Narodowcy byli ludźmi wrażliwymi, patriotami, gotowymi poświęcić dla dobra ojczyzny, tak jak je rozumieli, spokojne życie, karierę. Za swe poglądy, a przede wszystkim działania nieraz budzili się w celi więziennej, a w początkowym okresie kilku zapoznało się z obozem koncentracyjnym, jakim była Bereza Kartuska. W czasie wojny niektórzy zapłacili cenę najwyższą – stracili życie.
Tak prof. Szymon Rudnicki rozpoczyna monografię pt. „Falanga”, najpełniejszy jak dotąd opis skrajnie radykalnego odłamu ruchu narodowego II RP. Lekturze tej znakomitej książki cały czas towarzyszy uporczywa myśl, że choć czytamy o młodych ludziach działających w latach 30. XX w., to przecież temat jest aktualny.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
A jak było w Niemczech? Nazistów początkowo było niewielu, ale byli głośni i brutalni
Może ma to coś wspólnego z faktem, że obecnie nie organizuje pogromów ani ataków terrorystycznych...? Bo głupota niewątpliwie pozostała głupotą, ale dopóki nie przeradza się w przemoc, nie ma powodu ani możliwości jej zakazać (tj. teoretycznie jest, ale w warunkach demokratycznego państwa, taki zakaz mógłby być co najwyżej przeciwskuteczny).
Pzdr
Narodowcy dopuszczają się licznych przestępstw - zastraszania, zniszczenia mienia, profanacji grobów, podpaleń (także mieszkań), pobić, okaleczeń, tortur. Jeśli chodzi o morderstwa mają 50 ofiar na sumieniu od roku 1989. Pogromy jeszcze im się nie udają, chyba że kilka napaści na obozowiska Romów, pogrom bezdomnych w Legionowie (1995 - dwoje zamordowanych, 30 pobitych) i napaść na skłoty w Warszawie (2013 - skłotersi odparli atak). Co nie znaczy, że zamykałbym ich w obozach - wapna ci u nas dostatek.