Jako społeczeństwo możemy sobie doskonale poradzić z wyzwaniami gospodarki odpadami. Nie radzą sobie niestety zarządcy, zaczynając od szczebla ministerialnego - mówi Hanna Marliere, specjalistka z zakresu ochrony środowiska i gospodarki odpadami, prezes zarządu Green Management Group.

Sławomir Szymański: Gdy umawialiśmy się na rozmowę, stwierdziła pani, że w Polsce nie ma systemu gospodarki odpadami. Jednak odpady są zbierane, działają sortownie, recyklerzy itd. W takim razie, czego brakuje? Co nie działa?

Hanna Marlière: Nie mamy systemu zaplanowanego jako całość. Systemu, którego podstawą jest wiedza o ilości i rodzajach odpadów wytwarzanych w gminach, dynamice zmian w tym obszarze i kierunkach rozwoju instalacji. Co kilka lat – w różnych formach – pojawia się jakaś analiza: potrzeb inwestycyjnych, mocy instalacji, strumieni odpadów i za każdym razem jak na dłoni widać, że niektórych instalacji jest po prostu za dużo – mówimy o zakładach dla odpadów zmieszanych – a innych za mało.

Te brakujące to recyklerzy ostateczni poszczególnych rodzajów odpadów, w tym bioodpadów. Sytuacje miało poprawić BDO (Baza danych o odpadach), ale nawet to narzędzie zostało zaprojektowane błędnie i nie daje nam na czas informacji, na podstawie których można by planować system. Dzisiaj mamy np. analizę danych z BDO dla 2021 roku, a mamy koniec 2023. Planujemy natomiast system na 3-5 lat do przodu. Oczywistym jest, że nie można robić takich planów na nieaktualnych danych!

W efekcie błędnie przygotowywane są też konkursy przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej – na recykling i zapobieganie wytwarzaniu odpadów, czyli najważniejsze elementy, których najbardziej brakuje, przeznaczono w najbliższych naborach 400 milionów, a na spalarnie, których praktycznie – razem z tymi w budowie – mamy już wystarczającą liczbę (biorąc pod uwagę wymogi UE, gdzie do spalenia może trafić do 30 proc. odpadów komunalnych) 6 miliardów – to ogromna pomyłka i zaburzenie priorytetów.

Z czym mamy największe problemy?

– Największe problemy mamy z procesami jakościowymi, tj. takimi, gdzie na instalacjach odpady poddawane są rzeczywistemu recyklingowi, czyli stają się produktem. Brakuje nam biogazowni i kompostowni wytwarzających nawozy organiczne, brakuje recyklerów tworzyw sztucznych. Brakuje też zakładów przetwarzania tekstyliów, które już za 2 lata staną się kolejną frakcją, z jakiej samorządy będą rozliczane.

Z czego to wynika?

– Z błędnie postawionych priorytetów w dokumentach strategicznych oraz z braku rzetelnych danych, które byłyby podstawą do tworzenia takich dokumentów. Zaawansowane instalacje recyklingu są kosztownymi przedsięwzięciami i przedsiębiorca decydujący się na taką inwestycję musi mieć pewność pozyskania surowca i możliwości pracy przez 15-20 lat. Niestabilność prawa w obszarze gospodarki odpadami jest tutaj kolejną barierą. Nieadekwatnie do potrzeb określone poziomy finansowania przez NFOŚ też ograniczają rozwój tych zakładów. Dotychczas nieproporcjonalnie duże pieniądze były (i nadal są) wydawane na obiekty, które robią „śmieci ze śmieci", a nie na te, które przynoszą wartość dodaną w tym obszarze gospodarki.

Czy będziemy w stanie osiągać cele wyznaczane przez UE?

– Na pewno nie w czasie, w jakim UE tego od nas oczekuje. Patrząc na dostępne statystyki i dynamikę zmian w gospodarce odpadami, nie jesteśmy w stanie osiągnąć celów na 2025 rok. Dowodem na to są informacje o karach, jakie za nieosiągnięcie poziomów recyklingu w gminach nakładane są corocznie przez WIOŚ.

Jeśli gminy nie zainwestują w systemy gospodarki odpadami na swoim terenie, nie poprawią skuteczności selektywnej zbiórki, nie stworzą warunków do budowy instalacji recyklingu, będziemy jako mieszkańcy narażeni na koszty, bo przecież kary nakładane na gminę są następnie przenoszone na mieszkańca.

A rozwiązania są naprawdę w zasięgu ręki – wystarczy poszukać obszarów synergii, lokalnych zasobów i w oparciu o nie przemodelować systemy, stworzyć przestrzeń dla rozwoju w pierwszej kolejności instalacji recyklingu, a w drugiej dopasowanych do nich systemów selektywnej zbiórki. Przestrzeń fizyczną, ale też w postaci przyjaznych procedur administracyjnych.

Dlaczego w Polsce płonie tak dużo składowisk odpadów?

– Tu muszę w pierwszej kolejności zdementować utarty skrót myślowy – składowiska nie płoną. Płoną miejsca magazynowania odpadów i to zarówno te prowadzone legalnie, jak i nielegalne. Odpady płoną, ponieważ nie ma dla nich racjonalnych sposobów zagospodarowania w dedykowanych instalacjach. W 2018 i 2019 roku w popłochu i bez większego planu wprowadzono szereg zmian w prawie zaostrzających kary i wymagania dla instalacji gospodarki odpadami. Uderzyły one w pierwszej kolejności w uczciwych przedsiębiorców i jak widać po ostatnich wydarzeniach i ujawnionych magazynach odpadów niebezpiecznych, w żaden sposób nie rozwiązały problemu.

Sam zapłon odpadów jest w większości przypadków tzw. samozapłonem, gdzie wskutek wysokiej temperatury dochodzi do samozagrzania się materiału, a ze względu na zgromadzenie dużej ilości w nieodpowiednich warunkach do pożaru już tylko mały krok. Niestety, przez ostatnie lata pomimo szumnych zapowiedzi nie udało się rozwiązać problemu, a nadużycia stwierdza się nawet w publicznych podmiotach i spółkach skarbu państwa.

Od 1 stycznia 2025 r. ma zacząć działać system kaucyjny. Jak go pani ocenia? Czy to dobrze, że nie będzie zarządzany centralnie?

– Dobrze, że w końcu ten system zostaje u nas wprowadzony. Niedobrze, że dopiero w 2025 roku i bardzo niedobrze, że łącznie z systemem kaucyjnym nie są wprowadzone pozostałe regulacje w zakresie rozszerzonej odpowiedzialności producenta. To znowu kolejna „proteza", kolejny trybik, bez systemowego połączenia z innymi elementami układu.

System kaucyjny zadziała dobrze nie tylko, jeśli będzie powiązany z regulacjami ROP, ale też jeśli sama kaucja wyznaczona zostanie na odpowiednio wysokim – motywującym – poziomie. Z zapowiedzi jednak nie wynika, żeby proponowana wysokość kaucji była ustalona odpowiednio wysoko.

Jestem też przeciwniczką pomysłu decentralizacji. Uważam, że akurat ten system powinien być zarządzany centralnie, żeby przynajmniej w pierwszych latach nad nim odpowiednio zapanować i móc go dostosować do zmieniających się warunków społecznych i ekonomicznych. O decentralizacji należałoby mówić dopiero, jak zafunkcjonuje poprawnie. W obecnym kształcie, jeśli system nie zadziała w pełni, będzie pretekst do „zwalania winy", a nie będzie narzędzia, żeby szybko wprowadzić modyfikacje.

Czy można coś poprawić w naszym „systemie" zbierania odpadów niemal od ręki? Może są rozwiązania legislacyjne, których wprowadzenie sporo może zmienić? Czy trzeba jednak kosztownych i długotrwałych inwestycji w infrastrukturę, technologie itd.?

– Jest bardzo dużo realnych narzędzi, które samorządy, jako jednostki realnie odpowiedzialne

za kształtowanie systemu gospodarki odpadami, mogą wykorzystać niemal od ręki i przy bardzo niskich kosztach. W pierwszej kolejności powinny zrobić audyt lokalnych zasobów – w każdej gminie są już inicjatywy, które przy niewielkim wsparciu organizacyjnym i logistycznym mogą przynieść wymierne efekty. To m.in. wykorzystanie działających organizacji charytatywnych, stron w mediach społecznościowych promujących proekologiczne rozwiązania, organizacja lokalnego targu wymiany rzeczy, kiermaszu roślin czy podręczników, innych sezonowych przedmiotów.

To też rezygnacja z gadżetów i wdrażanie w gminie szerokiej kampanii informacyjnej, zamiast drukowania ulotek. Tak – nadal smycze, długopisy i ulotki wiodą prym w kampaniach edukacyjnych.

W drugim kroku, w zasięgu samorządu jest wprowadzenie zmian organizacyjnych opisanych w regulaminach utrzymania czystości i porządku w gminach, wskutek których poprawi się dostęp do pożądanych usług – to m.in. wydłużenie godzin działania PSZOK, organizacja mniejszych punktów selektywnej zbiórki blisko mieszkańca, ale też zmiana częstotliwości odbierania odpadów. Odpady zbierane selektywnie powinny być zbierane często, szczególnie bioodpady! W większości gmin szukając oszczędności odpady selektywne zbiera się raz w miesiącu albo nawet rzadziej, a zbiórkę bioodpadów nawet się zawiesza w miesiącach zimowych – to pozorne oszczędności, które przynoszą w dłuższej perspektywie czasowej realną stratę – też finansową. Podobnie pozorną oszczędnością jest organizacja zbiórki odpadów w workach zamiast w pojemnikach – sam worek jest już zanieczyszczeniem i powoduje problemy eksploatacyjne na instalacjach.

W układzie docelowym jednak nie uniknie się inwestycji. Ale tu gmina nie musi działać sama, może działać w porozumieniu z innymi gminami lub podmiotami prywatnymi. Powinna natomiast zrobić swoisty „rachunek sumienia" i analizę zasobów – czy nie ma u siebie jakiejś przestrzeni, którą mogłaby przygotować pod instalację gospodarki odpadami. I tu mamy obecnie świetny moment, bo pojawiają się pierwsze fundusze z nowej perspektywy finansowej UE. Już w grudniu kończy się nabór na systemy selektywnego zbierania odpadów z uwzględnieniem zapobiegania wytwarzaniu, a wczesną wiosną spodziewamy się naboru na instalacje. Dobrze przygotowane projekty mogą liczyć nawet na 85 proc. dotacji!

I na koniec może nawet najtrudniejsze: jest sposób na to, żebyśmy jako społeczeństwo lepiej sobie radzili z segregowaniem odpadów? Edukacja, nadzór i kontrola, kary? Co tu może zadziałać?

– Wszystkie te elementy, ale wdrożone systemowo. Po pierwsze – system musi być kompletny, intuicyjny i prosty. Musi też być przewidywalny i kierunkowy. Jeżeli mamy system, to gdy zmienia się jakaś wytyczna czy przepis lub zauważamy, że coś zaczyna gorzej działać, zwykle wystarczy skorygować pojedynczy element, żeby cała machina wróciła na prawidłowy tor. Jeśli takiego systemu nie ma, kręcimy się w miejscu i trudno wdrożyć efektywne narzędzia nadzorcze czy egzekwować kary.

Liczba oddolnych świetnie funkcjonujących inicjatyw pokazuje, że jako społeczeństwo możemy sobie doskonale poradzić z wyzwaniami gospodarki odpadami. Nie radzą sobie niestety zarządcy, zaczynając od szczebla ministerialnego, gdzie brakuje efektywności, kierunkowości i kompletności propozycji. Mamy chaotyczny zlepek pojedynczych działań, który po prostu nie może działać tak długo, jak nie będzie uzupełniony o brakujące elementy systemu.

Komentarze