W pierwszych miesiącach II wojny światowej Niemcy rozpoczęli wysiedlanie z obszarów przyłączonych do Rzeszy obywateli polskich. - Nie minie 10 lat, a uczynimy z tych ziem kwitnący kraj niemieckich chłopów - zapowiedział Arthur Greiser, gauleiter Kraju Warty.

Niemcy przychodzili w nocy lub nad ranem. Łomot do drzwi i ryk: "In fünfzehn Minuten raus!". Czasami dawali więcej czasu, żeby zebrać najpotrzebniejsze rzeczy, prowiant na dwa-trzy dni i co jeszcze zmieści się w podręcznym bagażu. Ktoś zapakował rodzinny album, ktoś inny słoik miodu, butelkę wódki. Dla 14-letniej Marysi z Gniezna najważniejsze były łyżwy. Jej ojciec zdjął ze ściany obrazek Matki Boskiej, ale Niemcy nie pozwolili mu go zabrać, bo podejrzewali, że za ramą mogą być ukryte biżuteria i pieniądze, które podlegały natychmiastowej konfiskacie.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze
    Co prawda nie wiedziałem że Gniezno i Poznań to kresy zachodnie, ale rzeczywiście tak właśnie było. Moja babcia z dwójką dzieci została wyrzucona z pięknego mieszkania nad ranem, można było zabrać tylko podręczny bagaż i umieszczona w nędznym pokoju z kuchnią na Wildzie.
    @mona_3 <<<Co prawda nie wiedziałem że Gniezno i Poznań to kresy zachodnie>>> Przed 1939 jak najbardziej. Pzdr
    już oceniałe(a)ś
    6
    1
    Wreszcie, wreszcie zaczyna się o tym mówić! By opisać losy członków mojej rodziny trzeba by artykułu..., często musieli opuszczać swoje gospodarstwo natychmiast, tak jak stali..., niektórzy trafili do obozu w Potulicach, inni zostali przesiedleni na Wschód Polski (obecnej Polski); niektórzy już tam zostali - zginęli walcząc w partyzantce...,
    już oceniałe(a)ś
    1
    0