" wystepowal szczegolnie czesto w literaturze zachodniej i opozycyjnej.
Drogi Plkrakusie, w Polsce po 1945 we wszystkich oficjalnych wypowiedziach ustnych i pisemnych konsekwentnie używano terminu Związek Radziecki, ale do 1939 używano terminu Związek Sowiecki. Sowiecki mówili i pisali Polacy mieszkający po 1945 r. na zachodzie. Obecnie w Polsce oba terminy są stosowane i nie widzę powodu, czy kryterium według którego jedna z wersji byłaby lepsza niż druga. Z tego co wiem np. w polskiej Wikipedii przyjęto zasadę, że oba terminy są poprawne, byleby jeden z nich był konsekwentnie stosowny w całym artykule, a o tym który decyduje redaktor inicjujący powstanie danego artykułu. Kolejni edytujący powinni się do tego dostosować. Sądzę, że ważniejsza jest treść danego artykułu, książki, opracowania itp niż to czy to już nie istniejące państwo będziemy nazywać radzieckim, czy sowieckim. To, że w Polsce po 1945 w nazwie państwa przymiotnik sowiecki przetłumaczona na radziecki to zabieg dość unikalny i zaskakujący. Po angielsku, niemiecku, francusku, hiszpańsku itd mówi się i pisze sowiecki.
Z tej samej kategorii ten fragment tekstu:
"Wilsonowska tradycja amerykańskiej polityki nakazywała popieranie integracji w Europie na różnych poziomach jako metodę zapobieżenia wojnie. Charakterystyczne, że była to linia paralelna z papieskim nauczaniem w Polsce z 1991 roku."
What?
Jeszcze rozumiem, że niektórzy polscy politycy mogli się słuchać JP2, ale amerykańscy? O co tu chodzi? Że amerykańscy mieli taką samą myśl jak JP2? Doszli do tego samego? No to co z tego? I czemu jest to charakterystyczne?
Zdaje się, że bezstronny naukowiec to powinien najpierw się wyzbyć różowych okularów na JP2.
Jeśli nawet politycy USA słuchali JP2, to słuchali go na poziomie polityka, użytecznego narzędzia do walki z komunizmem (choć był to jeden z graczy, bo przecież - ważne! w USA katolicy nie są w większości, a tamtejszy katolicyzm jest mniej wiernopoddańczy od polskiego), a nie z bałwochwalczym pokłonem, jak to robili polscy politycy, jak również autor tej pracy, jak widać.
Jak to robili polscy politycy - i to od początku w większości dla osiągnięcia swych celów, a nie z tzw. dobroci serca. Eh...
A jak już odwoływanie się do JP2 przestało działać, to np. pisowcy, ale też klerycy zupełnie przestali sobie nim gębę wycierać. I to też niby cieszy, bo to była obłuda do kwadratu, chociaż teraz przyszło jeszcze gorsze.
Kiedy słyszeliście od polityka sformułowanie: "zgodnie z dziedzictwem JP2" ? Ja może z 5 lat temu...
ZSRS używano przed wojną, obecnie często się wraca do tej formy.
Co ci się nie podoba w tłumaczeniu "sowietskij" na "radziecki"? Bo rozumiem, że po twojemu USA powinniśmy nazywać "Stejty Zjednoczone Ameryki", bo jakże przecież tłumaczyć "states" na "stany"? A Wielka Brytania powinna być "Grejt Brytanią"?
Słowa "sowietskij" nie można tłumaczyć - a słowo "sojuz" można? Jaka to różnica?
Oczywiście, że można tłumaczyć "sowietskij" na "radziecki", ale jest to ewenement, bo w praktycznie wszystkich innych językach świata używa się różnych form "soviet". Słowo "radziecki" ma zresztą drugie znaczenie (do połowy wieku XX potocznie odnosiło się do czegoś związanego z radą, np. sala obrad rady miejskiej była "salą radziecką"), podczas gdy "sowiecki" jest jednoznaczne. I jeszcze jeden argument - od "sowieckiego" łatwo tworzy się określenie obywatela danego państwa (Sowiet, Sowieci), podczas gdy od "radzieckiego" się nie da (lansowane w PRL określenie "Ludzie Radzieccy" było tyleż pompatyczne co niewygodne i nigdy się nie przyjęło; z kolei wierchuszka PZPR prywatnie mawiała "Radzianie", ale to się do rozpropagowania nie nadawało bo brzmiało cokolwiek lekceważąco).
Btw. Stany Zjednoczone Ameryki to akurat przykład właśnie na pozostawienie słowa (w przybliżeniu) oryginalnego; gdyby chcieć to tłumaczyć dosłownie na polski, to byłyby wszak "Zjednoczone Państwa Ameryki".
>> Słowo "radziecki" ma zresztą drugie znaczenie (do połowy wieku XX potocznie odnosiło się do czegoś związanego z radą, np. sala obrad rady miejskiej była "salą radziecką")
Hmm ale to jest przecież ten sam źródłosłów. Związek zwał się Radziecki bo był to związek republik rządzonych przez rady delegatów robotniczych i chłopskich różnych szczebli, aż po Radę Najwyższą (w teorii oczywiście, bo w praktyce była to dyktatura).
Popraw, jeśli się mylę ale zdaje mi się że przed wojną w Polsce toczyła się dyskusja wśród językoznawców, jak prawidłowo nazywać to państwo (bo różne się wersje spotykało, także i całkiem spolszczony "Sojusz Sowiecki"). Wypowiadali się różni mądrzy profesorowie i z tego co wiem ostatecznie pod koniec lat 30. za najbardziej poprawną uznano formę Związek Radziecki, od tych rad właśnie.
Mniej więcej tak właśnie. Podobnie jak teraz funkcjonowały jako prawidłowe obie nazwy, tyle że "sowiecka" tradycyjnie częściej.
A słowo "radziecki" po prostu stopniowo zaczęło się kojarzyć konkretnie z ZSRR i po części zmieniło pierwotne znaczenie; tak jak obecnie np. ekolog nie jest już rozumiany na ogół jako określenie konkretnie naukowca zajmującego się ekologią, tylko każdego "bojownika o sprawę" z tej branży.
>. ekolog nie jest już rozumiany na ogół jako określenie konkretnie naukowca zajmującego się ekologią, tylko każdego "bojownika o sprawę" z tej branży.
O właśnie - słówko które nieomal zmieniło swe znaczenie. Ekologia to nauka o ekosystemach, wzajemnych powiązaniach i oddziaływaniach między środowiskiem a organizmami, które je zasiedlają, jak również pomiędzy tymi organizmami. Natomiast nauka o ochronie środowiska i zachowaniu zasobów przyrody nazywa się sozologia. O czym zapewne najstarsi górale ne pamiętają. Tym smutniejsze, że wymyślił ją polski uczony, prof. Walery Goetel w 1965.
rady czy soviety to wsio rawno ale naszym nadmuchanym kompleksami elytom wydaje sie ze rosna gdy szczypia dawno umarlego kolosa ot kompleksy nie istotnego kraiku,oni nawet amerykanow potrzebuja by im wylozyli co dzialo sie w demoludach w 1989r kowal to znany kretyn i specjalista od spraw na ktorychy sie nie zna do tego obrazalski na kaczora sie obrazil bo nie uznal w nim glownego speca od wschodu
jak to kto sluchal wojtyly polacy ktorym wydawal sie jakims swiatowym politykiem ale czy polityk mogl miec tak durnego sekretarza jak dziwisz
Bo oczywiście "nienacjonalistyczny" ZSRR nigdy nie współpracował z Niemcami hitlerowskimi i nie popełniał masowych zbrodni na Polakach ani na innych narodach...
Ale to już był diabeł znany, oswojony i cokolwiek spróchniały. Wiadomo było mniej więcej, czego się można było po nim spodziewać. A tu z Ukrainą cholera wie, jakieś 50 milionów luda, potężny przemysł zbrojeniowy, niezwykle żyzne, gleby, gigantyczne zapasy najnowocześniejszej broni w tym jądrowej, jedne z najlepszych w ZSRR ośrodków naukowych...Jak nic przepis na mocarstwo. A że wyszło jak wyszło...
...i po co tak o tym wprost piszecie? Serca nie macie! Jak mieszkańcy Syberii się dowiedzą, to się zapłaczą, że znowu nie wyszło... :(