Prof. Hiroaki Kuromiya (ur. w 1953 r.), amerykański historyk japońskiego pochodzenia, pracuje na Indiana University. Zakres jego zainteresowań jest niezwykle szeroki: historia pogranicza ukraińsko-rosyjskiego, industrializacja w czasach Stalina, antyradziecka współpraca służb Japonii i Polski, wojna w Donbasie
Aleksander Gogun (ur. w 1980 r.), rosyjski historyk, pracuje w Instytucie Friedricha Meinecke na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie. Zajmuje się II wojną światową i historią ZSRR okresu stalinowskiego
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
"że japońska armia, ... po prostu parła do konfliktu militarnego z leżącym na granicy Mongolii Mandżukuo, marionetkowym państwem kontrolowanym przez Cesarstwo Japonii. "
wynika z tego, że Japonia coś w rodzaju seppuku chciała popełnić.
Ale temat ciekawy, szkoda, że bez szczegółów.
W zasadzie chciała. Japońska polityka zagraniczna okresu przedwojennego to kroczenie od głupoty do głupoty powodowanej nacjonalizmem.
- komuś coś się źle przetłumaczyło, albo niechlujnie odpisał.
bo nie wiem kto dziś chciałby umierać za Gdańsk,
wtedy chętnych nie było.
Polska wbiła w 1938 nóż w plecy czeskim braciom gdy Rzesza atakowała ich z drugiej strony. Podobny los spotkał Polskę w 1939 gdy słowiańscy bracia walnęli nas od wschodu. Dodam, że od południa uderzyły na Polskę oddziały słowackie jako sojusznicy Hitlera.
To podstępni Czesi wbili nam nóż w plecy w 1920 roku zagarniajac Zaolzie ( na którym w ramach samostanowienia większość mieszkanców zadeklarowała przyłączenie sie do Polski w 1918 roku). W 1938 roku uratowaliśmy te tereny przed wchłonięciem przez III Rzeszę.
jacy bracia? ruskie to nie bracia tylko azjatycka dzicz z nowym pseudocarem krolem zlodzieji.
<<< Polska polityka zagraniczna w 1939 była samobójcza, bo byliśmy sami >>>
Napisz proszę, co zrobiłbyś na miejscu Becka - tj. z kim zawarłbyś sojusze, żebyśmy nie byli "sami" i co konkretnie byś poprowadził inaczej.
<<< Polska wbiła w 1938 nóż w plecy czeskim braciom gdy Rzesza atakowała ich z drugiej strony. Podobny los spotkał Polskę w 1939 gdy słowiańscy bracia walnęli nas od wschodu. >>>
Skąd ci się, na litość bogów, wzięli "bracia"??? Żadne z tych państw nie uważało nigdy Polaków za "braci" ani nie zachowywało się wobec nich jakoś szczególnie po bratersku (chyba, że masz na myśli braci Kaina i Abla); i vice versa zresztą. Podobieństwo języka to jednak odrobinę za mało, żeby zostać przyjaciółmi, toć np. chuligani i sadyści też na ogół mówią tym samym językiem co ich ofiary.
Polska polityka zagraniczna była samobójcza od samego początku, Beck tylko zebrał jej żniwo.
(...) W 1938 roku uratowaliśmy te tereny (Zaolzie) przed wchłonięciem przez III Rzeszę. (...)
Puknij ty się w głowę. Jak można coś "uratować" na kilkanaście miesięcy? Bo po klęsce wrześniowej Zaolzie stało się częścią III Rzeszy.
dobre, tak samo argumentował ZSRR w 1939:
oni tylko chronili w Polsce ludność ukraińską i rosyjską
przed faszyzmem.
To co wybrała Polska w 1939 to był wariant samobójczy i beznadziejny.
To są fakty, bo historia jest znana.
Dlaczego we wrześniu39 nie próbowaliśmy tworzyć sojuszu z sąsiadami takimi jak Czechosłowacja, Litwa czy Rumunia? No i co można zrobić gdy człowiek zostaje napadnięty na ulicy przez dwóch po zęby uzbrojonych bandytów? Samobójczo walczyć? Trzeba było zatem w tym dylemacie zdecydować się wcześniej na jednego wroga. Taka była koncepcja Piłsudskiego, który z dwojga złego wolałby zgodzić się na koncepcję "Morze Czarne to też morze" i pójść na bolszewika niż decydować się na z góry przegraną wojnę na dwa fronty, tyle że Dziadka zabrakło po 1935 roku...
Liczy się układ polityczny. To wiedział Piłsudski i dlatego zawsze z każdym współpracował dla przetrwania państwa polskiego. Był oficerem w służbie austriackiej, współpracował z Niemcami, z białą Rosją i Rosją czerwoną. Po roku 1933 (nasistowski zamach w Niemczech) wiedział, że nie można walczyć na dwa fronty i trzeba się na jakiś sojusz zdecydować. Stąd cały czas dobre kontakty z III Rzeszą. Był też trzeci scenariusz. Oprócz walki na dwa fronty względnie wspólnej polsko-niemieckiej wyprawy "na bolszewika", pod hasłem "Morze Czarne to też morze" i potem "defilady polskich ułanów na kremlowskiej paradzie zwycięstwa obok sojuszniczych dywizji pancernych Rzeszy", były jeszcze inne scenariusze. Np. czechosłowacki: nie walczyć samotnie z dwoma po zęby uzbrojonymi bandytami a po wojnie i tak dostać od Rosjan "w prezencie" taki sam socjalizm z takim samym "pięknym" Pałacem Kultury. Zysk: mniej zabitych Polaków. Ale te wszystkie opcje zostały po 1935 roku (śmierć Marszałka) zastąpione krzykami bez pokrycia typu "jesteśmy silni zwarci, gotowi i nie oddamy ani guzika". Dodam, że hjtlerowski nasizm należy całkowicie potępiać ale nie wolno było dopuścić do zaatakowania Polski z dwóch stron, bo wtedy byliśmy bez szans.
A nawet trzech, bo od południa uderzyła faszystowska Słowacja.
Proste. Podpisałby pakt antykominternowski.
To wszystko mrzonki. Po pierwsze Czechosłowacja przez cale XX lecia międzywojenne była nieprzejednanym wrogiem Polski. Benesz i Masaryk Polski nienawidzili z jakichś dziwnych względów i pomimo bardzo dobrych stosunków miedzy armiami i nacisków Czechosłowackich kół wojskowych by stosunki z Polska unormować oficjalna Praga nie przepuściła żadnej okazji by Polsce jakieś świństwo wykręcić. Bardzo ciekawe są francuskie dokumenty jak Praga ryła w Paryżu by Polsce zaszkodzić. Nawet mało propolski Laval uznawał taka postawę za co najmniej dziwną. Sojusz polsko - niemiecki był samobójstwem. Nie zmieniłby zasadniczo losów wojny poza tym, że Polska wyszłaby z niej jeszcze bardziej okaleczona. A sojusz sowiecko - polski też nie miał przyszłości, bo Stalin nie widział w Polsce partnera tylko pionka. Sojusz taki najpewniej po jakimś czasie zakończyłby się powstaniem Polskiej Republiki Radzieckiej w ramach ZSRR, z tym, że w geście "dobrej woli" Pomorze i Wielkopolska zostałyby podarowane Niemcom. Choć wojna sowiecko - niemiecka i tak by prędzej czy później wybuchła. A dziś bylibyśmy pewnie posowiecką republiką z całym tego faktu fatalnym bagażem.
Raczej przemarsz.