Nestor naszego ratownictwa mówił, że największym zagrożeniem w górach jest człowiek niemyślący. Można więc powiedzieć, że idąc w góry, po prostu zabieramy ze sobą wyobraźnię, otwieramy oczy i myślimy.

Rozmowa z Jerzym Siodłakiem, naczelnikiem Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego

Marcin Czyżewski: Mamy ładną wiosnę, pogoda aż zachęca do wyjścia w góry. Czy to czas, kiedy ratownicy górscy mają dużo pracy?

Jerzy Siodłak: Mamy teraz taki czas przełomu, jest już trochę pracy. Zaczęły się rowery, zwłaszcza w takich rejonach jak Beskidy czy Sudety, i są wypadki z tym związane. Interwencji wynikających z ruchu turystycznego na razie nie ma dużo, ale też się zdarzają, bo w niektórych miejscach, np. na Babiej Górze czy w Karkonoszach, leży jeszcze zmrożony śnieg i wchodzenie na niego wiąże się z dużym zagrożeniem. Dlatego zdecydowanie to odradzamy, bo to się źle kończy. Wypadki śmiertelne, do których doszło w Tatrach, pokazały, że żartów z tym nie ma. Zalecamy, aby zarówno turyśc,i jak i rowerzyści stosowali się do tych wszystkich uwag dotyczących bezpieczeństwa, które od lat powtarzamy. W szczególności chodzi o dostosowanie tras do swoich możliwości i wykorzystywanie odpowiedniego sprzętu. Teraz zaczyna się sezon wycieczek szkolnych w górach, ale na szczęście dotychczas nie było sygnału, że coś złego się stało.

Niebawem nadejdzie lato, a wtedy zdecydowanie nie będziecie odpoczywać?

– Jeśli spojrzymy na statystyki, to lato zrównało się już pod względem liczby naszych interwencji z okresem zimowym, który kiedyś w związku z nartami był dominujący. W polskich górach jest coraz większa moda na rowery, dlatego skokowo rośnie liczba wypadków. Najwięcej jest ich w Beskidach – pewnie dlatego, że tam jest najbardziej rozwinięta infrastruktura i rowerzyści mają do dyspozycji dziesiątki kilometrów ścieżek zjazdowych. Mówi się wręcz, że rejon Bielska-Białej i Szczyrku jest największym pod tym względem w Europie. Ten ogromny ruch rowerowy powoduje, że latem mamy nawet kilkaset wypadków.

Oprócz zdarzeń związanych z rowerami jakiego rodzaju interwencje są częste?

– Modne jest też latanie na paralotniach, tzw. glajtach, i z tym też wiążą się wypadki. Na szczęście ta liczba ostatnio zmalała, bo rośnie poziom wyszkolenia, pasjonaci mają coraz lepszy sprzęt. No i oczywiście mamy mnóstwo zdarzeń związanych z turystyką pieszą – zabłądzenia, zachorowania w górach, skręcenia stawów, inne urazy. Im większy ruch w górach, tych więcej interwencji.

Czy w związku z tym, że coraz więcej osób w taki czy inny sposób aktywnie wypoczywa w górach, GOPR musi się do tego dostosowywać?

– Oczywiście. Na przykład wzrost liczby wypadków rowerowych powoduje, że musimy dostosowywać do tego nasze środki transportu. Chodzi o to, żebyśmy mogli wjeżdżać po poszkodowanych w trudne tereny, przez które biegną ścieżki rowerowe. Na samochodach czy specjalnych przyczepach montujemy wieszaki, dzięki którym możemy zabierać rowery osób niemogących dalej jechać. Nowi instruktorzy w GOPR będą szkolić kolegów w zakresie udzielania pomocy przy takich wypadkach.

Które regionalne grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego mają najwięcej pracy?

– Tradycyjnie najwięcej zdarzeń jest w Beskidach, latem też w Bieszczadach. Następnie Karkonosze, Sudety. Nieco mniej jest ich na Podhalu, w rejonie Krynicy. Dużo pracy jest natomiast na modnej Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, gdzie zwłaszcza w letnie weekendy jest duży ruch wspinaczkowy. Nasi koledzy w ostatnich latach naprawdę mają co robić.

O czym trzeba pamiętać, żeby nasz wypoczynek w górach był bezpieczny?

– Nestor naszego ratownictwa mówił, że największym zagrożeniem jest człowiek niemyślący. Odwołując się do tego, można powiedzieć, że idąc w góry, po prostu zabieramy ze sobą wyobraźnię, otwieramy oczy i myślimy. Wszystko inne, te zasady związane z profilaktyką, można wyczytać na stronach internetowych. Stosowanie aplikacji Ratunek w telefonie też jest bardzo ważne. Ale żeby się do tego wszystkiego stosować, trzeba po prostu myśleć. Czasem wystarczy zwykła ludzka logika i wyznaczanie sobie granic bezpieczeństwa. Jeśli czujemy, że coś może być dla nas niebezpieczne, że gdzieś nabijemy sobie guza, to nie idźmy tam na siłę, jak ćma do ognia. Możemy zadzwonić do ratowników dyżurnych GOPR czy TOPR, zapytać, poradzić się. Nie pchajmy się tam, gdzie nie jesteśmy pewni, że będzie to bezpieczne. To może nas ocalić i zaoszczędzić wielu niepotrzebnych problemów.

Latem w górach często jest bardzo gorąco. O czym powinniśmy pamiętać podczas upałów?

– W lecie temperatury w górach mogą przekraczać 30 stopni Celsjusza. Bywa naprawdę bardzo gorąco i duszno, szczególnie gdy wiatr praktycznie nie wieje. Ciężko jest zwłaszcza na otwartych przestrzeniach, gdzie nie ma schronienia przed słońcem. Nie chcemy nikogo zniechęcać do wycieczek, ale turyści muszą zachować wtedy szczególną ostrożność, żeby uniknąć przegrzania czy zasłabnięcia. Upały mogą dać się we znaki nawet doświadczonym i dobrze wytrenowanym turystom i rowerzystom. Dlatego ci, którzy bywają w górach okazjonalnie, powinni szczególnie uważać. Trzeba pamiętać o lekkim ubiorze, nakryciu głowy i zabraniu ze sobą zapasu wody, ponieważ w takiej temperaturze i przy wysiłku łatwo o odwodnienie. Warto zaplanować krótszą trasę, która biegnie także w lesie, gdzie będziemy mogli liczyć na cień. Powinniśmy także robić dłuższe przerwy na odpoczynek. W takich warunkach z wyjścia w góry na pewno powinny zrezygnować osoby z problemami zdrowotnymi.

Rozmawiał Marcin Czyżewski

Komentarze