O uprawianiu społecznej odpowiedzialności biznesu (CSR) w starym stylu nikt nie chce już mówić. Teraz na stole jest ESG.
Pod tym skrótem kryją się trzy elementy: środowisko (environmental), społeczna odpowiedzialność (social responsibility) i ład korporacyjny (corporate governance).
Obowiązek raportowania ESG według narzuconych wskaźników i standardów będzie obejmował coraz więcej firm. Ale co to właściwie zmienia? I czy skończy się ekościema?
– CSR jest passé, bo miała łatkę marketingu. W ESG chodzi o to, by pokazywać realne korzyści dla środowiska i społeczeństwa wynikające z działania firm. Weszło szczególnie dużo nowych regulacji wynikających z Zielonego Ładu. Mocno się podkreśla, że celem są realne zmiany w myśleniu i modelach biznesowych, a nie marketing. To znaczy, że zarząd spółki, ustalając strategię, powinien położyć aspekty środowiskowe, społeczne i dotyczące ładu korporacyjnego na tej samej wadze co aspekty rynkowe i finansowe – mówi dr inż. Dominika Hadro, prof. Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
– CSR była traktowana trochę jako dodatek. Raportowanie ESG to już nie jest kwestia wyboru, tylko obowiązek. Na razie dotyczy to dużych firm, ale w 2026 r. obejmie również małe i średnie przedsiębiorstwa. W efekcie widać ruch na rynku. Potrzeba coraz więcej specjalistów w zakresie ESG. Raportowanie wymusza wpisywanie działań m.in. proekologicznych w strategię funkcjonowania spółki – zauważa dr Katarzyna Kulig-Moskwa z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.
Ale co właściwie się zmienia? Spółki giełdowe mają przecież obowiązek raportowania o tym, co robią w zakresie ESG, już od 2017 r.
– Ale do tej pory robiły to, jak chciały. Nazywało się to informacjami niefinansowymi. Było kilka standardów, z których można było wybrać najwygodniejszy, a na dodatek można było wymyślić własny standard. Liczby pokazywano rzadko. Audytor miał obowiązek tylko stwierdzić, że odpowiednie informacje są w raporcie, ale ich nie kontrolował. To powodowało greenwashing, jak również wielkie trudności w ustaleniu, w jakim miejscu dana spółka naprawdę jest w tych obszarach, które wchodzą dziś w zakres ESG. Czy coś się w firmie poprawia? Jak to wygląda w porównaniu z konkurencją? Nie było żadnych wymogów, żeby te informacje były transparentne i porównywalne – wyjaśnia prof. Hadro.
I dodaje: – Bardzo głośno jest o nowej dyrektywie, nakładającej na wszystkie spółki notowane na giełdzie, na dużym rynku, obowiązek raportowania według standardów, które niedługo zostaną przez Unię Europejską dostarczone. Obowiązek będzie również dotyczył spółek pozagiełdowych, spełniających odpowiednie kryteria. Szacuje się, że będzie to aż 3 tys. spółek w Polsce.
To będą standardy obowiązujące dla poszczególnych sektorów gospodarki. Co ważne, spółki nie dość, że będą musiały opisywać, co robią, będą też musiały pokazywać liczby.
Jednak można w tym śmiałym planie znaleźć dziurę: w dalszym ciągu można wybrać wskaźniki do raportowania.
– Ale na pewno będzie to bardziej porównywalne niż w tej chwili. Wreszcie będzie wspólny język. A jeśli spółka nie dostarczy jakiegoś wskaźnika? To znaczy, że albo jej to nie dotyczy, albo jest to sygnał, że czegoś w danym obszarze nie dopilnowuje. Co bardzo ważne, te informacje będą podlegały badaniom biegłego – podkreśla naukowczyni.
Zwraca uwagę na fakt, że rynek finansowy, czyli dostarczyciele kapitału, też jest objęty nowymi regulacjami. Na instytucje finansowe został nałożony obowiązek uwzględniania ryzyka związanego z ESG w procesie inwestycyjnym i finansowym. Z czym to się wiąże? Między innymi z tym, że przy ustalaniu kosztu kredytów oraz oferowaniu produktów inwestycyjnych muszą brać pod uwagę czynniki ESG.
– Jeśli chcesz czymś zarządzać, to musisz to mierzyć. Dzięki temu możesz pokazać, gdzie jesteś dzisiaj, a gdzie chcesz być za rok. A jeśli mierzysz i zarządzasz, to krok dalej jest już raportowanie. Standardy i mierniki będą dotyczyły również tego, co się dzieje w łańcuchach dostaw firm. To znaczy, że wszyscy dostawcy i podwykonawcy tych spółek również będą się musieli spowiadać. Nawet jeśli są na przykład z Chin. Europejska spółka będzie miała obowiązek wydobyć te informacje. Kto nie będzie się do tego przykładał, spotka się z wyższymi kosztami kredytów i mniejszym zainteresowaniem ze strony inwestorów. To może zmusić do aktywniejszych działań – przekonuje prof. Hadro.
Podkreśla, że z wieloletnich badań, a takie są wreszcie dostępne, wynika, że inwestycje prośrodowiskowe w dłuższej perspektywie pozytywnie wpływają na wartość spółki: – To już twarde dowody pokazujące, że takie działania zwyczajnie się opłacają.
Teraz obowiązek raportowania ESG dotyczy największych spółek giełdowych. W kolejnych latach obejmie wszystkie spółki z rynku głównego GPW oraz duże spółki pozagiełdowe. Ale zwykłe firmy też odczują wszystkie te zmiany, nawet jeśli o giełdzie nawet nie myślą.
– Na przykład przedsiębiorca, zwracając się do banku o kredyt, będzie musiał przedstawić swoje działania w obszarach ESG. Jeśli nie będą odpowiednie, to musi się liczyć z wyższym kosztem kapitału. Podobnie, jeśli jest podwykonawcą lub dostawcą dla firmy objętej obowiązkiem raportowania ESG, będzie musiał uwzględnić te aspekty w swojej działalności. Inny przykład: różne formy dofinansowania, w tym ze środków europejskich, idą teraz przede wszystkim w kierunku poprawy funkcjonowania w obszarach ESG. Dostępnych jest m.in. wiele środków na inwestycje związane z gospodarką o obiegu zamkniętym. Wszystko to również dla małych i średnich firm – opowiada prof. Hadro.
Czy obowiązek raportowania ESG oznacza koniec greenwashingu? – Greenwashing pojawił się w odpowiedzi na oczekiwania konsumentów, żeby produkty były bardziej zrównoważone, mniej obciążały środowisko itd. Wiele firm, nie chcąc wchodzić w duże inwestycje z tym związane, wykonywało działania pozorne, sprowadzające się do haseł, deklaracji, a na poziomie konkretnych przedsięwzięć niewiele z tego wynikało. Obowiązek raportowania utrudnia takie podejście, ponieważ zmusza do pokazania faktycznego wpływu firmy na środowisko. Obawiam się jednak, że to i tak nie wyeliminuje greenwashingu całkowicie. Jeśli firma będzie chciała coś ukryć, to prawdopodobnie to ukryje, jeśli nie będzie chciała się do czegoś przyznać, to się nie przyzna. Pole do nadużyć staję się coraz mniejsze, ale nadal jest – mówi dr Jolanta Tkaczyk.
Podobnie widzi to dr Katarzyna Kulig-Moskwa: – Nie sądzę, że to będzie koniec greenwashingu, bo dane zawsze można sobie dopasować. Firmy nadal będą mogły ukrywać pewne rzeczy w raportach. Z drugiej strony od raportowania ESG, od tego, czy danej firmie można zaufać, będzie zależało finansowanie. A to już jest konkret.
Raporty ESG są przygotowywane z myślą o inwestorach. Mogą być jednak użytecznym narzędziem również dla konsumentów, którzy chcą porównać, jak postępują różne firmy. Z takim porównywaniem może jednak nie być łatwo.
– Firmy mogą sobie wybrać, jakimi wskaźnikami będą operować. Pytanie, czy będą stosowały te same lub czy to naprawdę istotne działania wpływające na zmniejszenie zużycia energii czy wody. Chodzi o to, by móc porównać konkretne produkty poszczególnych firm pod względem parametrów środowiskowych. W przypadku elektroniki czy AGD będzie to łatwiejsze, trudniejsze na przykład w przypadku odzieży – mówi dr Tkaczyk z Akademii Leona Koźmińskiego, badająca zachowania konsumentów.
I dodaje: – Jeśli człowiek się zainteresuje, to znajdzie te informacje, zwykle na stronach internetowych firm. Ale poza tym nie są nigdzie publikowane i podawane wprost. Są co prawda serwisy, które pokazują dobre praktyki w poszczególnych branżach w kontekście wybranego celu zrównoważonego rozwoju, są organizowane konkursy na najlepsze raporty czy ranking odpowiedzialnych firm. Jednak na razie takich inicjatyw dotyczących zestawiania informacji nie ma dużo. Ta wiedza jest rozproszona.
A czy ta wiedza w ogóle konsumentów interesuje? Z badań wynika, że w czasie pandemii nastąpiła zmiana w ich zachowaniach, dodajmy – zmiana mierzalna.
– Okazało się wtedy, że ważna jest nie tylko cena, ale też to, jak firma zachowuje się w stosunku do swoich klientów, partnerów biznesowych itd. Pojawiła się chęć wspierania lokalnych biznesów, firm, które robią coś dobrego dla innych, na przykład wspierają medyków. Wtedy pierwszy raz w badaniach widzieliśmy znaczący przyrost kryteriów takich jak wpływ biznesu na otoczenie, dbałość o pracowników i inne tzw. miękkie aspekty. Ewidentnie widać było, że ludzie zaczynają się tym interesować i zaczyna mieć to przełożenie na ich decyzje zakupowe, czego wcześniej nie obserwowaliśmy – opowiada ekspertka Akademii Leona Koźmińskiego.
Wszystkie komentarze