Ratusz w holenderskim mieście Venlo, oddany do użytku w 2016 roku, zaprojektowano od razu tak, żeby łatwo go było rozłożyć na czynniki pierwsze. Nie dlatego, że postoi krótko, w związku z czym rozbiórka ma być tania i łatwa. Chodzi o to, żeby w przyszłości odzyskać jak najwięcej materiałów użytych do budowy.

Elementy konstrukcji w tym budynku (i nie tylko one, meble też) mają swój „paszport" opisujący, z czego zostały wykonane. Do tego instrukcja, jak to wszystko demontować i jak zwrócić do producenta, żeby trafiło do recyklingu. To jest przykład „projektowania dla demontażu" (Design for Disassembly), podstawy w gospodarce obiegu zamkniętego. W innych branżach też tak to działa, na przykład w elektronicznej, a nawet w odzieżowej. Tam takie projektowanie też powinno uwzględniać proces odzysku surowców i materiałów.

Choć akurat w branży odzieżowej na razie (jeszcze) dominuje tzw. fast fashion, czyli rzeczy mają być tanie i zasadniczo nietrwałe (skoro tanie). Liczy się tempo konsumpcji. Im szybsze, tym większe obroty. Efekt jest taki, że odzieży produkuje się góry, a do recyklingu trafia znikoma część ubrań (szacuje się, że ok. procent odpadów tekstylnych). UNEP (Program Środowiskowy Organizacji Narodów Zjednoczonych) zaproponował tu nawet specjalną strategię komunikacyjną: „budowanie popytu i inspirowanie działań na rzecz pozytywnej przyszłości mody poprzez zmianę dominującej narracji sektora z wydobycia, eksploatacji i jednorazowej konsumpcji w kierunku regeneracji, sprawiedliwości i opieki" (UNEP 2021).

W tym roku Komisja Europejska przyjęła „Strategię UE na rzecz zrównoważonych tekstyliów". Do 2030 roku ma się wiele zmienić. Przede wszystkim większość wyrobów tekstylnych wprowadzanych na europejskie rynki ma być trwalsza, naprawialna i nadawać się do przetworzenia. Spalanie i składowanie ma być ograniczone do minimum.

GOZ. Na przykład baterie

Gospodarka obiegu zamkniętego (GOZ) polega w skrócie na tym, żeby powtórnie wykorzystywać maksymalnie dużo surowców, materiałów, komponentów itd. Zachowuje się w ten sposób wartość, która już jest w różnego rodzaju produktach, nie marnuje się też energii, wody i innych zasobów, które zostały wykorzystane do ich wytworzenia. Chodzi też o to, by redukować ślad węglowy związany z produkowaniem i używaniem różnego rodzaju produktów. A to znaczy, że trzeba brać pod uwagę cały cykl ich życia.

W tę stronę coraz częściej idzie legislacja, co pokazuje sprawa z tekstyliami. Inny przykład? W lipcu tego roku Unia Europejska przyjęła rozporządzenie dotyczące baterii. Dlaczego akurat baterii? Bo przewiduje się, że do 2030 roku zapotrzebowanie na nie wzrośnie ponad 10-krotnie! A z baterii jest co odzyskiwać, nie mówiąc już o tym, że te produkty po prostu nie powinny trafiać na składowiska czy do środowiska.

Rozporządzenie wskazuje konkretne cele, które mają osiągnąć producenci. I tak: do końca 2027 roku mają zbierać 63 proc. zużytych baterii przenośnych (73 proc. do końca 2030), do końca 2028 roku 51 proc. zużytych baterii z lekkich środków transportu (61 proc. do końca 2031). Już do końca 2025 r. do recyklingu ma trafiać co najmniej 80 proc. baterii niklowo-kadmowych i 50 proc. innych zużytych baterii. Jeden z celów dotyczy też odzyskiwania litu – na poziomie 50 proc. do końca 2027 r. i 80 proc. do końca 2031 r.

– Zgodnie z obowiązującymi przepisami, wszystkie baterie litowo-jonowe, zarówno te stosowane w pojazdach samochodowych, jak i w przemyśle, muszą być przetwarzane w procesie recyklingu w 100 proc. W Polsce w kolejnych latach odpadów baterii litowo-jonowych będzie kilka ton. Ich dobre zagospodarowanie ma sprawić, że do 2030 roku 10 proc. surowców potrzebnych do produkcji samochodów będzie pochodzić z recyklingu – mówi dr Agnieszka Ura, dyrektor jakości w Guotai-Huarong (Poland), firmy, która jest jednym z największych na świecie dostawców elektrolitu do baterii litowo-jonowych, a niedawno otworzyła swój zakład pod Wrocławiem.

GOZ. Od słów do czynów

Według Circularity Gap Report w 2022 roku w polskiej gospodarce ponownie do obiegu trafiało 10,2 proc. zasobów. Można tę informację przedstawić również inaczej: 89,8 proc. zasobów straciliśmy. Czyli jakiś postęp jest, ale do zrobienia pozostaje nadal bardzo dużo. A zacząć trzeba od projektowania produktów. Czy biznes w Polsce jest na to gotowy? Jak to wygląda w praktyce?

– Gdy pięć lat temu zaczynaliśmy nasze działania, mało która firma była zaznajomiona z GOZ. Tę fazę mamy szczęśliwie za sobą, kwestie środowiskowe są obecnie wyzwaniem na czasie. Jednak wciąż widzimy wahanie przed przejściem od słów do czynów. I rozumiemy te obawy. Pełna transformacja na circular-ready jest złożonym, kosztownym i czasochłonnym przedsięwzięciem. Dojrzałe firmy są w tym względzie zachowawcze i oczekują wyraźnego sygnału z rynku, od konsumentów. A głównym argumentem za jest de-risking. Dlatego polecamy strategię małych kroków, projektów pilotażowych, które uczą firmy nowych kompetencji, przeprowadzają przez zmiany technologiczne i zmiany myślenia, sondują rynek – mówi Katarzyna Śliwa, CEO Ergodesign.

Wróćmy jeszcze do elektroniki. Takich urządzeń produkuje się coraz więcej. Każde to minikopalnia cennych surowców (nieraz bardzo cennych). Opłaca się nimi zająć – zarówno biznesowo, jak i z punktu widzenia ekologii.

– Model gospodarki cyrkularnej w sektorze elektroniki użytkowej systematycznie ewoluuje. Pozyskujemy coraz więcej surowców wtórnych oraz odzyskanych komponentów służących do odświeżania sprzętu IT i elektroniki, obejmującego m.in. komputery stacjonarne, laptopy, smartfony, a także dodatki, jak myszki czy kamery internetowe – mówi Mariusz Ryło, CEO FIXIT.

Przypomina o niedawnym globalnym niedoborze podzespołów elektronicznych, w tym półprzewodników. W tym kontekście naprawa i odnawianie sprzętu elektronicznego nabierają ogromnego znaczenia. Ale to nie jest jedyny powód, dla którego warto pochylić się nad tym, jak elektroniki używamy i co się dzieje z już zużytym sprzętem: – Dzięki GOZ już teraz wydłużamy cykl życia produktów. W przyszłości, poprzez aktywne zaangażowanie biznesu w dbanie o planetę, będziemy zmniejszać ilość elektrośmieci, a co za tym idzie, wpływ substancji szkodliwych, takich jak metale ciężkie, na ludzi i ekosystemy, włączając w to morza, oceany, lasy, pola uprawne i inne obszary – dodaje Mariusz Ryło.

GOZ. Tak konkretnie, to co zrobić?

We wprowadzaniu GOZ pomóc może cyfryzacja. Bo umożliwia zidentyfikowanie właściwych danych, a to oznacza, że można odpowiedzieć na strategiczne pytania. Chodzi o to, żeby lepiej zrozumieć, na czym polega obieg zamknięty w danej branży, w przypadku określonego produktu lub usługi, czyli z jakimi parametrami się wiąże, w jakich obszarach i jak można wdrażać konkretne rozwiązania. Katarzyna Młynarczyk, CEO Sell A Service, wyjaśnia, jakie to pytania:

– Gdzie są szanse na cyrkularność w danej branży X? Skoncentrowanie się na których materiałach lub procesach jest kluczowe? Czy odbiorcy – klienci lub partnerzy – wspominają o tym w treściach publikowanych w Internecie? Jaki efekt na zwiększenie satysfakcji, ale też podniesienie customer experience, miałoby wprowadzenie strategii cyrkularnej? W rozwiązaniu budowanym przez Sell a Service dostarczamy dane, by móc odpowiedzieć sobie na te pytania, sygnalizując konkretne obszary. Wykorzystanie AI w tym kontekście daje dodatkowo szansę na oszczędność czasu i przełożenie go na ważniejszy obszar, jakim jest wdrażanie strategii cyrkularnej, ocena wyników, mierzenie działań, czyli to, w czym człowiek odgrywa kluczową rolę i w czym nadal mamy wiele do zrobienia, by tworzyć coraz więcej przykładów realnego wdrażania cyrkularności w biznesie – podkreśla.

A na przykład Plan Be Eco promuje ideę net zero (czyli dążenie do zerowej emisji gazów cieplarnianych netto), zachęcając swoich klientów do liczenia śladu węglowego: – Rekomendacje, które dostają, zawsze zawierają konkretne rozwiązania, np. propozycja korzystania z OZE – zielona energia to najłatwiejszy sposób redukcji emisji – opowiada Aga Maciejowska, CEO i współzałożycielka Plan Be Eco.

W grę wchodzi też hybrydyzacja floty, wybieranie wyposażenia z drugiego obiegu oraz wydłużanie cyklu życia sprzętu, poprzez naprawy.

– Zdając sobie sprawę, że konieczne są dalsze wysiłki w edukacji i poprawy świadomości przedsiębiorstw, Plan Be Eco oferuje szkolenia z liczenia śladu węglowego, zachęcające przedsiębiorstwa do przemyślanego zarządzania zasobami i efektywnego redukowania emisji. Na rynku konieczne są inwestycje w badania nad innowacyjnymi technologiami, które pomogą jeszcze bardziej zredukować ślad węglowy, a także pełne wdrożenie przepisów prawnych obligujących do raportowania ESG. We własnej działalności Plan Be Eco nie generuje emisji w zakresie 1 i 2, a te z zakresu 3 są świadomie redukowane (np. dojazdy na spotkania metrem, podróże służbowe odbywane pociągiem, wegańskie posiłki). Emisje nieredukowalne są offsetowane poprzez wspieranie wiarygodnych i certyfikowanych jednostek – wyjaśnia Aga Maciejowska.

GOZ. A co z jedzeniem

Czy żywność też można wprowadzić do obiegu zamkniętego? Na pierwszy rzut oka może być trudno, bo przeterminowanego sera nie da się zreperować, nie wszystko, czego ludzie już jeść lub pić nie powinni, da się też przetworzyć. Ale można lepiej zarządzać zasobami, w tym przede wszystkim glebą. Chodzi o wprowadzanie zrównoważonych metod produkcji rolnej. Tematów jest tu wiele. A jednym z nich jest też marnowanie żywności, bo to też konsumpcja zasobów, tylko że nic z tego nie mamy. Tylko kłopoty.

– Zapobieganie marnowaniu żywności to kluczowa część działań UE dotyczących GOZ – mówi Anna Kurnatowska, Country Director Too Good To Go. – Przyjęcie tego podejścia wynika z faktu, że mówimy o olbrzymiej gałęzi gospodarki, która ma niebagatelny wpływ na środowisko i ekonomię głównie przez swoją zasobochłonność (ziemia, woda, nawozy, energia).

Zwraca uwagę na fakt, że co roku ok. 40 proc. żywności wyprodukowanej na całym świecie ląduje w koszu: – Ma to miejsce na każdym etapie łańcucha produkcji i dystrybucji, w sklepach, lokalach gastronomicznych i domach. Żywność, która trafia na wysypisko śmieci, emituje metan, którego działanie napędza globalne ocieplenie do 30 razy bardziej niż CO2. Każdego roku marnowane jedzenie odpowiada za emisję 10 proc. gazów cieplarnianych, mniej więcej tyle, ile emituje transport drogowy na świecie. To również koszt, w wysokości około 1,2 biliona dolarów rocznie. Im więcej marnujemy, tym więcej zasobów musimy wykorzystać. To błędne koło. Rozwiązanie nasuwa się zatem samo. Nie marnujmy – podsumowuje.

Komentarze