Do ogrodów dotarła już elektryfikacja i robotyzacja. Ale ekologia zaczyna się od mało efektownej wiedzy o tym, jakie mamy warunki.

– Rośliny mają różne wymagania świetlne, wodne czy dotyczące pH podłoża. Jeśli chcemy, by ładnie wyglądały, zapewnijmy im te podstawowe potrzeby. Np. rojniki, rozchodniki, macierzanka czy w ogóle tymianki świetnie sobie radzą na suchych glebach. Jeśli ziemia jest przepuszczalna, to nie ma co sadzić roślin bardziej wymagających – mówi prof. Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu Agnieszka Krzymińska-Bródka.

Systemy nawadniania. Jak wybrać odpowiedni ?

Warto dobrać odpowiednie rośliny, tak by czuły się w naszym ogrodzie dobrze. Następna sprawa to wybór systemu nawadniania. Zamiast podlewania wężem lub przy pomocy zraszacza, ekspertka proponuje metodę, dzięki której woda dostaje się bezpośrednio pod rośliny.

– Dobrze jest rozłożyć wąż perforowany przy roślinach i poobserwować, ile nasza ziemia potrzebuje nawadniania, czy 10-15 minut wystarczy, czy może trzeba więcej. Takie punktowe dostarczanie wody jest bardziej oszczędne, a poza tym w ten sposób nie moczy się część naziemna rośliny. Nie ma ryzyka przypalenia pod wpływem słońca, bo trzeba pamiętać, że woda na liściach działa jak soczewka. Wilgoć na częściach zielonych sprzyja rozwojowi chorób grzybowych. Poza tym lepiej jest podlewać np. co dwa dni większą dawką niż codziennie małymi porcjami, ponieważ na korzeniach wytwarza się więcej włośników i system korzeniowy się rozrasta – wyjaśnia Agnieszka Krzymińska-Bródka.

Radzi też nie wyrzucać skoszonej trawy, lecz świeżo ściętą wykorzystywać do ściółkowania: – W ten sposób ograniczamy parowanie wody z podłoża. Można stosować też słomę albo korę sosnową, coraz bardziej popularne jest też wykorzystywanie zrębek, czyli gałązek ścinanych z drzew czy krzewów, które wydają się nawet bardziej ekologiczne. Dobrze byłoby, żeby te zrębki były trochę przekompostowane, bo zawierają w sobie garbniki, które mogą nie być dobre dla roślin.

Poza tym niekoniecznie wszędzie w ogrodzie musi być trawnik.

– Jeśli to powierzchnia, po której nie chodzimy, to można pomyśleć o posadzeniu tam liliowców, które są w miarę mało wymagające, czy jałowców płożących, które mogą stworzyć ładny dywanik. Warto też pomyśleć o stworzeniu łąki kwietnej, którą kosi się raz, dwa razy do roku. Jedyny problem to trafić na dobrą mieszankę, więc najlepiej szukać ich w sprawdzonych sklepach i firmach – mówi.

Chwasty w ogrodzie. I one odgrywają swoją rolę

Ekspertka UP w Poznaniu zaznacza, że z roślin można robić nawozy naturalne, i to nie tylko poprzez kompostowanie.

– Na przykład zbieramy chwasty, zalewamy je wodą i odstawiamy na tydzień czy dwa, a później takim rozcieńczonym roztworem można podlewać rośliny. Do tego można wykorzystywać właściwie wszystkie chwasty, jakie mamy w ogrodzie. Pod warunkiem że nie zawiązały nasion, bo wtedy nam się rozsieją. Zresztą na kompost też nie powinny trafiać rośliny z nasionami. One przetrwają i nagle pojawi nam się masa roślin niepożądanych.

Chwasty to zresztą osobny temat: – Dla jednych to tylko chwasty, których trzeba się pozbyć, dla innych rośliny wzbogacające ogród. Znam taki, w którym w ogóle się ich nie tępi lub co najwyżej ogranicza ich rozwój. Do czego są potrzebne? Wabią bardzo wiele różnych pożytecznych owadów, w tym oczywiście zapylające. Chwasty mogą być wykorzystywane również w celach kulinarnych, np. na sałatki nadaje się taka gwiazdnica czy komosa, podstawowe chwasty. Podobnie pokrzywa, która jest też rewelacyjna na zupy. Im większa jest różnorodność roślin, tym łatwiej o równowagę pomiędzy nimi – opowiada.

Owady. Warto o nie zadbać dodatkowo

Przykład podany przez ekspertkę: doniczka, najlepiej gliniana, wypełniona słomą i zawieszona do góry dnem pod drzewem, może być znakomitym domem dla skorków. Są bardzo pożyteczne, bo zwalczają mszycę: – Można to potraktować również jako ciekawą ozdobę – dodaje.

Na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu właśnie otwarto Ogród Wrażeń. Można tam sporo podejrzeć. Stosowany jest tam kompost, ściółkowanie powierzchni podłoża, założono łąkę kwietną: – Podpowiadamy, jak dla zachowania lub poprawy zdrowia psychicznego, czy choćby polepszenia samopoczucia, skomponować rośliny. Stawiamy na rabaty jedno lub dwukolorowe, które silnie oddziałują na nas. Dla osób poszukujących pobudzenia, energii proponujemy rabaty o ciepłych kolorach, a dla wyciszenia i odstresowania niebiesko-fioletowe – podaje przykłady prof. Krzymińska-Bródka.

Roboty koszące. Jakie prace na akumulator

Coraz więcej jest elektrycznych samochodów czy rowerów z elektrycznym wspomaganiem. Nowoczesna elektryfikacja dotarła również do ogrodów. Coraz większą popularnością cieszą się tu m.in. urządzenia akumulatorowe. Dlaczego?

– Najważniejszymi zaletami tych maszyn są: cicha praca, niezwykła łatwość przygotowania ich do pracy, szybkie uruchamianie, minimalne wymogi konserwacyjne, a także intuicyjna obsługa. Wystarczy podłączyć naładowany akumulator, nacisnąć przycisk włącznika i… już pracujemy! Odpada cała troska o paliwo, oleje, czyste filtry, regulacje itp., itd. A pracy tej towarzyszy znacznie mniejszy hałas i mniejsze zmęczenie fizyczne, bo maszyny są lżejsze, często mniejsze od poprzedniczek spalinowych, o mniejszych drganiach – wylicza Jerzy Banaszczyk z firmy Husqvarna.

I jeszcze jedna ważna zaleta: urządzenia wyposażone w akumulator nie emitują również spalin. Nie wdychamy ich sami ani nie zmuszamy do tego sąsiadów.

Przedstawiciel Husqvarny zwraca uwagę na fakt, że gama akumulatorowych maszyn ogrodowych już jest duża i wciąż dynamicznie rośnie: – Zarówno w grupie maszyn ręcznych, jak i kołowych. Bez trudu można znaleźć urządzenia akumulatorowe dla działkowców, farmerów czy te najbardziej zaawansowane, dla profesjonalnych ogrodników. Ich ogólny udział w rynku obecnie wynosi kilkanaście procent, z dużą tendencją zwyżkową. Nie należy się spodziewać, że maszyny spalinowe zupełnie znikną. Prawdopodobnie pozostaną do realizacji najcięższych prac. Ale te mniej i średnio ciężkie wykonamy maszynami akumulatorowymi – opowiada.

Kosiarki automatyczne. Co zrobi robot na trawniku

Jest jeszcze szczególny rodzaj takich urządzeń, trochę jak z filmów science fiction. To kosiarki automatyczne, czyli inaczej roboty koszące. Pierwsze modele takich maszyn pojawiły się na rynku już w połowie lat 90.

– Jednak prawdziwy rozkwit i sukces tej grupy to ostatnie 10-15 lat. Mnogość modeli i producentów obecnie jest bardzo duża, a jakość mocno zróżnicowana. Husqvarna jest pionierem i liderem rynku zautomatyzowanego koszenia. W ofercie mamy kosiarki automatyczne do przydomowych ogrodów oraz do użytku profesjonalnego – mówi Jerzy Banaszczyk.

Ważne pytanie: czy roboty koszące rzeczywiście są w pełni autonomiczne i bezobsługowe?

– Tak, użytkownikowi pozostaje jedynie okresowa wymiana noży i okazjonalne czyszczenie. Każda maszyna potrzebuje oczywiście stacji ładowania, którą kilka razy dziennie samodzielnie odnajduje, a po naładowaniu wraca do koszenia – zaznacza ekspert.

Wyjaśnia, że teren pracy takich kosiarek określa się na etapie ich instalacji w ogrodzie: – Zwykle potrzebny jest do tego przewód elektryczny układany dookoła trawnika. Jest też coraz więcej modeli, którym granicę działania wyznacza się wirtualnie w aplikacji, z wykorzystaniem systemu GPS i stacji referencyjnej. Tak czy inaczej, jest to jednorazowa czynność, zwykle wykonywana przez firmę sprzedającą robota. Różne modele mają różną wydajność, czyli maksymalny obszar, jakim mogą się zająć. Najczęściej waha się on od kilkuset do kilku tysięcy metrów kwadratowych, a są też maszyny, które w pojedynkę mogą skutecznie pracować na kilku hektarach trawnika.

A jak z odpornością takich maszyn na warunki atmosferyczne i ogólnie z ich elastycznością w pracy? Trawniki bywają przecież różne.

– Dobry robot nie tylko nie boi się deszczu, ale potrafi skutecznie pracować bez względu na pogodę, umożliwia tworzenie stref z różnymi harmonogramami i wysokościami koszenia. Korzystanie z robota koszącego to nie tylko zastąpienie pracy człowieka samodzielną maszyną, to też wyraźna poprawa jakości trawnika. Roboty koszą niewielkie przyrosty trawy, ścinki spadają na glebę, tworząc naturalny nawóz. Te i inne zalety sprawiają, że w skali świata sprzedano już kilka milionów tych urządzeń, a ich popularność stale rośnie – podsumowuje Jerzy Banaszczyk.

Komentarze