Jeśli nie ma strategii poszukiwania i wspierania perełek, to po prostu tracimy potencjał, który jest pod ręką - mówi dr hab. Barbara Mróz-Gorgoń, prof. Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu

Sławomir Szymański: Czy innowacyjność polskich firm to jest temat do narzekań, czy już nie?

dr hab. Barbara Mróz-Gorgoń, prof. Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu: Ciągle jeszcze tak jest, ale to nie jest kamyczek do ogródka przedsiębiorców.

A do czyjego ogródka go wrzucać?

– Problem w tym, że ekosystem wspomagający innowacje dopiero u nas raczkuje.

To w takim razie po kolei: co to właściwie są innowacje?

– Tzw. prawdziwe innowacje rewolucjonizują rynek, życie społeczne itd. To np. internet, media społecznościowe, mobilność. Natomiast z reguły innowacyjność polega na demokratyzacji czy upowszechnianiu istniejących rozwiązań. Innowatorem była kiedyś pizzeria, która stwierdziła, że można wykorzystać internet do przyjmowania zamówień. Szybko się okazało, że można to wykorzystywać w różnych branżach. Z tego powstał cały sektor e-commerce.

Innowacyjność to może też być łączenie kropek. Np. polska firma Identt połączyła sztuczną inteligencję, biometrię i sprawdzanie dokumentów tożsamości. Stworzyli rozwiązanie, dzięki któremu można skuteczniej potwierdzić tożsamość danej osoby. Statystyki fraudów w bankach, czyli oszustw rosną w zatrważającym tempie, a wykorzystanie tego systemu pozwala ograniczać fraudy z wykorzystaniem fałszywej tożsamości. To rozwiązanie jest też spięte z mObywatelem. Bez tego ta aplikacja nie miałaby sensu.

W tego typu innowacyjności, gdzie bazuje się nie tylko na nowych pomysłach i nowatorskich rozwiązaniach, ale również czerpie się garściami z różnych gotowych rozwiązań – łącząc je w nowy, unikatowy sposób, żeby wykreować nowy produkt czy usługę – polski przemysł wygląda okazale, nawet na tle europejskiej konkurencji.

Czy kreatorami takich pomysłów, z których rodzą się później biznesy, nie powinny być uczelnie i ogólnie środowisko akademickie? Tak to chyba wygląda w Stanach Zjednoczonych.

– Oczywiście, uczelnie mają do odegrania ważną rolę, ale w Polsce nie zostały tak zagospodarowane przez biznes, jak to się dzieje w wielu miejscach na świecie. A potencjał jest. Np. Identt to pokłosie koła naukowego z Politechniki Wrocławskiej, która w swym DNA od dawna nakierowana jest na wskrzeszanie, wspomaganie i hołubienie wręcz innowacyjności, tym samym jest to wyjątkowy benchmark dla wielu innych podobnych uczelni – nie tylko w kraju, ale i w całym regionie. Jest trochę firm z takim akademickim rodowodem, wywodzących się właśnie z kół naukowych czy stowarzyszeń studenckich, to się dzieje, ale jest tego za mało.

Jeszcze raz: idziemy do przodu, ale to tempo jest o wiele za wolne. To widać choćby po tym, że nie wyglądamy dobrze pod względem liczby patentów czy wynalazków. Jeśli chcemy być konkurencyjni w przyszłości, to to tempo należy znacznie przyspieszyć. A może się to stać jedynie, jeśli będziemy działali strategicznie. W tym kontekście edukacja powinna pełnić rolę ogromnej wagi – i to nie dopiero na poziomie akademickim, ale już od samego początku ścieżki rozwoju człowieka – od przedszkola. Tak jak to się dzieje w Ameryce Północnej czy w krajach tzw. Tygrysów Azjatyckich.

Ale dlaczego jest tak mało patentów? Może naukowców mamy mało kreatywnych?

– Nie możesz przeprowadzić procesu, którego finałem jest patent, jeśli nie masz dobrze ugruntowanej wiedzy, nie znasz benchmarków, nowoczesnych metod badawczych, nie orientujesz się w tym, co dzieje się na innych rynkach itd., czyli jeśli nie współpracujesz na co dzień z nauką. Ale i naukowcy w Polsce nie wgrali sobie jeszcze do DNA tego, że ich badania powinny coś dawać społeczeństwu, że powinno coś z nich wynikać również dla gospodarki.

Faktem jest, że cały świat opiera dziś biznes na wiedzy. To jest megatrend. W tym modelu uczelnie działają jak huby innowacyjności. Innowacje można stworzyć tylko czerpiąc z dobrze ugruntowanej wiedzy. U nas to małżeństwo nauki z biznesem jakoś nie funkcjonuje za dobrze. Chemia już jest, ale na razie jest to pierwsze stadium zauroczenia.

Brakuje systemowego podejścia?

– Tak, bo pojedyncze projekty wiele nie zmieniają. Jeśli nie ma strategii poszukiwania i wspierania perełek, to po prostu tracimy potencjał, który jest pod ręką. Polacy mają gen przedsiębiorczości i kreatywności, co doskonale widać po tym, że są współpracownikami, pracownikami, czasem dyrektorami w korporacjach, które wprowadzają przełomowe innowacje. Na przykład w dziedzinie AI czy uczenia maszynowego. W Apple i innych firmach z technologicznej czołówki pojawiają się przecież polskie nazwiska. Ci ludzie niestety nie znaleźli w Polsce środowiska sprzyjającego temu, żeby rozwijać swoje pomysły pod własnym szyldem. Dlatego poszli gdzie indziej.

Przedstawiciele naszych startupów cały czas narzekają, że nie czują wspomnianego odgórnego wsparcia. To się buduje, chociaż może nie tak szybko, jak by tego chciał biznes. Jednak działa w Polsce coraz więcej organizacji i instytucji wspierających innowacyjność, m.in. poprzez networking czy różnego rodzaju szkolenia i doradztwo. Mamy też grono biznesowych liderów, którzy z powodzeniem radzą sobie na rynku. W tym wszystkim upatruję nadzieję na przyszłość.

Komentarze
Ta sciezka poprzez "łączenie kropek" moze w Polsce zadzialac bardzo dobrze. Wymaga wiedzy, pomyslowosci i myslenia "out of the box".
Natomiast ta sciezka poprzez innowacje oparte o nowe odkrycia naukowe w Polsce moze bardzo kulec z powodu kiepskiego finansowania i ogolnie zlej kondycji srodowiska naukowego w Polsce.
Trzeba to umiec rozgraniczyc i wtedy odpowiednio probowac polepszyc sytuacje.
już oceniałe(a)ś
0
0