Ceny energii elektrycznej i ogrzewania rosną. Ale są sposoby, żeby zużywać mniej prądu i ciepła, czyli mniej płacić.

Zacznijmy od energii cieplnej, czyli najbardziej gorącego tematu o tej porze roku. Sprawdzone pomysły nie są na szczęście ani trudne do wprowadzenia, ani nie wymagają właściwie żadnych wyrzeczeń. Na pewno żadnych? Fakt, że temperaturę we wnętrzach warto obniżyć – im będzie niższa, tym niższe rachunki – ale to nie znaczy, że trzeba zainwestować w gruby sweter i pogodzić się z chłodną atmosferą w domu. Zwykle wystarczy jej nie przegrzewać.

Ciepło. Grzejemy za bardzo

Z badań przeprowadzonych w 2020 roku przez Izbę Gospodarczą Ciepłownictwo Polskie wynika, że Polacy utrzymują w domach i mieszkaniach temperaturę (średnio) na poziomie 22 stopni Celsjusza lub więcej. Na pierwszy rzut oka to niedużo, a nawet w sam raz. Mniej więcej tyle wynoszą przecież średnie roczne temperatury na Wyspach Kanaryjskich.

Gdy wybieramy się na piknik, wycieczkę czy spacer, to taka temperatura na pewno jest bardzo przyjemna. Okazuje się jednak, że we wnętrzach w temperaturze 22-28 st. C najlepiej czują się roztocza kurzu domowego, czyli stawonogi (pajęczaki), które widziane pod mikroskopem przypominają potworne monstra z filmu science fiction. W rzeczywistości niczego może nie odgryzą, ale za to wywołują alergie. Polskie Towarzystwo Alergologiczne radzi utrzymywać we wnętrzach temperaturę poniżej 22 st. C.

Dla naszego samopoczucia tak jest lepiej, już niezależnie od roztoczy. W przegrzanych wnętrzach męczą nas bóle głowy, mamy kłopoty z koncentracją, czujemy się rozleniwieni itd. Jaka temperatura jest dla nas najlepsza? Jeśli zebrać rekomendacje z różnych źródeł, to okazuje się, że między 18 a 21 st. C. Dla wielu osób to pewnie za mało, żeby chodzić po domu w T-shircie i szortach, ale to chyba jedyne z ewentualnych wyrzeczeń.

Oszczędzamy energię. Jak łapać ciepło i pieniądze

Zmniejszenie temperatury w mieszkaniu nawet o jeden stopień pozwala ograniczyć zużycie ciepła od 5 do 8 proc. Oszczędności mogą być więc znaczące. Veolia Energia Łódź, która wytwarza i dostarcza ciepło do ok. 60 proc. mieszkańców tego miasta, prowadzi nawet kampanię edukacyjną „Stopień mniej znaczy więcej".

– W obecnej sytuacji szczególnego znaczenia nabierają realizowane przez Veolię Energię Łódź działania mające na celu wzrost efektywności energetycznej i zmniejszenie zużycia paliw w procesie produkcji i przesyłu ciepła do naszych odbiorców. Kryzys energetyczny powinien być również impulsem dla nas wszystkich, by odpowiedzialnie i oszczędnie korzystać nie tylko z energii elektrycznej, ale również i z ciepła – mówi Anna Kędziora-Szwagrzak, prezes zarządu Veolii Energii Łódź. – Każdy z nas ma wpływ na to, jak wykorzystujemy energię, a tym samym, jak zużywamy zasoby naszej planety. Mam nadzieję, że ta kampania pokaże mieszkańcom Łodzi, że nawet drobne zmiany nawyków mogą przyczynić się do bardziej racjonalnego korzystania z ciepła i realnych oszczędności.

Pamiętajmy jednak, żeby utrzymywać w pomieszczeniach temperaturę nie mniejszą niż 16 st. C, również w tych aktualnie nieużywanych. Taka temperatura pozwala uniknąć gromadzenia się wilgoci na ścianach, co sprzyja rozwojowi grzybów.

Co jeszcze można zrobić, żeby oszczędzać energię? Na przykład nie zasłaniać kaloryferów meblami, boazerią lub ciężkimi zasłonami i nie wykorzystywać ich w roli suszarki na pranie. Wtedy będą pracowały najbardziej efektywnie, czyli ogrzane powietrze będzie się rozprzestrzeniało po pomieszczeniach swobodnie.

Jeśli grzejnik warto zasłonić, to raczej od strony ściany. Ekrany zagrzejnikowe zmniejszają straty ciepła, a nie jest to drogie rozwiązanie. Podobnie jak odpowietrzanie kaloryferów – ten prosty zabieg sprawia, że pracują efektywniej.

Znaczenie ma też wietrzenie, ale trzeba to robić w odpowiedni sposób – najpierw zakręcić ogrzewanie, następnie szeroko otworzyć okna. Takie krótkie, intensywne wietrzenie jest najlepsze. Jeśli tylko uchylamy okna i pozostawiamy je tak na dłużej, to ciepło ucieka, a wnętrza i tak nie są porządnie przewietrzone. Oczywiście, kluczowe jest uszczelnienie okien i drzwi, żeby ciepło niepotrzebnie nie uciekało (a wraz z nim pieniądze).

Energia. Spójrz na elektrooszczędności

Przejdźmy do sposobów na oszczędzanie energii elektrycznej w domu. Tu też jest trochę możliwości. Na przykład jeśli ktoś używa do gotowania płyty indukcyjnej, powinien pamiętać o pokrywkach do garnków. Dlaczego? Gotowanie pod przykryciem pozwala na zmniejszenie zużycia prądu nawet o blisko dwie trzecie. Kilkanaście procent energii mniej zużyjemy, włączając piekarnik z funkcją termoobiegu. Nie lekceważmy też trybów eko w pralkach czy zmywarkach – ich używanie też przynosi oszczędności. Podobnie jak pranie na niższych temperaturach, na przykład 30 zamiast 60 stopni. O wyłączaniu oświetlenia w pustych pomieszczeniach czy o tym, by urządzeń elektronicznych nie zostawiać w trybie czuwania, nie trzeba wspominać. Lepiej też korzystać z laptopa niż komputera stacjonarnego, mieć żarówki ledowe, nie zapominać o wodzie właśnie zagotowanej w elektrycznym czajniku itd.

Każde z takich działań oszczędnościowych samo w sobie jest pewnie niezauważalne na rachunku za prąd. Ale jeśli będziemy konsekwentni, to w dłuższym czasie zobaczymy różnicę.

Pompy. Potencjał urządzeń 

Oszczędności można szukać również w miejscach, z których potencjału nie każdy zdaje sobie sprawę, czyli na przykład w kotłowni. To dotyczy głównie właścicieli domów jednorodzinnych. W każdym budynku znajdują się pompy obiegowe i cyrkulacyjne. Dzięki tym pierwszym ciepła woda dostarczana jest do naszych grzejników, drugie zaś odpowiadają za dostawy ciepłej wody do naszych kranów. Zdarza się, że pompa obiegowa jest wbudowana w jakieś urządzenie, jak kocioł itp. Ale bardzo często jest po prostu elementem instalacji.

Kiedyś nie przywiązywano większej wagi do energooszczędności tego typu urządzeń, bo energia była tania. Do 2012 roku do wymuszania obiegu w grzejnikach montowano tzw. pompy stałoobrotowe. – Charakteryzowało je to, że miały trzy biegi, na których mogły pracować. Na najniższym pobierały przeciętnie 45-55 watów. Często były ustawiane na biegu środkowym albo najwyższym, nie dbając o konsumpcję prądu – zauważa Izabella Berger, ekspertka Wilo Polska. Dodatkowo pompy obiegowe były często też przewymiarowane, czyli za duże w stosunku do potrzeb instalacji, bo nikt się nie chciał martwić, czy pompa dostarczy odpowiednią ilość ciepłej wody do oddalonych grzejników.

– A to wiąże się z niepotrzebnie przewymiarowanymi rachunkami za energię. Większość z nas posiada głowice termostatyczne założone na grzejnik, które otwieramy, jeżeli jest za zimno, lub przymykamy, kiedy jest zbyt ciepło. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, że nawet przy pełnym zakręceniu głowicy w trakcie sezonu grzewczego pompa obiegowa dalej pracuje, nabijając niepotrzebnie licznik energii – zaznacza Izabella Berger.

W 2012 roku weszła w życie dyrektywa, zgodnie z którą pompy musiały być wyposażone w wysoce energooszczędne napędy i elektroniczną regulację. Takie urządzenia są już w stanie współpracować z czujnikami i sterownikami, ale co najważniejsze, nawet bez dodatkowego sterowania pompy dostosowują się do bieżących potrzeb instalacji. Przy niskim zapotrzebowaniu na ciepło zużywają po 3-5 watów, a roczne zapotrzebowanie na energię elektryczną wynosi ok. 40 kWh, co daje ok. 30 zł.

– To pokazuje, jak duża jest oszczędność w porównaniu z pompami stałoobrotowymi – podkreśla ekspertka. – Rzecz jasna, w bardzo wielu domach nadal działają pompy starszej generacji. W sezonie grzewczym standardowa pompa starego typu zużywa nawet ok. 500 kWh, czyli więcej niż pralka czy telewizor. Rocznie to koszt energii sięgający nawet 400 zł. Nabiera to jeszcze większego znaczenia, biorąc pod uwagę, że niskie ceny za energię elektryczną w 2023 roku zachowane są dla gospodarstw domowych o zużyciu nieprzekraczającym 2000 kWh/rok. A tę wartość łatwo przekroczyć i stawka za 1 kWh drastycznie rośnie – wylicza.

Zwraca uwagę na fakt, że pompy obiegowe i cyrkulacyjne zużywają do pracy ok. 10 proc. energii elektrycznej wytwarzanej na całym świecie! Jednocześnie około 90 proc. z nich to nadal przestarzałe urządzenia cechujące się niską wydajnością. Zatem potencjał do oszczędności w skali światowej jest znaczący zarówno dla kieszeni, jak i środowiska.

Jest jeszcze jedna sprawa. Dyrektywa z 2012 roku nie obejmowała pomp do cyrkulacji ciepłej wody i nadal dostępne są na rynku tanie pompy stałoobrotowe.

– A co gorsza, spotykamy się z sytuacją, że stałoobrotowa pompa do c.w.u. montowana jest w obiegu grzewczym, jako rozwiązanie tańsze w zakupie. Niestety oszczędność wynikająca z zakupu pompy o kilkadziesiąt złotych tańszej odbije się w koszcie energii już po pierwszym sezonie grzewczym. To niestety próba obchodzenia przepisów z 2012 roku i problem, który odbija się na użytkowniku po pierwszych rozliczeniach za prąd – podsumowuje Izabella Berger.

Zejdźmy więc do naszych kotłowni, odszukajmy pompy, a na nich etykiety i deklarowane przez producenta zużycie prądu. Będziemy wiedzieli, czy wymiana pozwoli nam na oszczędności w naszych portfelach.

Komentarze