Podaż nie zaspokaja olbrzymiego popytu na książki i artykuły o losach kobiet w Polsce Ludowej, więc już samo pojawienie się dużej pracy poświęconej kobietom musi wzbudzić zainteresowanie.

Książka Natalii Jarskiej "Kobiety z marmuru" jest dobrze napisana, autorka wykorzystała potężny zespół źródeł, by opisać zjawisko masowej aktywizacji zawodowej Polek (pochodzących głównie ze wsi) w latach 1945-60. Przede wszystkim zajmuje się robotnicami w przemyśle, w którym wcześniej kobiety były nieobecne. Jakie cele przyświecały władzom komunistycznym starającym się przyspieszyć ten proces? Jakie były bariery kulturowe, ekonomiczne, socjalne? Jak kobiety radziły sobie w nowych warunkach? Jakich miały sojuszników? Czym zakończył się ich exodus ze wsi do miast?

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    <<<Podczas masowych zwolnień to kobiety częściej traciły pracę,>>> W czasach PRL w zasadzie nie było "masowych zwolnień"; wobec niskiej wydajności i kiepskiej organizacji gospodarki (wysokie ukryte bezrobocie) występował raczej formalny brak rąk do pracy. <<<Czy jednak praca kobiet w charakterze górniczek dołowych lub wytapiaczek surówki nie była zwykłym wyzyskiem, który należy głośno nazwać po imieniu?>>> A dlaczego akurat praca kobiet na tych stanowiskach miałaby być "wyzyskiem", a mężczyzn nie?? <<<Czy rzeczywiście zakonserwowanie tradycyjnego modelu rodziny na Śląsku (kobiety przy mężu) zawdzięczamy Edwardowi Gierkowi, który w swych wspomnieniach zapewnia, że przekonał Bolesława Bieruta do podniesienia płac w górnictwie, bo inaczej nie wzrośnie wydajność?>>> Raczej nie. W tych samych wspomnieniach wspomina on również (skądinąd zgodnie z prawdą), że to właśnie jego pomysłem z czasów sekretarzowania na Górnym Śląsku była budowa i rozbudowa zakładów przemysłu lekkiego (odzieżowego, spożywczego, precyzyjnego etc.), w calu "zagospodarowania" żon górników do tej pory siedzących tradycyjnie w domach. Btw. ciągnik na plakacie to ewidentnie nie jest John Deere, ale zwykły Ursus C-45, czyli ulepszona kopia niemieckiego Lanz Bulldoga z czasów wojny. www.retiredtractors.com/Popper/Bvar.html kolekcjoner87.files.wordpress.com/2015/07/ursus_c-45_09.jpg?w=640&h=480 Pozdrawiam
    @kapitan.kirk Ok Kirk, seriously, na ciagnikach też się znasz? :) - TomIK
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    @_fawad Nie bardzo, ale z pewnych osobistych przyczyn akurat starego Ursusa bym poznał wszędzie ;-) Pzdr
    już oceniałe(a)ś
    2
    0