A że w duchy wierzył, to pewne, bo przecież nie pisałby: Gdybyście państwo wiedzieli, co się działo w Belwederze!... to ja tam przez cztery lata nigdy światła nie gasiłem, spałem przy lampie. Dlaczego? Cóż się tam działo? Stale, co wieczora, gdym się położył, słyszałem wyraźne kroki dokoła mojego łóżka, ku oknu i z powrotem. Po tym zaczynało się stukanie w szklane naczynie z owocami, w klosz lampki elektrycznej... Jednym słowem cała seria dźwięków niemożliwych do wytłumaczenia. Jednego się zawsze obawiałem: żeby to "coś" mnie nie dotknęło - dlatego paliłem światło. Tuż za sypialnią boczne schodki prowadziły na strych; otóż tam stale nocami odbywała się jakaś niesłychana szamotanina, kroki wielu ludzi, jakby przesuwanie ciężkich mebli... Byłem pewien, że to służba jakieś spóźnione czynności spełnia. Dopiero po opuszczeniu Belwederu dowiedziałem się, że służba nigdy nie używała ani tych schodów (bo miała inne, dogodniejsze), ani tej części strychu .
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze