Wielki Piątek, 29 marca 1918 r., w paryskim kościele św. Gerwazego i Protazego zgromadził się tłum. W pewnym momencie w dach świątyni uderzył ważący 106 kg pocisk wystrzelony z gigantycznego działa kolejowego ustawionego na wzgórzu Le mont de Joie nieopodal Crépy-en-Valois, miasteczka leżącego 65 km na północny wschód od Paryża. Pod zwalonym dachem zginęło 91 osób, 68 odniosło rany. Michel Corday, 45-letni urzędnik, dowiedział się o tym, kiedy wysiadł z metra na stacji Madeleine. Zapisał potem: Spora grupka siedzących na balustradzie przy zejściu do metra głośno sobie z tego dowcipkowała.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Ja tu z małą korektą artyleryjską:
>>>Zapewne nie wiedzieli jeszcze, jak tragiczne jest pokłosie strzału z „działa paryskiego”. Niemcy ostrzeliwali z niego Paryż od 21 marca do sierpnia, odpalając od 320 do 367 pocisków dziennie, które zabiły 250 osób i zraniły 620.
1). Mówiąc ściślej Niemcy wyprodukowali 7 luf i zmontowali 3 kompletnie działa; jedno z nich eksplodowało już pierwszego dnia ostrzału, zabijając 17 osób z obsługi.
2). Podana liczba 320-367 pocisków dotyczy w ogóle wszystkich pocisków wystrzelonych z tych armat na Paryż (dokładna wartość nie jest znana, przed kapitulacją Niemcy zniszczyli same działa, jak też całą dokumentację na ich temat; w niemieckich źródłach spotyka się jeszcze takie liczby: 303 pociski które upadły w obrębie aglomeracji paryskiej, z czego 180 w śródmieściu). Dziennie oddawano przeciętnie 8 strzałów, maksymalnie zdarzało się ok. 20. Żywotność lufy Paris-Kanone wynosiła zaledwie 65 wystrzałów. Była to broń o naprawdę ekstremalnych parametrach (prędkość początkowa max. 1640 m/s, ciśnienie max. 5000 atm) i przewód lufy wypalał się dosłownie w oczach.
Popracuj nad swoim warsztatem to będziesz rozumiał, co czytasz