Zapalenie pęcherza to najczęstszy stan zapalny dróg moczowych. I powracający koszmar wielu kobiet - szacuje się, iż 20-50 proc. z nich doświadczy albo doświadczyło go przynajmniej raz w życiu.
Niby to nic takiego. Nie mamy gorączki, nie musimy obowiązkowo leżeć w łóżku (choć warto na chwilę zwolnić, bo chory pęcherz na leżąco "czuje się lepiej"). Mimo to infekcja może doprowadzić do rozpaczy. Dokucza jak ćmiący ból zęba. Trwamy od jednej bolesnej wizyty w toalecie do drugiej.
Do typowych objawów wskazujących na infekcję pęcherza należą: uczucie parcia przy jednoczesnej niemożności oddania moczu lub wydalaniu jego niewielkiej ilości, pieczenie w cewce moczowej, złe samopoczucie, znużenie, ból w dole brzucha. Czasem może dołączyć gorączka (ale zazwyczaj niewielka).
Są kobiety, które z taką sytuacją spotkają się raz i szybko o niej zapomną. Inne walczą z infekcją kilka razy do roku, a nawet częściej.
Nie do końca wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Na pewno ma na to wpływ nasza odporność, ale też higiena intymna, styl życia i aktywność seksualna (stąd też potoczna nazwa - zespół miesiąca miodowego - para uprawia wtedy seks wyjątkowo często, co zwiększa ryzyko zakażenia).
Częstość infekcji dróg moczowych związana jest także z wiekiem. Na zakażenia częściej cierpią np. kobiety po menopauzie. Mniejsza ilość estrogenów sprawia, że błony śluzowe okolic intymnych są słabo nawilżone, dlatego łatwiej ulegają podrażnieniom. Grupę wysokiego ryzyka stanowią również panowie po pięćdziesiątce, którzy mają problemy z prostatą. Powiększony gruczoł uciska na przewody moczowe oraz pęcherz, utrudniając wydalanie moczu, który zalegając, prowadzi do zapalenia.
Trzeba pamiętać więc, by nigdy nie wstrzymywać moczu. To idealna sytuacja dla bakterii. Mocz powinien szybko opuścić organizm.
Ze względu na budowę anatomiczną - krótka, czterocentymetrowa cewka moczowa - zakażenie pęcherza dotyczy czternastokrotnie częściej kobiet niż mężczyzn (u panów cewka jest cztery-pięć razy dłuższa).
Najczęściej dolegliwość tę powodują bakterie Escherichia coli. Przedostają się one do pochwy i cewki moczowej z odbytu.
Infekcję pęcherza leczy się zazwyczaj bakteriostatykami, np. furaginą, a także, silniejszymi, antybiotykami. Zanim sięgniemy po środki dostępne bez recepty, lepiej najpierw oddać mocz do badania i pokazać się u lekarza, niż kurować się na własną rękę (szczególnie jeśli nie jest to nasza pierwsza infekcja pęcherza). Czasami jednak potrzebujemy pomocy natychmiast.
Jeśli zdecydujemy się leczyć sami, pamiętajmy, że środki te zażywane chaotycznie i zbyt często spowodują, że z czasem bakterie się na nie uodpornią i środek więcej nam nie pomoże. Kiedy kłopoty z pęcherzem stają się częstą przypadłością, warto zrobić posiew bakterii z moczu i oznaczyć antybiogram, czyli ocenić, na jakie antybiotyki wrażliwy jest zarazek. Prawda jest jednak taka, że szczególnie przy pierwszym zakażeniu lekarz rzadko kieruje badanie na posiew. Najczęściej leczy nas "awansem" - daje leki, a wynik ewentualnego badania przydaje się, jeśli terapia okaże się nieskuteczna i infekcja powróci. Taki sposób leczenia nie jest ideałem, ale chodzi o czas. Namnażanie bakterii do badań trwa kilka dni, a w tym czasie choroba w szybkim tempie rozchodzi się po drogach moczowych.
U kobiet szczególnie ważne jest też to, w jaki sposób korzystają z toalety. Nie należy siadać na desce w toalecie publicznej! Podczas podróży warto mieć ze sobą specjalne papierowe nakładki na deskę dostępne w każdej aptece. Żeby uniknąć przeniesienia bakterii z odbytu do pochwy, kobiety powinny wycierać się "od przodu do tyłu". Nigdy odwrotnie.
Zdarza się, że mimo ciągłego dyskomfortu w badaniach moczu niewiele wychodzi. To może być wina drażniących środków do higieny intymnej, złej bielizny (ze sztucznych materiałów), perfumowanych podpasek czy papieru toaletowego (tak, są kobiety na to wrażliwe). Albo seksu.
Wywołane infekcją bakteryjną zapalenie pęcherza moczowego występuje prawie 13 razy częściej w całej populacji kobiet niż wśród zakonnic. Z badań wynika, że blisko 75 proc. dolegliwości u kobiet zaczyna się w ciągu 24 godzin od odbycia stosunku płciowego.
Dzieje się tak, ponieważ w czasie zbliżenia bakterie bytujące w okolicy narządów płciowych (również męskich) łatwo przedostają się do cewki. Często też jej delikatna błona śluzowa w czasie stosunku ulega otarciom, co ułatwia przenikanie drobnoustrojów do organizmu kobiety.
Choć to może mało romantyczne, warto po stosunku się wysiusiać oraz umyć, żeby od razu zmniejszyć ryzyko, że jakieś niechciane bakterie się w cewce moczowej zadomowią. Jednak nie przesadzajmy z higieną - zbyt częste mycie się (więcej niż 3 razy dziennie) prowadzi do podrażnienia śluzówki i droga dla mikrobów staje otworem.
Często także to panowie są nosicielami jakiejś choroby. Choć sami nie odczuwają żadnych objawów, nieświadomie zakażają partnerkę. Jeśli parze bez przerwy przydarzają się jakieś dolegliwości, warto zbadać nie tylko kobietę, ale także wykonać posiew u mężczyzny. Lekarz wtedy leczy ich oboje, co zwiększa szanse na zakończenie kłopotów.
Nawracającym infekcjom można skutecznie zapobiec. Powinniśmy m.in. na stałe zaprzyjaźnić się z butelką wody mineralnej i porzucić kąpiele w wannie na rzecz prysznica.
Bardzo pomocne są tu także żurawina i witamina C.
Dr Terii Anne Camesano z Politechniki w Worcester w stanie Massachusetts prowadziła testy na bakteriach E.coli wyizolowanych z moczu zdrowych osób przed wypiciem szklanki soku żurawinowego rozcieńczonego wodą i po wypiciu. Sprawdzała, czy napój miał jakiś wpływ na przyleganie mikrobów do siebie oraz do powierzchni plastikowej płytki laboratoryjnej. Uczona uważa, że bakterie są silne dopiero w grupie, kiedy stworzą coś, co nazywamy biofilmem. Jest to wielowarstwowa kolonia mikrobów połączonych ze sobą i zawieszonych w tzw. macierzy zbudowanej z różnych związków. Charakterystyczne dla biofilmu jest to, że poszczególne grupy bakterii pełnią w nim różne funkcje: część rozkłada antybiotyki, część się dzieli, a inne, najczęściej w samym środku kolonii, czekają uśpione - nawet gdyby lekowi udało się dotrzeć tak głęboko, nie zabije ich, bo antybiotyki działają tylko na dzielące się komórki.
Sok żurawinowy nie pozwala bakteriom kleić się do siebie ani przylegać do płytki. A pojedynczo mają małą szansę, by utrzymać się w drogach moczowych - są z nich wypłukiwane. Działanie soku trwa do ośmiu godzin od momentu wypicia.
Witamina C z kolei obniża pH moczu, czego bakterie nie lubią. W pierwszym okresie infekcji pomagają też środki ziołowe, np. urosept. Działają one moczopędnie i jednocześnie dezynfekująco. Przez dłuższy czas można je stosować także zapobiegawczo, ale są to leki i nie należy brać ich stale. Przydają się też preparaty rozkurczowe, np. no-spa. Nie tylko zmniejszają ból, ale przede wszystkim rozluźniają i "wygładzają" ścianki pęcherza, przez co ułatwiają wypłukiwanie mikrobów.
Jeśli choroba się rozwinęła i trzeba iść do lekarza, powiedz mu o tym, że zażywałaś leki ziołowe. Mogą one zafałszować wyniki badań, np. ograniczyć liczbę bakterii w moczu (wyniki badań wydają się dobre), ale nie na tyle, by zwalczyć infekcję. Trzeba odstawić środki na dwa dni i zrobić badanie ponownie.
Podczas infekcji największym problemem jest ból przy oddawaniu moczu. Wysiusianie się przynosi tylko chwilową ulgę. Jeśli kolejna wizyta w toalecie nas przeraża, załatwmy się w ciepłej wodzie, to dużo mniej bolesne.
Pęcherz można sobie także przeziębić. Zbyt lekki ubiór, siadanie na zimnych kamieniach czy wystawianie pleców na zimno prowadzą do przechłodzenia pęcherza. Z powodu miejscowego osłabienia odporności dochodzi wówczas do rozwoju zakażenia.
Pamiętajmy - niewyleczona infekcja pęcherza może się skończyć zapaleniem nerek, a to już naprawdę poważna sprawa.
Jak prawidłowo pobrać mocz do badania?
Zanim oddamy mocz do badania, możemy sami mu się przyjrzeć. Jeśli jest wyraźnie mętny, doszło do infekcji. Krew w moczu też oznacza kłopoty.
Mocz należy pobrać rano - po nocy jest on zagęszczony i wyniki będą bardziej wiarygodne. Niezależnie od tego, czy robimy posiew (wtedy musimy nasiusiać do sterylnego pojemniczka), czy tylko ogólne badanie, powinniśmy się przed tym umyć. Często wyniki badania są błędne tylko dlatego, że do moczu dostały się bakterie nie z pęcherza, ale z zewnątrz - okolic dróg rodnych czy odbytu. Ciepła woda dodatkowo zachęci nas do oddania moczu. Ważne, żeby mocz pobierać z tzw. środkowego strumienia. Co to znaczy? Że podstawiamy pojemniczek nie od razu, ale dopiero po chwili od rozpoczęcia siusiania, i zabieramy go, zanim skończymy. Wtedy strumień moczu jest najsilniejszy i nie obmywa okolicznych tkanek, gdzie znajdują się bakterie.
A co, gdy ledwo możemy coś z siebie wycisnąć? Starajmy się nasiusiać cokolwiek. Dziś do badania wystarcza niewielka ilość moczu.
Badanie ogólne moczu jest tanie - kosztuje nie więcej niż 15 zł. Posiew też nie jest kosztowny. Pojemniczek kosztuje grosze - warto mieć choć jeden w domu. Jeśli nękają nas kłopoty z pęcherzem, powinno się kontrolować mocz regularnie. Ale nawet jeśli dotychczas nie był to nasz problem, ogólne badania warto wykonać minimum raz na rok, a najlepiej dwa razy.