Jakub Bator: Na początek warto zaznaczyć, że nie są to odpady byle jakie. W Ekospalarni zajmujemy się tzw. odpadami resztkowymi, a więc odpadami komunalnymi nienadającymi się do recyklingu, które w innym wypadku trafiłyby na składowisko. W Krakowie, po przejściu przez sortownię, trafiają one do naszego zakładu, gdzie spalamy je w wysokiej temperaturze, ok. 900–1000 st. C. Mówiąc w dużym uproszczeniu, w procesie tym wytwarza się będąca nośnikiem energii para, którą najpierw kierujemy na specjalną turbinę, dzięki czemu wytwarzamy prąd, a następnie do sieci ciepłowniczej, którą jest ona rozprowadzana jako ciepło do naszych domów.
– Jak najbardziej. Począwszy od tego, że w dużej mierze rozwiązujemy problem odpadów, przez możliwość wytwarzania energii bez konieczności użycia paliw kopalnych, po fakt, że cały proces termicznego przetwarzania odpadów jest w pełni bezpieczny i dzięki rygorystycznemu systemowi oczyszczania spalin emisja szkodliwych związków do powietrza jest naprawdę minimalna. Pod tym względem obowiązują nas wymagania wyższe, niż ma to miejsce w przypadku elektrociepłowni wykorzystujących węgiel i gaz. Można też powiedzieć, że działamy w systemie gospodarki obiegu zamkniętego, bo wszystko, co zostaje nam po procesie spalania, a więc tzw. popioły i żużle, są później wykorzystywane w dalszych procesach przemysłowych, np. do utwardzania krakowskich dróg. Nic się więc nie marnuje.
– Ich liczba sukcesywnie rośnie, przy czym rzeczywiście wciąż są regiony, gdzie ma nie ma żadnego takiego zakładu, zwłaszcza w Polsce południowo-zachodniej. Z pewnością powinno ich być więcej, jak na razie jest to bowiem jedyny przyjazny środowisku sposób na pozbycie się części odpadów komunalnych. W miejscach, w których spalarni nie ma, takie odpady trafiają na składowiska, co nie pozostaje bez wpływu na środowisko. Nie ma się też co oszukiwać, problem produkcji odpadów w najbliższych latach nie zniknie, choć zgodnie z unijnymi wymogami ma być ich coraz mniej. Do 2030 r. 60 proc. odpadów komunalnych ma podlegać recyklingowi, wciąż jednak pozostaje 40 proc., które trzeba jakoś zagospodarować. W przypadku Polski to ok. 3,5 mln ton odpadów, a obecnie funkcjonujące w naszym kraju spalarnie są w stanie przetworzyć ok. 1 mln ton. To pokazuje, że potrzeba powstania kolejnych zakładów zdecydowanie jest. Widzi to też NFOŚiGW, który uruchomił specjalny program wsparcia dla tego rodzaju inwestycji. Tym, co z mojej perspektywy wydaje się szczególnie ważne, jest fakt, by powstające zakłady wykorzystywały wytwarzaną tam energię w całości, w postaci zarówno prądu, jak i ciepła. Wbrew pozorom to wcale jest nie takie oczywiste. W Europie jest ok. 400 spalarni, przy czym takie wykorzystywanie energii to specyfika m.in. Niemiec, Austrii, Skandynawii i właśnie Polski.
– Na pewno nie w stu procentach, ale każdy krok do zastąpienia energii pochodzącej z węgla jest krokiem w dobrym kierunku. W krakowskiej Ekospalarni jest wytwarzane ok. 10 proc. energii wykorzystywanej w sieci ciepłowniczej. W przyszłym roku dzięki uruchomieniu instalacji odzysku ciepła ze spalin będzie to już ok. 12 proc. Choć pewnie byśmy sobie tego nie życzyli, odpady wciąż są stabilnym źródłem energii, także biorąc pod uwagę koszty, co dla samorządów na pewno nie jest bez znaczenia. To także pewien bufor bezpieczeństwa, z jednej strony biorąc pod uwagę duże wahania cen energii, z drugiej – proces uniezależniania się od paliw kopalnych i sytuację na rynku energetycznym. Jak wskazują ogólnokrajowe wyliczenia, jeśli mielibyśmy wystarczającą ilość zakładów termicznego przetwarzania odpadów, 10 proc. energii w polskich sieciach ciepłowniczych mogłoby pochodzić właśnie z odpadów. To duży potencjał, którego nie powinniśmy zmarnować. Jeśli chodzi o Kraków, staramy się działać jeszcze szerzej. W Ekospalarni mamy dużą instalację fotowoltaiczną, chcielibyśmy wytwarzać wodór na potrzeby miejskiego transportu. To inwestycje – zwłaszcza w przypadku wodoru – bardzo kosztowne, jednak zapewniające pewien stopień niezależności energetycznej. To aspekty moim zdaniem równie ważne jak kwestie ekologii i ochrony środowiska.
W takich instalacjach jako paliwo wykorzystywane są odpady nienadające się już do recyklingu lub do kompostowania. Czyli można z nimi zrobić tylko dwie rzeczy: składować lub spalić. Składowanie mamy ograniczać. Pozostaje spalenie.
Określenie „instalacja termicznego odzysku odpadów" to nie tylko elegancka nazwa spalarni śmieci. Rzecz w tym, że spalanie odpadów nie jest traktowane jako najłatwiejszy sposób radzenia sobie z ich nadmiarem. Na zasadzie: skoro nie wolno nam już tego składować, to spalmy to, bo co innego pozostaje. Sens istnienia takich instalacji polega na tym, by termicznie odzyskać energię (cieplną oraz elektryczną), jaką zawierają w sobie odpady, z którymi nie ma już co innego zrobić, bo do recyklingu się nie nadają.
Oczywiście najlepiej, żeby odpady w ogóle nie powstawały. I tak jest definiowany cel numer jeden w gospodarce odpadami komunalnymi, a już na pewno wtedy, gdy myślimy o obiegu zamkniętym.
– Na drugim miejscu jest ich odzysk i recykling materiałowy, w tym kompostowanie. A spalanie na przedostatnim miejscu tej listy. Jeśli jest prowadzone przy odpowiedniej efektywności, to ma charakter odzysku. Na samym końcu jest składowanie, które dla środowiska pozostaje największym zagrożeniem – wyjaśniał „Wyborczej" prof. Tadeusz Pająk z Akademii Górniczo-Hutniczej, specjalista w temacie termicznego przetwarzania odpadów.
W Polsce, już po sortowaniu, pozostają co roku góry odpadów – liczone w milionach ton – które nie nadają się do recyklingu. Ale mają za to wysoką wartość kaloryczną.
Paliwo, które trafia do takich instalacji, jest nazywane RDF (skrót od ang. określenia „Refuse Derived Fuel", czyli paliwo pochodzące z odpadów).
– RDF zdefiniowano jako paliwa obejmujące szeroką gamę odpadów, które zostały przetworzone, by spełnić wytyczne, przepisy lub specyfikacje przemysłowe, głównie w celu osiągnięcia wysokiej wartości opałowej. Dokładne parametry, jakie powinien spełniać RDF, określane są przez jego odbiorców. Głównymi odbiorcami RDF są cementownie oraz przedsiębiorstwa energetyczne zajmujące się produkcją energii elektrycznej oraz cieplnej – mówi Krzysztof Tomczyński, dyrektor ds. inwestycji i technologii FCC Polska.
Zwraca uwagę na fakt, że możliwości wykorzystania RDF w cementowniach są ograniczone. Po prostu osiągają już górny pułap swoich możliwości pod tym względem. Na przykład cementownia Cemex podała największy udział odpadów w masie spalonego paliwa (96 proc.). Najmniejszy udział w spalonym paliwie miały odpady w cementowni Dyckerhoff, ale to nadal zdecydowana większość, bo aż 74 proc.
– Dane pokazują, że możliwości wzrostu ilości RDF spalanego w cementowniach osiągnęły poziom maksymalny. Dużo bardziej perspektywiczną branżą są zakłady energetyczne wytwarzające energię elektryczną i cieplną. Istnieją bardzo duże możliwości zastąpienia paliw kopalnych przez RDF. Dla prawidłowego funkcjonowania zakładów energetycznych wystarcza, aby spalany RDF miał kaloryczność 12-14 MJ/kg. Takie parametry pozwalają na produkcję RDF z frakcji kalorycznych uzyskanych z odpadów komunalnych – wyjaśnia ekspert.
Jak dużo odpadów komunalnych mogłoby trafiać do takich instalacji? Od całkowitej ilości zebranych odpadów tego rodzaju (ok. 13,6 mln ton) trzeba odjąć odpady poddane recyklingowi (ok. 3,7 mln ton) i spalaniu (prawie 2,9 mln ton). Zostaje ponad 7,1 mln ton odpadów, z którymi trzeba coś zrobić.
Krzysztof Tomczyński: – Z naszych doświadczeń wynika, że odpady te składają się w 50 proc. z tzw. frakcji biodegradowalnej, którą należy poddać przetwarzaniu biologicznemu. Pozostałe odpady, tzn. 3 560 000 ton, można przetworzyć na RDF. Około 15-20 proc. z tego strumienia nie nadaje się do produkcji RDF i musi być usunięte z procesu. Oznacza to, że możemy wytworzyć ok. 2 848 000 ton RDF, który moglibyśmy poddać współspalaniu w zakładach energetycznych – wylicza.
Jak podaje raport Instytutu Ochrony Środowiska, w 2021 roku współspalaniu (chodzi o spalanie razem z innym paliwem) poddano tylko 256 000 ton RDF wyprodukowanego z odpadów komunalnych: – Stanowi to tylko 9 proc. posiadanego potencjału. Przytoczone dane pokazują, że istnieją ogromne zasoby energii zmagazynowanej w odpadach, którą możemy odzyskać. Branża odpadowa posiada wiedzę oraz możliwości do szybkiego wzrostu produkcji RDF, ale musi być usunięta bariera wykorzystania RDF przez branżę energetyczną. Widzimy ogromny potencjał dla rozwoju branży energetycznej, odpadowej oraz ochrony środowiska poprzez ograniczenie zużycia paliw kopalnych – podsumowuje dyrektor ds. inwestycji i technologii FCC Polska.
Takie instalacje działają między innymi w Krakowie, Białymstoku, Bydgoszczy, Koninie, Poznaniu, Szczecinie i Warszawie (te są samorządowe), a także w Rzeszowie (ta należy do Polskiej Grupy Energetycznej PGE). Inny przykład: firma Emka zbudowała w Kędzierzynie-Koźlu instalację do termicznego przekształcania odpadów medycznych. – Współczesne instalacje tego typu stanowią jedno z najczystszych i najbezpieczniejszych dla środowiska rozwiązań technologicznych. Podlegają rygorystycznym normom w zakresie emisji spalin. Zachodzące procesy technologiczne są szczegółowo kontrolowane, a otwarcie zakładu następuje po uzyskaniu stosownych zgód i decyzji administracyjnych. Nowoczesne technologie termicznego przekształcania odpadów w ciepło i prąd to alternatywa dla tradycyjnych źródeł energii. Co więcej, tradycyjne źródła energii mają ograniczone zasoby, natomiast odpady były, są i będą, tym bardziej stanowią wartościowe, tanie i łatwo dostępne źródło energii – opowiada Krzysztof Rdest,prezes EMKI.
I dodaje: – Stosowanie alternatywnych źródeł energii, takich jak odpady, przynosi dodatkowe korzyści. Rozwiązujemy problem składowania śmieci i zmniejszamy emisję gazów cieplarnianych. Patrząc na to zagadnienie z szerszej perspektywy – mimo iż pozornie spalanie może kojarzyć się z zanieczyszczaniem powietrza, to nowoczesne technologie i wyśrubowane normy sprawiają, że faktycznie dbamy o środowisko naturalne z myślą o przyszłych pokoleniach.
Jako przykład wykorzystania odpadów w charakterze źródła energii często podawana jest Szwecja.
Krzysztof Rdest: W tym skandynawskim kraju energię odzyskuje się zarówno w procesie termicznego przekształcania odpadów, jak i w wyniku procesów zachodzących w biogazowniach. Zaledwie poniżej 3 proc. odpadów w Szwecji trafia obecnie na składowiska, pozostałe są spalane. Co istotne, jeszcze w 1975 r. na wysypiskach gromadzono w tym kraju 62 proc. odpadów.
Wszystkie komentarze