Pojawił się pomysł na ugody, które mają być korzystniejsze dla kredytobiorców niż te, które do tej pory proponowały im banki. Pytamy, jak ma to działać i dlaczego nie lepiej skierować sprawę do sądu, skoro i tak praktycznie wszyscy z bankami wygrywają.

Sławomir Szymański: Skąd pomysł na "sprawiedliwe ugody"?

Kamil Chwiedosik*: Jako założyciel największej w Polsce społeczności Życie bez Kredytu pomagam frankowiczom walczyć o prawa konsumenckie od 8 lat. W całej Polsce sądy w naszych sprawach wydały już niemal 500 korzystnych wyroków. Moje doświadczenie i wiedza wskazują, że sprawiedliwe ugody to takie, które oparte są na wyrokach sądowych. Dlatego właśnie po dokładnym przeanalizowaniu orzecznictwa Departament Mediacji i Ugód ŻBK stworzył propozycję sprawiedliwych ugód sądowych kierowanych do banków.

Uważam, że tylko ugody zawarte przed sądem będą dawać gwarancję całkowitego zakończenia sporu z bankiem, ponieważ są niepodważalne i jednocześnie stanowią tytuł egzekucyjny. Dzięki ugodzie sądowej kredyt frankowy zostanie unieważniony, czyli saldo, a poprzez to rata kredytu spadnie do 0 zł, z księgi wieczystej zostanie usunięty wpis hipoteczny banku, a frankowicz odzyska nadpłacone pieniądze.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że sektorowi bankowemu zależy, aby frankowicze zawierali ugody pozasądowe bez wsparcia specjalistów, bowiem wtedy są słabszą stroną negocjacyjną i łatwo nimi manipulować, widać to na przykładzie ich ostatniej kampanii marketingowej. Zastosowany jest tu podobny schemat traktowania konsumenta jak podczas udzielania kredytów frankowych.

Ale po co ugoda, skoro frankowicze wygrywają praktycznie wszystkie sprawy przeciwko bankom?

– Obecnie w polskich sądach dominuje korzystna dla frankowiczów linia orzecznicza, która skutkuje tym, że niemal wszyscy sędziowie wydają wyroki stwierdzające nieważność umowy frankowej. Wyroki te udowadniają, że wiele lat temu banki wybrały nieuczciwy sposób zarabiania pieniędzy i wtedy żaden regulator nie był w stanie nad tym zapanować. Szala jest obecnie po stronie frankowiczów, ale z uwagi na brak prawa precedensu w Polsce nigdy nie mamy pewności, jaki wyrok zapadnie w danej sprawie. Dlatego warto pomyśleć o sprawiedliwej ugodzie sądowej. Nie takiej, jaką proponują banki, bo to są tylko aneksy do umów, ale o ugodzie sądowej opartej na aktualnym orzecznictwie.

Jak miałoby to wyglądać w praktyce?

– Dziś nie ulega już wątpliwości, że banki jako "instytucje zaufania publicznego", udzielając kredytów frankowych, w sposób rażący naruszały zasady współżycia społecznego i stosowały zabronione praktyki rynkowe. Potwierdzają to obszerne orzecznictwo TSUE i sądowe wygrane frankowiczów w Polsce. Teraz banki mają szansę, aby nie tylko naprawić wyrządzoną konsumentom szkodę, ale również oszczędzić górę pieniędzy, a przecież to jest główny motor ich działania.

Jeżeli banki nie zaczną zawierać sprawiedliwych ugód sądowych, to stracą na procesach z frankowiczami wizerunkowo oraz finansowo. Średnio na każdym procesie banki ponoszą dodatkowe wydatki w wysokości około 200 tys. zł – z tytułu odsetek ustawowych, kosztów złożenia apelacji i zastępstwa procesowego. Negocjacje grupowe prowadzone przez Departament Mediacji i Ugód ŻBK, do których już przyłączyło się kilkuset członków społeczności Życia bez Kredytu, to w moim odczuciu bardzo silny argument. Ugody są gotowe. Teraz ruch jest po stronie banków.

Bankom być może się to opłaca, ale nadal nie jestem pewien, czy minimalne ryzyko przegranej przed sądem jest wystarczającym argumentem dla kredytobiorców, żeby się zdecydować na ugodę, nawet "sprawiedliwą".

– Na jednej z rozpraw TSUE chorwacki sędzia zadał przewodniczącemu KNF pytanie o sytuację w Polsce: "Czy cały system bankowy opiera się na nieuczciwości? Czy bank może funkcjonować tylko wtedy, gdy warunki umowne są nieuczciwe? Być może coś trzeba zrobić, żeby to naprawić". To dobrze oddaje niepokój niezależnych sędziów europejskich odnośnie do sytuacji polskich kredytobiorców. Kolejne sprzyjające wyroki TSUE zmniejszają ryzyko przegranej, ale ze względu na system prawny w Polsce nie da się go zminimalizować do zera. Dlatego podkreślam jeszcze raz, sprawiedliwa ugoda sądowa jest rozwiązaniem, które pozwoli frankowiczom uporać się z toksycznym kredytem szybciej, jednocześnie dając pewność rozstrzygnięcia sporu na korzyść konsumenta. To nie oznacza, że obawiam się o wyrok w jakiejkolwiek sprawie członków naszej społeczności Życie bez Kredytu, gdyż w zasadzie wygrana jest niemal pewna, tyle że trzeba na nią czekać dłużej niż na zakończenie postępowania sprawiedliwą ugodą sądową.

Czy istnieje ryzyko, że obecna, bardzo korzystna dla frankowiczów linia orzecznictwa w Polsce może się zmienić?

– Bardzo duża liczba zbieżnych ze sobą wyroków ukształtowała linię orzeczniczą na korzyść frankowiczów. Jednak brak prawa precedensu w Polsce powoduje, że nie da się odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie, czy frankowicz w każdym wypadku wygra z bankiem, bo nie jest tak, że skutek dochodzenia roszczeń w sądzie zawsze wygląda tak samo.

Jednak niektóre aspekty spraw są zawsze identyczne – przede wszystkim stwierdzenie nieważności umowy w sentencji wyroku prowadzi do tego, że hipoteka banku zostanie "wykreślona z księgi wieczystej kredytowanej nieruchomości", nawet bez konieczności wyrażania na to zgody w postaci wystawienia przez bank tzw. listu mazalnego. Kolejna rzecz, która jest zbieżna we wszystkich rozstrzygnięciach spraw frankowych członków naszej społeczności, to fakt, że po ogłoszeniu prawomocnego wyroku frankowicze przestają być kredytobiorcami. Nie mają już kredytu: bank nie pobiera rat, zadłużenie przestaje istnieć.

Podsumowując, ryzyko jest zawsze, bo nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich przyszłych okoliczności (politycznych, prawnych czy społecznych), jednak na dziś nie ma realnego zagrożenia, że linia orzecznicza zmieni się na korzyść banków. Wobec tego sprawiedliwe ugody sądowe są dobrym rozwiązaniem dla obu stron.

Oczywiście jest duża grupa frankowiczów, która nie boi się ryzyka i nie jest zainteresowana żadną ugodą, ponieważ dodatkowo zamierza pozwać bank o rekompensatę, czyli zadośćuczynienie lub odszkodowanie.

Przyjmijmy, że ktoś woli iść do sądu. Czy wasi klienci, zgłaszający się już po wyrokach TSUE, nadal mają obawy związane z ewentualną kontrakcją ze strony banków?

– TSUE jest ostoją frankowiczów od dawna i w istotny sposób determinuje zachowanie konsumentów. Korzystne wyroki z ostatnich miesięcy całkowicie uspokoiły społeczność frankowiczów, bowiem nie ma już wątpliwości, że banki nie mogą mieć żadnych roszczeń o korzystanie z kapitału czy waloryzację umowną wobec kredytobiorców. Zresztą jeszcze przed decyzją TSUE z 15 czerwca tego roku banki też przegrywały wszystkie tego typu sprawy sądowe w Polsce.

Oczywiście pozwanie banku to zawsze trudna decyzja, ale ze względu na korzystną linię orzeczniczą dziś jest o wiele łatwiejsza niż 8 lat temu. Warto tu zaznaczyć, że niektórzy frankowicze ciągle nie mogą przyznać sami przed sobą, że byli podatni na manipulacje banków przy podpisywaniu umowy kredytowej, więc ciężko jest im podjąć decyzję o procesie.

Odnoszę jednak wrażenie, że ostatnimi czasy Polacy wyzwolili się z myślenia, że z instytucją się nie walczy i że banki mają zawsze rację. Dlatego już ponad 200 tys. frankowiczów pozwało swój bank.

* Kamil Chwiedosik

Założyciel i lider największej w Polsce społeczności frankowiczów Życie bez Kredytu, która obecnie liczy ponad 30 tys. osób. W ramach zespołu ekspertów prawa finansowego i ekonomii prowadzi ponad 2100 spraw przeciwko bankom o łącznej wartości przedmiotu sporu 1,2 mld zł. Jest autorem książek "Droga do życia bez kredytu" oraz "Nasza walka o sprawiedliwość. Uwolnieni od banków". Obecnie pełni funkcję head of counsel Rady ds. Frankowiczów.

Komentarze