W niektórych krajach obowiązują z góry narzucone limity, które mają zmniejszyć zużycie energii, w tym cieplnej. Dotyczą między innymi handlu.
Na przykład w Niemczech do 28 lutego 2023 drzwi sklepów nie mogą być otwarte na oścież, żeby ciepło nie uciekało. Podobne rozwiązanie przyjęli Francuzi – jeśli ogrzewanie w sklepie działa, drzwi mają być zamknięte. Dodatkowo w Niemczech, w miejscach pracy ma być nie więcej niż 19 st. C. Z kolei Duńczycy obniżyli temperaturę w budynkach użyteczności publicznej maksymalnie do 19 st. C (z wyjątkiem szpitali, szkół czy domów opieki). Podobnie jest w Hiszpanii, a na Węgrzech poszli jeszcze o krok dalej, obniżając temperaturę wnętrz w takich obiektach nawet do 18 stopni.
Rządy zachęcają też obywateli do oszczędzania energii cieplnej na co dzień. Na przykład w Niemczech 21 milionów gospodarstw domowych korzysta z gazu, w zdecydowanej większości do ogrzewania i podgrzewania wody. Według szacunków, w prosty i szybki sposób – m.in. odsłaniając grzejniki czy prawidłowo wietrząc wnętrza (krótko a intensywnie, przy wyłączonym ogrzewaniu) – mogą ograniczyć zużycie tego paliwa aż o 15 proc.
Polskie Ministerstwo Klimatu i Środowiska również uruchomiło kampanię edukacyjną dotyczącą oszczędzania energii (cieplnej i elektrycznej), proponując m.in. przykręcanie ogrzewania podczas nieobecności mieszkańców w domu, odsłanianie okien w dni słoneczne (żeby korzystać z ciepła dostarczanego przez słońce), sprawdzenie, jak uszczelnione są okna itd.
Faktem jest, że ta zima będzie wyzwaniem, choć może wystarczy zmienić nawyki. A jest co zmieniać, bo ponad połowa Polaków przegrzewa swoje mieszkania. To znaczy, że utrzymują temperaturę (średnio) na poziomie 22 stopni Celsjusza lub więcej. To pokazały badania przeprowadzone w 2020 roku przez Izbę Gospodarczą Ciepłownictwo Polskie. Można przypuszczać, że dzisiaj wynik byłby inny. I nie dlatego, że przekonaliśmy się wreszcie, iż mieć w domu za ciepło jest niezdrowo (najlepiej mieć w sam raz), lecz ze względu na to, że gorąco się robi na myśl o rachunkach za ogrzewanie.
Na szczęście, pod tym względem wiele zależy od nas samych, nie tylko jeśli mamy własne źródło ciepła. Gdy jesteśmy podłączeni do sieci ciepłowniczej, zużycie też jest w naszych rękach (o ile mamy termostaty grzejnikowe, a to już dzisiaj standard).
– Nikt już nie kupuje ciepła z góry. Płaci się za to, co się realnie zużyje, za to, co wynika z naszego zachowania. Jeśli ktoś jest rozrzutny i zużywa dużo ciepła, zapłaci więcej – mówił „Wyborczej" Bogusław Regulski, wiceprezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie, jeszcze w lipcu, bo już wtedy pojawił się temat zimowego oszczędzania na ogrzewaniu.
Eksperci często podkreślają, że najtańsza energia to ta, która nie została wyprodukowana i zużyta. Tej zimy ta prawda nabiera dodatkowego znaczenia.
Sieciowi producenci energii cieplnej również zachęcają do oszczędzania. Na przykład Veolia Energia Łódź, która wytwarza i dostarcza ciepło do ok. 60 proc. mieszkańców tego miasta, ruszyła z kampanią edukacyjną „Stopień mniej znaczy więcej". Skąd ta nazwa? Okazuje się, że zmniejszenie temperatury ogrzewania mieszkania nawet o jeden stopień pozwala ograniczyć zużycie ciepła od 5 do 8 proc. To ważne: nie ograniczając równocześnie tzw. komfortu cieplnego mieszkańców.
– W obecnej sytuacji szczególnego znaczenia nabierają realizowane przez Veolię Energię Łódź działania mające na celu wzrost efektywności energetycznej i zmniejszenie zużycia paliw w procesie produkcji i przesyłu ciepła do naszych odbiorców. Kryzys energetyczny powinien być również impulsem dla nas wszystkich, by odpowiedzialnie i oszczędnie korzystać nie tylko z energii elektrycznej, ale również i z ciepła – mówi Anna Kędziora-Szwagrzak, prezes zarządu Veolii Energii Łódź.
I dodaje: – Każdy z nas ma wpływ na to, jak wykorzystujemy energię, a tym samym, jak zużywamy zasoby naszej planety. Mam nadzieję, że ta kampania pokaże mieszkańcom Łodzi, że nawet drobne zmiany nawyków mogą przyczynić się do bardziej racjonalnego korzystania z ciepła i realnych oszczędności.
Porady dla mieszkańców, jak efektywnie korzystać z energii cieplnej w budynkach i lokalach, znajdują się na stronie: www.nowaenergiadlalodzi.pl.
Pewne jest, że przegrzane mieszkanie to złe samopoczucie, zmęczenie, rozleniwienie, bóle głowy i brak koncentracji. Temperatury 22-23 st. C w mieszkaniu są już za wysokie dla nas, za to optymalne dla roztoczy kurzu domowego. Wtedy namnażają się najlepiej.
Jak ciepło powinno być we wnętrzach? Rozsądnie będzie przyjąć, że najlepiej wybrać temperaturę w przedziale 18-21 st. C, w zależności od tego, co kto lubi. Przy czym w kuchni i w sypialni mogą być 1-2 stopnie mniej (w chłodniejszym pomieszczeniu śpi się zdrowiej, a w kuchni i tak sporo się gotuje).
Im niższa temperatura, tym niższe rachunki, ale pamiętajmy, żeby z oszczędzaniem nie przesadzać, bo może się to nie opłacić. Jak to rozumieć? Również w tych pomieszczeniach, których nie używamy, powinno być nie mniej niż 16 stopni Celsjusza. Taka temperatura pozwala uniknąć gromadzenia się wilgoci na ścianach, co sprzyja rozwojowi grzybów.
Jeśli chodzi o pokój dzienny czy salon, to często podawany jest zakres 20-22 st. C.
Można też spotkać się z twierdzeniem, że optymalna temperatura budynku to 20-21 st. C.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska przekonuje do ustawienia ogrzewania na temperaturę nie wyższą niż 19 st. Celsjusza.
Jednak Światowa Organizacja Zdrowia sugeruje, że powinno być jeszcze mniej: „Dla krajów o umiarkowanym lub chłodniejszym klimacie, zaproponowano 18 st. C jako bezpieczną i zrównoważoną temperaturę w pomieszczeniach" – twierdzą eksperci WHO (w raporcie Housing and health guidelines). Oczywiście pod warunkiem, że nie będziemy ubrani w szorty i koszulkę bez rękawów, lecz „odpowiednio".
Wszystkie komentarze