W 1964 r. został pierwszym Francuzem, który przełamał hegemonię brytyjskich żeglarzy na oceanach. Był jednym z największych żeglarzy świata. Zdaniem niektórych - największym

Zawód marynarza wymaga pokory i długiej nauki. Morze srodze karze pyszałków. Przy żeglowaniu nie można bezkarnie oszukiwać jak w wielu innych zawodach. Na statku albo coś się wie, albo się tego nie wie. Ocean jest bezlitosny.

Tak pisał we wspomnieniach spisywanych w 1997 r., kiedy to już, już miał się wycofać z żeglarstwa Éric Tabarly, człowiek, który pływał na jachtach od urodzenia, na pokładzie uczył się chodzić, wygrywał regaty samotne i załogowe. Zdawało się, że wiedział o morzu i wietrze więcej niż one same o sobie. I nigdy nie był pyszałkiem, choć charakter miał trudny i na jachcie wymagał od partnerów bezwzględnego poświęcenia.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze