Dziewięcioletni Helmut uśmiechał się radośnie, pytając: "Hübi, zejdziesz z nami do bunkra Führera?". Ostatnia opiekunka, która pracowała u Josepha Goebbelsa, żegnała dzieci, przeczuwając, że wkrótce umrą z woli rodziców. I nic nie mogła na to poradzić.

Córka patrzyła na matkę z troską: a jeśli wspomnienia okażą się zbyt bolesne? Ale wbrew obawom 84-letnia Käthe Hübner pozostała nieporuszona. Z historią, która toczyła się na kinowym ekranie, nie miała nic wspólnego. W filmie „Upadek” wszystkie dzieci były jasnowłose i niebieskookie, a przecież z sześciorga rodzeństwa Helga, Helmut i Hilda mieli ciemne włosy i piwne oczy ojca. Käthe nie płakała. To byli tylko aktorzy, a nie dzieci, które znała. Ona miała o nich własną opowieść zakończoną 22 kwietnia 1945 r. w berlińskim domu przy Hermann Göring Strasse.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Bartosz Wieliński poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    to jest chore żeby uśmiercić własne dzieci
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    (...) Nasza wspaniała idea poniosła klęskę, a wraz z nią wszystko, co było w moim życiu pięknego, godnego podziwu, szlachetnego i dobrego. - Magda G. - żona ministra propagandy i oświecenia publicznego. Wierzyła do końca, że to dobra wręcz "wspaniała idea" dla partii i suwerena.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    Dzieci moznabylo uratować - nie były niczemu winne , mój Boże jak można zabić własne dziecko
    już oceniałe(a)ś
    4
    0