– Praktycznie każdy kredyt, który odnosi się do franka szwajcarskiego, można podważyć w sądzie. Dotyczy to zarówno kredytów denominowanych w walucie obcej, jak i kredytów indeksowanych do waluty obcej – mówi Marcin Szołajski, radca prawny z kancelarii Szołajski Legal Group. – Co interesujące, sądy coraz częściej unieważniają umowy kredytowe nie tylko w oparciu o abuzywność klauzul przeliczeniowych, ale także w związku z brakiem istotnych elementów umowy kredytu wymaganych zgodnie z prawem bankowym. Oznacza to, że jest wiele podstaw do unieważnienia umowy kredytu CHF – podkreśla.
Jak wyjaśnia adwokat dr Jacek Czabański, wady prawne umów kredytów powiązanych z kursem waluty obcej – nie tylko franka szwajcarskiego, ale też dolara amerykańskiego, euro czy japońskiego jena – można sprowadzić do dwóch podstawowych kwestii.
– Po pierwsze, to brak dostarczenia konsumentowi rzetelnej informacji o ryzyku, po drugie, pozostawienie bankowi swobody w wyznaczaniu wysokości zobowiązania kredytobiorcy przez określenia kursu stosowanego do przeliczeń. O ile ta pierwsza kwestia wynika zarówno z dokumentów, jak i informacji ustnych przekazywanych na etapie zawierania umowy, o tyle ta druga kwestia wynika wyłącznie z postanowień umowy i regulaminu – mówi.
Dlatego wystarczy do analizy przesłać skan zawartej umowy kredytu, tak aby prawnik był w stanie ocenić, czy są podstawy do kwestionowania danej umowy.
– Tego typu analiza jest na ogół dokonywana bezpłatnie. Ponieważ zaś banki posługiwały się wzorcami umownymi, a więc umowy zawierane przez określony bank w określonym czasie miały tożsamą treść, to można śmiało powiedzieć, że niemal wszystkie umowy zawierane w latach 2005-2008 były skonstruowane przez banki wadliwie. Sytuacja zmienia się dopiero od 2009 roku, kiedy część banków zaczyna zmieniać swoje wzorce umowne na bardziej uczciwe, jednocześnie dostarczając coraz bardziej rzetelnej informacji o ryzyku – dodaje dr Czabański.
Jego zdaniem największą potencjalną przeszkodą w kwestionowaniu zawartej umowy może być jej powiązanie z działalnością gospodarczą. Dlaczego?
– W takim przypadku kredytobiorca nie podlega ochronie na podstawie przepisów konsumenckich, a skutek wadliwości postanowień danej umowy nie został jeszcze przesądzony w orzecznictwie sądowym – zaznacza adwokat.
Zauważa, że w przypadku typowych umów, niezwiązanych z działalnością gospodarczą, orzecznictwo sądowe natomiast jest już utrwalone i opowiada się za nieważnością tego typu umów i koniecznością wzajemnego zwrotu otrzymanych świadczeń, ale bez dodatkowego wynagrodzenia dla banku za tzw. korzystanie z kapitału.
Powiązanie z działalnością gospodarczą nie wyklucza jednak drogi sądowej.
Radca prawny Mateusz Płudowski: – Obecnie można starać się skutecznie podważyć przed sądem praktycznie każdą umową kredytową powiązaną z frankiem szwajcarskim, niezależnie od banku udzielającego kredytu. Sądy coraz częściej unieważniają umowy nie tylko w oparciu o abuzywny charakter klauzul przeliczeniowych, ale również w związku z brakiem koniecznych elementów umowy wymaganych przez prawo bankowe. Biorąc pod uwagę powyższe oraz treść wyroku TSUE z dnia 8 czerwca 2023 roku, w którym została przyjęta szeroka definicja konsumenta, sprawy do sądu mogą kierować również osoby, które miały zarejestrowaną w kredytowanej nieruchomości działalność gospodarczą lub przeznaczyły kredyt na cele pozakonsumenckie.
Wiadomo oczywiście, że można iść do sądu również z już spłaconym kredytem, nic w tym względzie nie stoi na przeszkodzie.
– Całkowita spłata kredytu nie jest negatywną przesłanką do wszczęcia sporu sądowego. Szanse takich kredytobiorców w sporze sądowym z bankiem są identyczne jak osób, których umowy kredytowe nadal trwają. Oczywiście zdarzają się sporadycznie sytuacje, w których wydaję negatywną rekomendację co do celowości oraz sensowności skierowania sprawy na drogę sądową. Dotyczy to przypadków, kiedy w umowie występują zapisy indywidualnie negocjowane z bankiem, lub sytuacji, gdy po śmierci jednego z kredytobiorców nie zostało jeszcze przeprowadzone postępowanie spadkowe – mówi Mateusz Płudowski.
A czy jest tu jakiś limit czasu (przedawnienie)? Czy frankowicz, który spłacił kredyt dawno, na przykład 10 lat temu, też może iść do sądu? Uwaga: w przypadku kredytów frankowych sytuacja z przedawnieniem jest trochę skomplikowana, ale z punktu widzenia kredytobiorców wygląda raczej korzystnie.
– Generalnie roszczenia majątkowe się przedawniają, kiedyś po upływie 10 lat, teraz po upływie 6 lat, licząc na koniec roku kalendarzowego. Pytanie jednak, kiedy rozpoczyna się bieg przedawnienia roszczeń zarówno kredytobiorcy, jak i banku. W uchwale z 7 maja 2022 r. (III CZP 6/21) Sąd Najwyższy wypowiedział się, że początkiem terminu biegu przedawnienia nie jest ani wypłata kredytu, ani moment spłaty każdej z kolejnych rat, ale moment, kiedy umowa stała się „trwale bezskuteczna", a to z kolei jest powiązane z momentem, kiedy kredytobiorca dowiedział się o wadliwości umowy lub mógł tego się dowiedzieć i oświadczył przedsiębiorcy, że nie akceptuje umowy i godzi się na jej nieważność – wyjaśnia Jacek Czabański.
Dodaje, że tego typu stwierdzenie jest ogólne, ale otwiera możliwość kwestionowania również umów wykonanych w całości wiele lat temu: – Zważywszy na coraz powszechniejszą świadomość społeczną wadliwości tego typu umów, należy się spodziewać, że sądy będą uznawać, że moment, kiedy kredytobiorca musiał sobie zdać sprawę z wadliwości umowy, już nastąpił, i nie będą pozwalać na zgłaszanie roszczeń w nieskończoność w przyszłości. Dlatego też nie należy zwlekać, ale trzeba zgłosić swoje roszczenia już teraz – podkreśla.
Czy może być tak, że sądy zaczną uznawać, że kredytobiorcy musieli zdać sobie sprawę z wadliwości umów najpóźniej, na przykład, w czerwcu 2023? Wyroki TSUE wiele wyjaśniły i na pewno o temacie było bardzo głośno. Czysto teoretycznie: trudno sobie wyobrazić, że jakikolwiek kredytobiorca nie interesowałby się tymi rozstrzygnięciami. To ważne w kontekście ewentualnego przedawnienia roszczeń w stosunku do banków. Pytam o to adwokat Patrycję Butny.
– W mojej praktyce najczęściej kredytobiorcy deklarują, że dowiedzieli się tego od pełnomocnika, któremu zlecili prowadzenie sprawy i który przed przyjęciem sprawy indywidualnie przeanalizował konkretną umowę konkretnego klienta. Uważam to za słuszne zapatrywanie, bo nawet w ramach jednego banku treści umów z danych okresów bywają różne – odpowiada.
Jak dodaje, istnieje jednak ryzyko, że sąd, który będzie rozpatrywał sprawę, przyjmie za początek biegu przedawnienia moment, w którym „rozsądny" konsument mógł powziąć wiedzę o wadliwości umowy: – Tu za początek biegu przedawnienia można by więc uznać moment przełomowych wyroków zapadających w sprawach kredytów frankowych. Moim zdaniem za taki moment należałoby przyjąć datę 3 października 2019 roku, gdy TSUE orzekł w sprawie Raiffeisen vs. Dziubak. Po tej dacie zapadło wiele innych istotnych orzeczeń Sądu Najwyższego czy TSUE, w tym wyroki tego ostatniego z 15 czerwca 2023 roku, których daty wydania również można by rozważyć w kontekście początku biegu przedawnienia. Kwestia ta nie jest przesądzona, uważam, że będzie przedmiotem dowodzenia i oceny sędziowskiej w indywidualnych sprawach – podsumowuje.
Wszystkie komentarze